Złoty do reszty zgłupiał. Za nami pięć minut, które wstrząsnęło rynkami. Świat czekał na to wystąpienie od tygodni
Nieważne, że świat czekał na tę chwilę od miesięcy. Wystąpienie Jerome'a Powella, szefa amerykańskiej Rezerwy Federalnej, na dorocznym spotkaniu bankierów centralnych w Jackson Hole, trwało nieco ponad pięć minut. I tak wystarczyło, żeby rynki do reszty zgłupiały.
Kurs euro w pierwszej chwili poszedł w górę, osiągając 1,0088 dolara, czyli najwyższy poziom od tygodnia, ale dosłownie chwilę potem zjechał tak, że na początku pojawiło się zero-przecinek-dziewięć.
Złotemu próbującemu od rana odrabiać straty z ostatnich kilku dni jakby ktoś nagle podciął skrzydła. Kurs USDPLN z dołka z 4,7053 od razu wyskoczył nad kreskę wyznaczającą poziom czwartkowego zamknięcia – 4,7510. A potem nagle kurs USDPLN znowu zanurkował.
W tym samym czasie frank szwajcarski tracił do złotego. Niestety wciąż utrzymywał się powyżej 4,92 zł. Euro umacniało się. Przed 18. kosztowało niecałe 4,75 zł. Niewiele się zatem zmieniło, nasza waluta nadal pozostaje na najniższych poziomach w historii.
Inflacja na celowniku. PKB i bezrobocie mniej ważne
W sympozjum, które od ponad czterdziestu lat odbywa się w Jackson Hole w stanie Wyoming, biorą udział bankierzy centralni, ministrowie finansów, naukowcy i inwestorzy z całego świata, nie tylko z USA. Wystąpienia gości są uważnie śledzone przez rynki, bo zwykle diagnozują największe problemy dla gospodarki, a także wskazują kierunki zmian polityki pieniężnej. W tym roku po pandemii i w obliczu wojny na Ukrainie wystąpieniom Parku Narodowym Grand Teton świat przysługuje się wyjątkowo uważnie.
Co takiego zatem powiedział szef Rezerwy Federalnej, że rynkami tak efektownie zakołysało?
Inflacja trochę za bardzo się rozhulała, więc trzeba będzie zaostrzyć politykę pieniężną, nawet kosztem wolniejszego wzrostu gospodarczego i wzrostu bezrobocia – dał do zrozumienia Jerome Powell, szef amerykańskiego banku centralnego. Jak to określił, gospodarstwa domowe i przedsiębiorcy powinni przygotować się na „pewny ból”.
Powell zapowiedział, że ponieważ problem rosnących cen się nasila, nie należy oczekiwać, że Fed wycofa się, dopóki problem nie zostanie rozwiązany. Zdania co do rozwoju sytuacji na amerykańskim rynku są podzielone. Niektórzy eksperci przekonują, że Fed wstrzyma podwyżki stóp procentowych, kiedy bezrobocie zacznie rosnąć zbyt szybko, inni, że należy się spodziewać podwyżek do końca tego roku, a także w 2023 r.
Jak jednak zauważają amerykańskie media, Jerome Powell nie dał w piątek żadnych wskazówek, do jakiego poziomu mogą wzrosnąć stopy procentowe. Przekazał jedynie, że Rezerwa Federalna będzie zaostrzać politykę monetarną tak długo, jak to będzie konieczne.
Jeśli ktoś oczekiwał, że Powell w jakikolwiek zasugeruje, co może wydarzyć się na nadchodzącym posiedzeniu Rezerwy Federalnej 20-21 września, również może czuć się rozczarowany. Powell w słowem nie zająknął się na ten temat. Konsensus Bloomberga zakłada podwyżkę stóp procentowych w USA o 50 lub 75 punktów bazowych.
Ceny rosną najwolniej od stycznia. Fed: pożyjemy, zobaczymy
Opublikowane w piątek lipcowe dane pokazały, że rok do roku wskaźnik cen konsumpcyjnych (PCE) zwiększył się o 6,3%. Był to najwolniejszy wzrost rok do roku od stycznia. W czerwcu odnotowano wzrost o 6,8%. Można by się spodziewać, że idzie ku dobremu, ale Fed podszedł bardzo ostrożnie do tych rewelacji.
Jak dodał, decyzja o tym, o ile wzrosną stopy, będzie zależeć od całości napływających danych i tego, jak będzie zmieniać sytuacja na amerykańskim rynku.