Kary idące nawet w miliony złotych grożą influencerom, którzy reklamując jakieś towary czy usługi wprowadzają swoich odbiorców w błąd albo odmawiają współpracy z UOKiK-iem. Urząd prowadzi w tej sprawie kilka postępowań i szykuje nowe wytyczne dla branży. Najpierw chce jednak wiedzieć, co o działalności swoich idoli myślą odbiorcy treści influencerów.
Konsultacje Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z branżą internetową i marketingową trwają już pół roku, ale teraz urząd chce także zasięgnąć opinii followersów. W poniedziałek ruszyły konsultacje społeczne – każdy może powiedzieć UOKiK-owi, co sądzi o oznaczaniu treści komercyjnych zamieszczanych przez influencerów w mediach społecznościowych. Oczywiście na Insta.
Nasze dotychczasowe przemyślenia i propozycje chcemy uzupełnić o głos użytkowników sieci – zarówno samych konsumentów, jak i pojedynczych influencerów – deklaruje Tomasz Chróstny, prezes UOKiK-u. Dlatego od dziś zachęcam do wyrażenia swojej opinii na profilu UOKiK na Instagramie – mówi.
Każdy głos jest ważny i będzie miał wpływ na wypracowywane zasady
– obiecuje szef UOKiK-u.
UOKiK przypomina odbiorcom takich treści, że każdy ma prawo wiedzieć, czy dany post lub relacja w mediach społecznościowych to reklama, czy też osobista bezinteresowna opinia influencera. Choć to może wydawać się oczywiste, UOKiK tłumaczy nawet, że mają prawo być chronionymi przed oszustwem zakupowym czy scamem.
Prawo do rzetelnej informacji jest twoim podstawowym prawem użytkownika w sieci. Powinni o tym pamiętać reklamodawcy i agencje marketingowe, a przede wszystkim influencerzy – pisze UOKiK w komunikacie.
Opinia czy reklama?
Urząd chce, by użytkownicy zalajkowali profil UOKiK-u na Instagramie, a następnie podzielili się swoimi doświadczeniami i włączy li się do dyskusji nad tym, jak oznaczać paczkę PR, markę własną czy linki afiliacyjne. Urząd chce poznać opinię użytkowników mediów społecznościowych, gdzie leży granica między niezależną opinią a zobowiązaniem wobec marki.
Działalność marketingowa influencerów bardzo długo odbywała się bez jakichkolwiek zasad, a w branży najwyraźniej panowało przekonanie, że media społecznościowe wymykają się tradycyjnemu pojmowaniu rynku reklamy. Zderzenie z rzeczywistością nastąpiło w zeszłym roku, gdy UOKiK niespodziewanie ruszył na ofensywę przeciw influencerom rażącą łamiącym zasady. Szok był tak duży, że niektóre z gwiazd po prostu ignorowały wezwania UOKiK-u do kontaktu.
Kara do 50 mln euro
Konsekwencje takiego chowania głowy w piach mogą być jednak wyjątkowo dotkliwe, bo za brak współpracy z UOKiK-iem podczas prowadzonych działań sankcja finansowa może wynieść nawet 50 mln euro, czyli blisko ćwierć miliarda złotych. Aktualnie urząd prowadzi siedem postępowań, które dotyczą ukarania influencerów za brak współpracy.
Postępowania w sprawie nałożenia kary za brak współpracy w toku postępowania dotyczą takich gwiazd jak Kruszwil (Marek Kruszel), MD (Marcin Dubiel), Maffashion (Julia Kuczyńska), czy Marley (Marlena Sojka). Teraz doszła kolejna trójka: Paweł Malinowski z Gdyni, Marcin Malczyński z Wrocławia i Weronika Bielik z Warszawy.
Za wprowadzanie konsumentów w błąd UOKiK może nałożyć karę do 10 proc. obrotu danego przedsiębiorcy w poprzednim roku.