Upadłość Huty Częstochowa. Jest wniosek, pensje pracowników za lipiec pod znakiem zapytania
Wniosek o postawienie Huty Częstochowa w stan upadłości złożył do sądu właściciel zakładu, ale ugoda z wierzycielami wciąż jest możliwa. Wszystkiemu przygląda się brytyjski fundusz Greybull Capital LLP i sami pracownicy. Ci już z okrojoną pensją boją się o swoją przyszłość i zapowiadają, że wyjdą na ulice.
Miesiąc temu, w ostatni dzień maja załoga Huty Częstochowa otrzymała informację, że zakład staje. Produkcja, administracja i dyrekcja. Ustalono, że niezbędnych do pracy jest 159 osób na 1235 zatrudnionych.
Czytaj też:
To oznaczało, że już za czerwiec każdy pracownik częstochowskiej huty dostanie jedynie 60 proc. wynagrodzenia. Teraz okazuje się, że wtedy nie było jeszcze wcale tak źle. Kiepsko to dopiero może być w lipcu, kiedy hutnicy mogą nie zobaczyć nawet złamanego grosza.
Upadłość przygotowana
Rozmowy z brytyjskim funduszem Greybull Capital na temat przejęcia Huty Częstochowa już trwają od jakiegoś czasu. Nie jest tajemnicą, że inwestor chciałby kupić firmę z jak najmniejszymi długami i możliwością produkcyjną. Tak, żeby i sama Huta Częstochowa wreszcie wyszła na prostą i zysk był nie tylko na papierze.
Taki też ma cel wniosek do sądu o upadłość huty, złożony przez jej właściciela — ISD Polska, ukraiński koncern z akcjonariatem z Rosji. W piśmie zawarto sugestię, co do ewentualnego porozumienia między brytyjskim funduszem a wierzycielami, którymi przede wszystkim są banki komercyjne — głównie PKO Bank Polski i Pekao S.A. Te zresztą same mają zaproponować jakiś program naprawczy. Na razie postój w hucie przedłużono do 31 lipca.
ISD Polska szuka rozwiązania, które będzie dobre dla wszystkich stron. Dlatego nie wyklucza się też złożenia wniosku o upadłość z opcją pre-pack — czyli tzw. upadłość przygotowaną. To daje możliwość prowadzenia dalszej działalności, na podstawie zebrane zasoby, ale już bez ciężaru długów. A na tym najbardziej ma zależeć inwestorowi z Wielkiej Brytanii.
Inwestor chce dodatkowego zabezpieczenia
Ratunek dla Huty Częstochowa jeszcze jest, ale trzeba się spieszyć. Przedstawiciele funduszu Greybull Capital mieli stwierdzić, że chcą transakcję finalizować najpóźniej 10 lipca. Zresztą przedłużanie w nieskończoność negocjacji nie jest też na rękę ISD Polska. Stojąca już drugi miesiąc huta wszak generuje tylko kolejne zobowiązania.
Związkowcy przekonują, że już było dawno po sprawie, jakby PKO BP poszedł na rękę Brytyjczykom. Ich zdaniem inwestor mógł już wcześniej przelać środki (potrzebne m.in. na wypłatę wynagrodzenia), ale chciał gwarancji. Że jak do podpisania umowy jednak nie dojdzie — może liczyć na zwrot zaangażowanych pieniędzy. Ale takie rozwiązanie nie podoba się w PKO BP, co jest groźne dla całej transakcji.
Pracownicy chcą wyjść na ulice
Związkowcy skarżą się, że nie widzą, co się dzieje, a nastroje w załodze są coraz gorsze. No bo też przed chwilą dostali raptem 60 proc. pensji, a za chwile mogą jej w ogóle nie zobaczyć. I ta wizja, że w lipcu są bez wynagrodzenia, staje się dla nich coraz bardziej prawdopodobna.
Hutnicy już prosili o pomoc premiera Morawieckiego. Ten miał powiedzieć, że nie jest w stanie im pomóc. Ale hutnicy nie przestaną walczyć. Zapowiadają, że jak będzie trzeba, wyjdą na ulicę. Tak tej sprawy z pewnością nie zostawią.
Nie oni pierwsi proszą Morawieckiego o pomoc
O tym, że sytuacja nie tylko w Hucie Częstochowa, ale w ogóle całym polskim hutnictwie daleka jest od zadowalającej nikogo przynajmniej w Hutniczej Izbie Przemysłowo-Handlowej nie trzeba przekonywać. Związkowcy też postanowili zaalarmować premiera Morawieckiego.
Nie tylko import uderza w cały sektor. Wyraźne ślady zostawiają coraz droższe koszty emisji dwutlenku węgla. Na tyle, że sytuacja niektórych hut nie jest do pozazdroszczenia. Wcześniej Arcelor Mittal informował o planach wygaszania wielkiego pieca w Hucie im. Sędzimira w Krakowie. Z kolei na początku czerwca Huta “Łaziska” informowała o wygaszeniu trzech pieców produkcyjnych.