Górnicy wściekli się, bo nie dostali dodatkowej kasy. Teraz zablokują dostawy węgla ze Śląska
Podobno Polacy coraz częściej oszczędzają na opłatach i w domowych pieleszach siedzą w ciepłych swetrach i kurtkach, a do łask wróciły też świeczki. To dobra taktyka, bo zaraz może zabraknąć węgla w Polsce. Dostawy surowca ze Śląska mają zablokować górnicy z Polskich Grupy Górniczej, którzy są wściekli na zarząd spółki, bo ten nie chce zwiększyć im pensji i dać ekstra kasy za pracę w dni wolne. W przyszłym tygodniu możliwa kolejna tura rozmów.
O specjalnych rekompensatach dla górników z PGG, które miały być najpierw receptą na szalejącą inflację, a potem stały się dodatkiem za pracę w dni wolne, mówiło się już w listopadzie. Wtedy górnicy wysłali do zarządu spółki pierwszy sygnał i czekali na podjęcie rozmów. Chociaż od początku było jasne, że spełnienie tych zadań będzie oznaczać tylko dodatkowe kłopoty finansowe dla PGG. Przecież spółka 2020 r. miała zakończyć stratą na poziomie ok. 2 mld zł, a teraz nie jest wcale lepiej. A cały czas trzeba też spełniać oczekiwania strony pracowniczej. PGG tylko na wypłatę dwóch świadczeń: 14. pensji i premii barbórkowych wydaje ok. 600 mln zł.
Comiesięczne wypłaty dla 38-tys. załogi to kolejny wydatek w skali roku rzędu 3 mln 600 tys. zł. Warto również przypomnieć, że nie tak dawno górnicy z PGG wywalczyli też podwyżkę wynagrodzeń o 6 proc., co przełożyło się na dodatkowe 350-400 zł w pensji. Kosztowało to spółkę kolejne 270 mln zł. Tym samym zarząd PGG na kolejne podwyżki pensji nie chciał się teraz zgodzić. Ale zdaniem Bogusława Hutka, szefa „Solidarności” w PGG, nie ma też co przesadzać z dodatkowymi kosztami dla spółki, bo mowa jest o równowartości dwudniowej sprzedaży węgla. Tyle miałoby kosztować, zdaniem Hutka, spełnienie górniczych żądań.
Jesteśmy pod ścianą, musimy podjąć pewne działania
– zapowiada Hutek.
Górnicy bez podwyżek: węgiel nie wyjedzie z kopalni
Brak zgody na specjalną rekompensatę i podwyższenie średniego zarobku w PGG z ok. 7800 na 8200 zł nie mógł się spodobać górnikom. Górniczy związkowcy zawracają uwagę, że od września 2020 r. nie zwiększono funduszu płac, tymczasem zatrudnieni w PGG często pracują po 27, 28 dniówek w miesiącu. Niestety, niczego nowego nie przyniosły też rozmowy z Piotrem Pyzikiem, nowym wiceministrem aktywów państwowych ds. górnictwa, który jako człowiek z Gliwic miał być bliższy sercu górników. Ale na razie nie jest. I w efekcie górnicy szykują protest. Na 4 stycznia planowana jest blokada torów z kopalni PGG na 48 godzin.
No chyba że rząd dalej nie da zielonego światła dla górniczych postulatów. Wtedy transport węgla ze Śląska na całą Polskę ma być bardzo poważnie utrudniony do skutku. To może być spory kłopot dla ekipy premiera Mateusza Morawieckiego z jeszcze jednego powodu. Wsparcie górniczej blokady torów zapowiedziała już AGROunia. Przedstawiciele obu naszych grup zawodowych doświadczyli wielu przykładów ogromnej hipokryzji władzy. Nie mamy już żadnych złudzeń co do tego rządu - twierdzi w rozmowie z katowicką Gazetą Wyborcząlider tego rolniczego ruchu Michał Kołodziejczak. Rolnicy planują przywieźć na Śląsk górnikom jedzenie i picie. Cały czas się naradzamy - zapowiada szef AGROunii.
Pal licho podwyżki, co z umową społeczną?
Relacja między górnikami i PGG, a także Ministerstwem Aktywów Państwowych są więc coraz bardziej napięte. I bardzo możliwe, że takie pozostaną przez najbliższe miesiące. Nie tylko przez spór wokół ewentualnych podwyżek pensji górników. Coraz cięższą kulą u nogi staje się też sprawa umowy społecznej rządu z górnikami, która zakłada m.in. indeksację wynagrodzeń, jednorazowe odprawy, harmonogram zamykania kopalni, który kończy się na 2049 r. i pomoc publiczną dla całej branży. Ta szacowana jest na nawet 3 mld zł rocznie. Porozumienie wejdzie jednak dopiero wtedy w życie, jak zgodzi się na nie Komisja Europejska.
Zdaniem aktywistów klimatycznych, przy obecnym Zielonym Ładzie, nowym celu klimatycznym i neutralności klimatycznej, która ma w UE zapanować w 2050 r. - nie ma na to żadnych szans. A nawet jak Bruksela dla polskiego węgla będzie wyjątkowo pobłażliwa, to sam proces notyfikacji umowy społecznej górników z rządem może potrwać nawet rok, czego polskie górnictwo bez dodatkowego zastrzyku gotówki może nie przetrwać. Atmosfera rozmów w Brukseli ma być bardzo dobra, ale nie jest do końca jasne, jaki będzie tego efekt.
Rząd z premedytacją kłamie w tej sprawie od samego początku. Próbuje wytworzyć takie wrażenie, że zrobił wszystko, co było możliwe, a zła Unia Europejska przeszkadza w transformacji górnictwa i Śląska. To jest oczywiście nieprawda - mówi w wywiadzie dla serwisu 24kato.pl Bogusław Ziętek, szef „Sierpnia 80”.
Na razie wiadomo tylko tyle, że do kolejnych rozmów między górnikami, zarządem PGG a przedstawicielami resortu aktywów państwowych - w sprawie podwyżki pensji i specjalnego dodatku - może dojść między 12 a 14 stycznia.