Wielki powrót łupkowego eldorado. Czy Polska pójdzie w ślady Wielkiej Brytanii?
Chcąc uniezależnić się energetycznie od Rosji, Wielka Brytania znosi zakaz wierceń w poszukiwaniu gazu łupkowego. Jeszcze dekadę temu Polska pod tym względem miała być światową potęgą. Ostatecznie nasze złoża okazały się znacznie trudniej dostępne, a więc droższe w eksploatacji niż pierwotnie wskazywano. Ale może w dobie odwracania się od rosyjskiej energii warto do tematu wrócić?
Po agresji na Ukrainę ze świeca szukać w Europie kraju, który chce od Rosji kupować węgiel, ropę i gaz. Wszyscy szukają alternatywy dla rosyjskiej energii. I właśnie takie jest źródło nowej strategii energetycznej Wielkiej Brytanii, którą za chwilę ma przedstawić premier Boris Johnson. Nie jest tajemnicą, że Londyn znowu chce celować w gaz łupkowy.
Według wstępnych szacunków wojna na Ukrainie może spowodować jesienią wzrost rachunków za energię w Wielkiej Brytanii nawet o 1000 funtów. Ewentualne zniesienie zakazu dla szczelinowania to tylko jedna z opcji, żeby temu przeciwdziałać. Coraz głośnie słychać nawoływania do budowy nowych elektrowni atomowych i do zmian w prawie, które pozwolą na stawianie większej liczby farm wiatrowych na lądzie.
Gaz łupkowy. Polska miała być mistrzem świata
Skoro w Londynie głowią się, czy nie wrócić do poszukiwań gazu łupkowego, to może i w Polsce trzeba się zdecydować na taki krok, byle tylko być mniej zależnym energetycznie od Moskwy. Przecież jeszcze 10 lat temu nasz kraj miał być dzięki łupkom energetyczną potęgą z bogactwem porównywalnym nawet z Norwegią.
Pierwotnie Polski Instytut Geologiczny szacował, że w optymistycznej wersji polskie złoża gazu łupkowego mają jakieś 1,9 bln m3 objętości, ale w pesymistycznej ledwo kilkadziesiąt miliardów. Potem swoje badania wykonała kanadyjska firma LNG Energy i wyszło jej, że w Polsce tego gazu łupkowego może być jednak zdecydowanie więcej. Mówiło się, że w ponad 100 obszarach poszukiwawczych może go być nawet do 3 bln m3. A amerykańska agencja Energy Information Administration mówiła nawet o złożach liczących 5,3 bln m3.
W sumie w poszukiwaniu polskiego gazu łupkowego wykonano 70 odwiertów i wydano 45 licencji wydobywczych. Wszystko miało kosztować jakieś 2 mld dol. że gorączka łupkowa niczego nie zmieniła. Szybko rozgrzała całe społeczeństwo i potem nagle znikła. Okazało, że łatwo dostępnego gazu łupkowego Polska ma mniej, niż wskazywały ekspertyzy. To spowodowało wycofanie się zagranicznych firm i naturalną śmierć tematu. Do teraz.
Szukając alternatywy dla gazu z Rosji
Bardzo możliwe, że niebawem rząd wróci do kwestii gazu łupkowego. Wojna na Ukrainie zmusza do poszukiwań wszelkich możliwości dywersyfikacji dostaw energii. Piotr Dziadzio, wiceminister klimatu i środowiska, rok temu wskazywał, że polskie złoża mogą mieć od 190 do 260 mld m3 tego surowca.
Piotr Dziadzio pełni również funkcję Głównego Geologa Kraju. Przez kilka lat, kiedy trwała łupkową gorączka w Polsce, zajmował stanowisko pełnomocnika rządu ds. polityki surowcowej kraju. Rząd, jak już okazało się, że jednak drugą Norwegią nie będziemy, w 2019 r. koniec końców zrezygnował z tej funkcji. Czy teraz, przez wojnę na Ukrainę, będziemy świadkami powtórki i znowu zaczniemy szukać gazu łupkowego?