Sprytny plan Putina, jak znów zostać prezydentem, diabli wzięli? Do akcji wkracza Trump z... Orlenem u boku
Tam, gdzie Amerykanie wysyłali kiedyś marines, płyną dziś statki z gazem i ropą – usłyszałem kilka lat temu. Dziś te słowa pasują jak ulał do sytuacji w Europie Środkowej, która stała się areną konfrontacji pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Rosją.
Rewolucja łupkowa diametralnie zmieniła sytuację na globalnej szachownicy politycznej. Stany Zjednoczone w szybkim tempie przekształciły się z jednego z kluczowych importerów gazu i ropy w eksportera zagrażającego tradycyjnym potęgom surowcowym. Jeszcze dekadę temu naprawdę trudno było sobie wyobrazić, że Amerykanie będą sprzedawać Polsce coraz większe ilości węglowodorów, krusząc utrzymującą się od upadku ZSRR sieć energetycznej zależności.
Dziś proces ten nie tylko zmienia rzeczywistość nad Wisłą, ale zaczyna wpływać na cały region, co będzie rodzić na Kremlu narastającą frustrację. Chciałbym dziś opowiedzieć o dwóch przykładach, które doskonale to udowadniają.
Jankeski gaz na dzikich polach
W sobotę o godzinie 15.30 w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zostanie podpisane trójstronne porozumienie pomiędzy rządami w Warszawie, Kijowie i Waszyngtonie na rzecz wzmocnienia regionalnego bezpieczeństwa dostaw gazu. Będzie ono dotyczyć "współpracy w obszarze reform ukraińskiego rynku gazu, infrastruktury importowej gazu ziemnego Rzeczypospolitej Polskiej, infrastruktury magazynowej Ukrainy oraz eksportu amerykańskiego LNG, a także połączeń gazowych w regionie”.
Przekładając urzędniczą nowomowę na proste słowa, Amerykanie planują sprzedaż swojego gazu na potrzeby ukraińskie przy wykorzystaniu polskiej infrastruktury, takiej jak terminal w Świnoujściu. Aby mogło to mieć miejsce na dużą skalę, potrzebne jest jednak rozbudowanie połączenia gazowego pomiędzy Polską i Ukrainą.
Warto zwrócić uwagę, że tak wymowne zaangażowanie administracji Donalda Trumpa jest nieprzypadkowe. Po pierwsze, wchodzimy w okres wygasania kluczowych umów z Polską i Ukrainą, dzięki którym rosyjski Gazprom transportuje bądź dostarcza swój gaz. Waszyngton pokazuje sojusznikom, że w niedalekiej przyszłości może być wygodną alternatywą dla dotychczasowego dostawcy. Amerykanie wysyłają czytelny sygnał do Rosjan, że od ich stanowiska w kluczowych dla Trumpa spraw będzie zależeć siła energetycznego nacisku.
Odnotować trzeba tu kontekst gospodarczy. Dla firm z USA eksport gazu to świetny biznes, a kolejne oddawane za oceanem terminale powodują, że trzeba szukać nowych rynków zbytu. Europa Środkowa to świetny wybór, bo konkurencja jest tu w porównaniu z innymi obszarami świata bardzo słaba. W pewnym sensie Gazprom oddał swoją polityką sporą przysługę Jankesom.
Naftowy kowboj zdemoluje ZBIR-a?
Eksport amerykańskiego gazu, który zmienia oblicze Europy Środkowej, to niejedyny owoc rewolucji łupkowej, która tak dotkliwie dokucza Władimirowi Władimirowiczowi. Jej drugim elementem jest ropa. Oczywiście ilości tego surowca, jakie w tej chwili trafiają do naszego regionu, jeszcze nie porażają, podobnie jak i gazu, ale trend jest wyraźny i w ciągu kolejnych lat będzie się to zmieniać na korzyść Amerykanów. Niemniej już dziś naftowe możliwości Stanów Zjednoczonych mogą sporo namieszać w politycznej układance Rosjan.
Od lat sukcesywnie wzrasta zależność Białorusi od Rosji. Obecnie jest to szczególnie widoczne, ponieważ Władimir Putin poszukuje sposobu na to by rządzić dalej po upływie swojej drugiej kadencji prezydenckiej (w zasadzie czwartej, ale były one oddzielone od siebie “konstytucyjnym przerywnikiem” w osobie Dmitrija Miedwiediewa).
Sposobem na to może być ZBIR - formuła państwa związkowego Rosji i Białorusi, która choć funkcjonuje od dawna, to jednak dziś nabiera nowego znaczenia. Putin mógłby dalej rządzić - tym razem jednak jako prezydent owego tworu państwowego. Aby tak się stało potrzebne jest jednak rozmiękczenie Aleksandra Łukaszenki, który rządzi państwem białoruskim od lat 90. Jednym z elementów tego działania mógł być wielki kryzys związany z zanieczyszczeniem rosyjskiej ropy, który na długi czas wstrzymał jej dostawy na Zachód.
Warto w tym momencie odnotować, że zyski generowane przez dwie białoruskie rafinerie w Nowopołocku i Mozyrzu przekładają się na niemal 20 proc. wpływów do budżetu centralnego Białorusi. Brak surowca dla tych zakładów mocno zachwiał stabilnością finansową całego państwa i wywołał stosowną reakcję.
Aleksander Łukaszenka zaczął odgrażać się, że wykorzysta porty państw bałtyckich do zakupu nierosyjskiej ropy. W przeszłości wykonywał już takie ruchy, importując surowiec z Wenezueli, ale nie było to opłacalne i służyło jedynie doraźnej polityce. Tym razem sytuacja na globalnych rynkach naftowych mocno się zmieniła na korzyść odbiorców, co może skutkować ciekawymi ruchami po stronie władz w Mińsku.
W tym momencie dochodzimy do sedna sprawy. Zgodnie z informacjami Radia Wolna Europa, które cytuje portal Biznes Alert: “białoruskie spółki naftowe zatrudniły Davida Gencarelli, lobbystę amerykańskiego, aby przekonał rząd USA do poluzowania sankcji za naruszenie praw człowieka z 2006 roku w celu umożliwienia handlu ropą z Białorusią”.
To niejedyna ciekawa informacja tego typu. Do Mińska wybiera się również w przyszłym tygodniu doradca ds. bezpieczeństwa amerykańskiego prezydenta – John Bolton. To pierwszy Amerykanin tej rangi odwiedzający Białoruś od lat 90.
Opisując jego wizytę, "Gazeta Wyborcza" sugeruje, że planowana jest odwilż na linii Waszyngton - Mińsk, a jednym z jej elementów mają być dostawy ropy z USA. W rozmowach ma pośredniczyć szef jednej ze spółek paliwowych z Polski. Chodzi o Orlen, który z jedną z białoruskich spółek miał już testować łączone dostawy ropy na jednym tankowcu celem optymalizacji kosztów logistycznych.
Potwierdzenie tych doniesień miałoby ciekawe konsekwencje dla Polski. Koncern z Płocka posiada rafinerię na Litwie w Możejkach, a ropę do niej sprowadza przez terminal w Butyndze. Możliwości udostępnienia tej infrastruktury i polskiego pośrednictwa muszą pojawić się rozmowach amerykańsko-białoruskich.
Świnoujście i Gdańsk to amerykańskie wrota do Europy Środkowej
Rewolucja łupkowa rzuca prawdziwe wyzwanie Rosjanom, a każdy kolejny rok to obniżanie kosztów wydobycia gazu i ropy w USA i jeszcze większa presja na ich eksport. Europa Środkowa to idealne miejsce na ich sprzedaż. Konkurencja jest tu nieduża, a oprócz biznesu do ugrania jest naprawdę sporo politycznych bonusów. Chodzi nie tylko o paliwo wyborcze dla prezydenta Donalda Trumpa, który będzie ubiegać się o kolejną kadencję, ale także dla Stanów Zjednoczonych, zabezpieczających swoją rolę globalnego lidera w zapalnym miejscu na świecie, gdzie o restytucję swoich wpływów walczy Rosja.
Dla Polski to świetna informacja. Możemy na tym sporo skorzystać. Amerykański gaz dla Ukrainy i ropa dla Białorusi to przykłady świadczące o tym, że jako państwo stajemy się istotnym elementem szerszej układanki.
Piotr Maciążek: publicysta specjalizujący się w tematyce sektora energetycznego. W 2018 r. nominowany do najważniejszych nagród dziennikarskich (Grand Press, Mediatory) za stworzenie fikcyjnego eksperta Piotra Niewiechowicza, który pozyskał wrażliwe informacje o projekcie Baltic Pipe z otoczenia ministra Piotra Naimskiego. Autor książki "Stawka większa niż gaz" (Arbitror 2018 r.), współautor książki Młoda myśl wschodnia (Kolegium Europy Wschodniej 2014 r.). Obecnie pracuje nad kolejnym tytułem – tym razem dotyczącym polskich służb specjalnych.