Donald Trump obraził Duńczyków i upokorzył Grenlandię. To dla niej historyczna szansa
Oferta odkupienia od rządu w Kopenhadze największej wyspy na świecie nie była kompletną niedorzecznością, jak twierdzą krytycy Donalda Trumpa. Jednak arogancja i fatalne maniery amerykańskiego przywódcy pogrzebały ten deal, nim ktokolwiek zdążył wziąć go na serio. Efektem jest jednak wielkie zainteresowanie całego świata, które Grenlandia chce przekuć w sukces gospodarczy.
Jak pisze Reuters, przedstawiciele władz i lokalnego biznesu chcą, by niespodziewana popularność Grenlandii przyczyniła się do pojawienia się wyczekiwanych z utęsknieniem inwestycji zagranicznych w drogi, lotniska, bazę turystyczną czy kopalnie.
Grenlandia liczy nie tylko na napływ inwestycji, ale także na uzyskanie dochodów z amerykańskiej obecności wojskowej na wyspie. USA już od 1943 roku mają w Thule w północno-zachodniej części Grenlandii bazę wojskową, ale na mocy traktatu z Danią z 1951 roku nie płacą za to ani centa.
Od dłuższego czasu na zamieszkałej przez zaledwie 56 tys. osób wyspie pojawiały się głosy domagające się pobierania od USA opłat za korzystanie z jej terytorium. Czarę goryczy przelała podjęta w 2014 roku decyzja US Army o zakończeniu wieloletniej umowy na utrzymanie bazy z lokalną firmą Greenland Contractors.
Kolejny afront ze strony Amerykanów nastąpił trzy lata później, gdy Departament Stanu USA podziękował lokalnej firmie przewozowej i zapatrzenie morskie bazy powierzył amerykańskiej firmie.
W zeszłym tygodniu Donald Trump przełożył swoją wrześniową wizytę w Danii „na inny termin”. To była jego mocno emocjonalna — a jakże — reakcja na słowa premier tego skandynawskiego kraju, która jednoznacznie stwierdziła, że Grenlandia nie jest na sprzedaż.
Kopenhaga nie zamierza się jednak obrażać się na Stany Zjednoczone, które są jej kluczowym sojusznikiem. Na inwestycje w Grenlandii od dawna ostrzą sobie zęby Chiny. Duńskie władze w zeszłym roku zablokowały nawet plan chińskiej rozbudowy trzech lokalnych lotnisk.
Pierwsze w historii postępowanie w sprawie zakupy lodowej wyspy Departament Stanu USA wszczął już 1867 r. Pół wieku później Stany Zjednoczone przejęły duńskie Indie Zachodnie, które potem stały się Wyspami Dziewiczymi.
W 1946 r. ówczesny prezydent USA Harry Truman sądził, że jemu z Grenlandią pójdzie znacznie lepiej. Na stole położył okrągłe 100 mln dolarów, ale Dania nie była zainteresowana i odrzuciła tę ofertę.