REKLAMA

Im więcej będziemy spalać węgla, tym więcej będziemy płacić za prąd. Tego chcecie?

Fundacja Instrat w swoim najnowszym raporcie „Co po węglu? Potencjał OZE w Polsce” pokazuje, że wcale nie jesteśmy skazani na astronomiczne ceny energii i dalsze uzależnienie od węgla, a kurs kolizyjny z Zielonym Ładem UE to bardziej polityka niż realne działanie.

mieszkania-klasa-energetyczna
REKLAMA

Przyszłość energetyczna Polski nie jawi się w najradośniejszych kolorach. Nie widać ciągle końca naszego uzależnienia od węgla, co prędzej czy później odczujemy we własnych kieszeniach. Ceny emisji CO2 w unijnym systemie ETS od ponad miesiąca są na poziomie powyżej 50 euro i raczej trzeba tu liczyć się z dalszymi wzrostami niż spadkami. Rząd udaje, że tych zagrożeń nie widzi, kładzie na stół Politykę Energetyczną Polski do 2040 r. i dogaduje się z górnikami, że ostatnią kopalnię zamknie dopiero za niecałe 30 lat - w 2049 r. 

Tymczasem Fundacja Instrat w swoim najnowszym raporcie pokazuje, że to żaden przymus i istnieje alternatywny scenariusz, w którym Polska nie jest już w europejskim ogonie, jeżeli chodzi o politykę klimatyczną, a staje się za to środowiskowym prymusem. 

REKLAMA

Fundacja Instrat w opozycji do rozwiązań rządowych

Raport Fundacji Instrat pokazuje, że w Polsce odchodzenie od spalania węgla w elektroenergetyce w latach 30. XXI wieku jest jak najbardziej możliwe. Podobnie jak „uzyskanie mocy zainstalowanej elektrowni wiatrowych na lądzie na poziomie 44 GW, budowa morskich farm wiatrowych o mocy 31 GW i uruchomienie instalacji fotowoltaicznych dachowych i gruntowych o łącznej mocy 79 GW, z uwzględnieniem restrykcyjnych kryteriów przestrzennych, technicznych, ekonomicznych i społecznych”. Co więcej: aktualne i historyczne trendy mają wskazywać, że OZE już w 2030 r. może mieć 71 proc. udziału w produkcji energii elektrycznej w Polsce.

Te założenia stoją w sprzeczności z dotychczasowymi ustaleniami rządu. Harmonogram zamykania kopalni był jednym z najważniejszych punktów negocjacji z górnikami, którzy chcieli deklaracji na piśmie, że ten proces zbyt wcześnie się nie zacznie. I chociaż eksperci twierdzili, że to się nie może udać - rząd obiecał zamknąć ostatnią kopalnię do 2049 r. Dodał jeszcze dotowanie wydobycia węgla z publicznych pieniędzy, gwarancje zatrudnienia dla górników czy indeksację ich wynagrodzeń. Z kolei PEP 2040 zakłada rozwój OZE, ale zdecydowanie spokojniejszy. W 2030 r. mają one mieć tylko 32 proc. udziału w miksie energetycznym.

Rachunki za prąd pod kontrolą, czy nie bardzo?

Te różne scenariusze oznaczają różne konsekwencje. Do tych najbardziej dotkliwych należą te związane z rachunkami za prąd, które w następnych latach mają systematycznie iść tylko w górę. I nie są to wbrew pozorom żadne obawy na wyrost. Jak podaje Forum Energii tylko od początku roku ceny uprawnień do emisji CO2 wzrosły o 70 proc. - z 30 do ponad 50 euro za tonę dwutlenku węgla. A zgodnie z większością analiz - w nadchodzącym czasie ma być jeszcze drożej. W raporcie Fundacji Instrat czytamy: „scenariusz PEP2040 doprowadzi do gwałtownego wzrostu kosztu wytwarzania energii – o 61 proc. w latach 2021-2030”.

Rozwiązania proponowane przez Instrat miałyby zmniejszyć te koszty w 2030 r. o 31-50 proc. w stosunku do założeń zawartych w PEP2040. Analitycy wskazują, że „dramatycznie niskie ambicje dotyczące rozwoju OZE w PEP2040” oznaczają nie tylko gwałtowny wzrost kosztów wytwarzania energii w Polsce. Zdaniem autorów raportu „Co po węglu? Potencjał OZE w Polsce” zgodnie z dotychczasowymi założeniami rządu średni krańcowy koszt produkcji energii elektrycznej urośnie do 2030 r. o 123 proc. względem końca 2020 r. To również realna groźbą uzależnienia się od importu energii. 

W swojej pierwotnej wersji rządowy scenariusz zakłada blokadę importu energii elektrycznej, co jednak - zdaniem analityków Fundacji Instrat – jest niemożliwe na unijnym rynku energii.

Jednocześnie eksperci zwracają uwagę, że w scenariuszu PEP2040 bilansowanie mocy wyłącznie z samych źródeł krajowych będzie możliwe tylko w jednym przypadku: jak w terminie Polska wybuduje swoją pierwszą elektrownie jądrową. Przypomnijmy, że inwestycja ma ruszyć w 2026 r., a pierwszy blok atomowy ma zacząć działać w 2033 r. Do 2043 r. ma ich być w sumie w Polsce 6. 

Zmiana sama nie przyjdzie. Co trzeba zrobić?

W swoim raporcie Fundacja Instrat podaje szereg rozwiązań, dzięki realizacji których zdecydowanie bardziej realny byłby ich scenariusz na następne dziesięciolecia. 

REKLAMA

Mowa jest m.in. o zniesieniu zasady 10H, ale także o stworzeniu zachęt dla rozwoju magazynów energii. Taką szansę miała dawać trzecia odsłona programu „Mój Prąd”, ale z dotacjami na magazynowanie energii przyjdzie nam poczekać na czwartą edycje, która ma wystartować w przyszłym roku. Zdaniem Fundacji Instrat trzeba jeszcze dodatkowo przyjąć m.in. „Polską Strategię Wodorową”, zaplanować budowę wielkoskalowych elektrowni szczytowo-pompowych w wyrobiskach kopalni węgla brunatnego, przystosować planowane bloki gazowe do możliwości spalania zielonego wodoru.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-16T15:05:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-16T09:11:18+02:00
Aktualizacja: 2025-04-16T06:32:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-16T05:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-14T22:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-14T16:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-14T10:19:57+02:00
Aktualizacja: 2025-04-14T07:23:15+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA