Z samych reklam na YouTube jest w stanie wykrzesać setki tysięcy złotych miesięcznie. Jego sklep generuje obroty liczone w milionach. A jednak gdy przyszło do sprzedaży kursu o tym, jak zostać „jutjubowym wymiataczem” Friz poległ na całej linii. Według naszych informacji Karol Wiśniewski mógł nie wyciągnąć z przedsprzedaży nawet miliona złotych.
Friz to osoba, która doskonale rozumie algorytmy i zasady monetyzacji contentu. Dzięki temu jest najlepiej zarabiającym twórcą na polskim YouTube. W kursie zdradził wszystkie swoje triki i sekrety, które zaprowadziły go na sam szczyt YouTuba
– czytamy w opisie kursu.
W zakończonej już przedsprzedaży Karol „Friz” Wiśniewski proponował ujawnienie swoich zawodowych tajemnic za jedyne 247 zł. Oferta była limitowana. Promocja zakończyła się 14 grudnia. Regularna cena będzie wynosić 999 złotych, a sprzedaż ruszy ponownie dopiero 23 grudnia.
Jedne z ostatnich zamówień, o których wiemy, krążyły wokół liczby 10 tys. Gdyby przemnożyć tę liczbę przez 250 zł (zaokrąglając), moglibyśmy zakładać, że młody youtuber na samej przedsprzedaży zarobił około 2,5 mln zł brutto. Ale wyliczenia są tu nieco bardziej skomplikowane.
Mirek Burnejko, CEO Akademia.pl, wskazuje, że nie wszystkie zamówienia internetowe kończą się ostatecznie transakcją. Taka specyfika kursów sprzedawanych w sieci. W praktyce mogło się okazać, że płatności kurs Friza nie przekroczyły nawet miliona złotych.
Gdy odejmiemy koszty reklam, produkcji, agencji, zostałoby z tego kilkaset tysięcy
– opowiada Burnejko
To niewiele, biorąc pod uwagę, że Friz ma za sobą olbrzymią rzeszę fanów. Jego kanał obserwuje 4,17 mln osób. Do tego należy dołączyć jeszcze potencjał reklamowy związany z popularnością pozostałych członków Ekipy. Każdy z nich ma na koncie setki tysięcy obserwujących. Łączny zasięg Ekipy szacowany jest na 18 mln osób.
Jak zmonetyzować fana?
Jakiś czas temu Friz chwalił się, że jego sklep z ubraniami robi 10 mln obrotu rocznie. To oznacza, że youtuber ma za sobą nie tylko duże grono fanów, ale jest w stanie zamienić ich także w konsumentów, których monetyzacja nie ogranicza się wyłącznie do oglądania reklam.
Co więc poszło nie tak? Według Burnejki sam start kampanii reklamowej był udany.
Widząc zainteresowanie i skalę oraz ilość zamówień pierwszego dnia zakładałem, że przedsprzedaż zamknie się w kwocie 5-10 mln zł
– podkreśla.
Problemy zaczęły się później. Karol Wiśniewski skupił się na podgrzewaniu emocji. Na jego kanale pojawiły się informacje o zerwaniu z jego dziewczyną Wersow. Friz płakał, opowiadał o trudnym chwilach, by chwilę później zapewnić, że wszystko jest już ok. Para znów jest razem.
Mamy „happy end” a o przygodach z życia Ekipy (w tym wspomnianego dramatu) dowiecie się z kursu – sugeruje opis.
W trakcie kampanii było za mało wartości dla potencjalnych klientów. Zabrakło też rozgrzania odbiorców, wyjaśniając dokładnie, co dostaną w środku, dlaczego i jak im to pomoże. Dużo emocji mało konkretów
– podsumowuje Burnejko.
Przed Frizem trudne zadanie
Sposób poprowadzenia kampanii reklamowej to zresztą nie jedyny znak zapytania, gdy zaczniemy zastanawiać się nad samym kursem. Cena 247 zł dla przeciętnego nastolatka, który chciałby zgłębić cenniki influencerów, posłuchać plotek i zdobyć wiedzę na temat montażu czy dobierania współpracowników, wydaje się dość zaporowa, ale jeszcze do zaakceptowania.
Kto zdecyduje się na wysupłanie niemal całego tysiąca? Friz otwarcie pisze, że celuje w firmy, które „chcą poznać tajniki YouTube” oraz w rodziców i nauczycieli. Nie ma co, ambitne założenie.
Tym bardziej, że prawdziwą siłą frizowej społeczności są relacje między członkami Ekipy. On sam tłumaczył w jednym z wywiadów, że internauci śledzą daily vlogi jego zespołu jak kolejne odcinki „Przyjaciół”. Mamy na nich wspólne wygłupy, emocje i młodzieżowe rozkminy. Trudno mi sobie wyobrazić, że z takim wizerunkiem Frizowi uda się wjechać na firmowe szkolenia.
Jasne, można na nich dzisiaj świetnie zarobić. Najlepszym przykładem jest tu Maciej Aniserowicz i jego „Droga Nowoczesnego Architekta", która w ciągu dwóch dni przedsprzedaży zarobiła 8 mln zł.
Nie trzeba zresztą celować w programistów, by dobrze zarabiać. Fashionelka i Mila Piwowarska, bazując na swojej popularności na Instagramie, już na starcie sprzedały produkty za setki tysięcy złotych. Za każdym razem twórcy celowali jednak w konkretną potrzebę swoich odbiorców.
W jaką potrzebę celuje Karol Wiśniewski? Youtube sprofesjonalizował się do tego stopnia, że bez pokaźnych nakładów na sprzęt, montażystów czy operatorów kamer trudno myśleć o powtórzeniu sukcesu Ekipy. A przecież właśnie to Friz obiecuje w zajawce swojego kursu.
Na razie youtuber miota się od ściany do ściany. Po zakończeniu codziennego nadawania z domu Ekipy, a to wpada na pomysł wejścia na giełdę, by w tak zwanym międzyczasie nauczyć swoich fanów, jak władać masową wyobraźnią i zarabiać miliony. Okazało się, że robienie biznesu na swojej popularności to nie to samo, co jej nakręcanie. No, ale Friz nie pierwszy się o tym przekonuje.