Rząd szykuje ostateczne uderzenie w fotowoltaikę? W gminach wrze, ministerstwo gęsto się tłumaczy
Ustawa o planowaniu przestrzennym, która trafiła już do Sejmu, budzi ogromne emocje. Po jednej stronie barykady stoją ci, którzy uważają, że nowe regulacje więcej namieszają, niż uporządkują. Zarzuty dotyczą przede wszystkim zbyt krótkiego czasu dla gmin na stworzenie planów ogólnych. To najbardziej uderzy w przyszłe farmy fotowoltaiczne, które przez to mogą nigdy nie powstać. Ministerstwo Rozwoju i Technologii, które nad tym projektem ustawy pracowało, przekonuje, że takiego zagrożenia nie ma, a nowe przepisy tylko OZE pomogą OZE.
Długo męczyliśmy się z zasadą 10H, która przez lata bardzo skutecznie blokowała rozwój lądowej energetyki wiatrowej. W końcu pod naporem Krajowego Planu Odbudowy (KPO) udało się wreszcie te przepisy znowelizować. Chociaż eksperci na dodaniu na ostatniej prostej legislacyjnej dodatkowych 200 m nie zostawili suchej nitki. Teraz okazuje się, że ten sam KPO może stać się grabarzem polskiej fotowoltaiki. Jednym z kamieni milowych bowiem, od realizacji których Bruksela uzależnia wypłatę Polsce pieniędzy, jest nowa ustawa o planowaniu przestrzennym.
Rząd te przepisy przyjął na początku marca, a teraz pochylają się nad nimi posłowie. Nowelizacja zakłada nowe narzędzie planistyczne dla gmin, czyli tzw. plan ogólny. Ma być on aktem prawa miejscowego, z którym będą musiały się zgadzać wszystkie plany miejscowe i decyzje o warunkach zabudowy. Jest też casus czasowy: plany ogólne trzeba stworzyć w gminach do końca 2025 r. Po tym terminie stare dokumenty planistyczne przestaną obowiązywać.
Fotowoltaika może dostać rykoszetem
Przeciwnicy zmian w prawie zwracają uwagę na krótki czas, jaki dano samorządowcom do stworzenia planu ogólnego. Dlatego przedstawiciele Związku Miast Polskich proponowali wydłużenie terminu do 2027 r. i ewentualnie warunkowe jego wydłużenie o kolejne dwa lata. Ale ich propozycje przepadły.
Samorządowcy przekonują, że jeśli spóźnią i nie zdążą do końca 2025 r., to na terenie ich gmin nie będzie można zrealizować żadnej nowej inwestycji przestrzennej. W ten sposób nie będzie można wybudować nowego domu, zakładu produkcyjnego czy budynków gospodarczych. Dotyczyć to ma również inwestycji fotowoltaicznych. A to może być dodatkowy cios w tę branżę, która – jak się okazuje – radzi sobie coraz gorzej.
Dawid Zieliński, prezes Columbus Energy, w rozmowie z WNP.pl, wskazuje, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy z rynku fotowoltaicznego zniknęło ponad 90 proc. firm. Powołuje się przy tym na dane Polskiego Towarzystwa Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej.
Ministerstwo: ustawa pomoże OZE
Z takimi zarzutami całkowicie nie zgadza się resort rozwoju i technologii. Ministerstwo przy tej okazji przypomina, że do czasu uchwalenia planu ogólnego, czyli nie dłużej niż do końca 2025 r. farmy fotowoltaiczne będą mogły powstawać na warunkach dotychczasowych.
Resort przypomina, że nowe prawo przewiduje, że plany miejscowe dla OZE po 1 stycznia 2026 r. dalej będzie można sporządzać i uchwalać, nawet jeżeli gmina nie będzie miała planu ogólnego, ponieważ – jak przekonuje resort – w projekcie nowelizacji OZE, w tym fotowoltaikę potraktowano priorytetowo i przewidziano dodatkowe ułatwienia. Chodzi o procedurę uproszczoną, której termin uchwalenia będzie porównywalny z terminem przygotowania warunków zabudowy a także o uproszczenie oraz przyspieszenie wynikające z zastosowanie procedury ZPI – Zintegrowanego Planu Inwestycyjnego.