REKLAMA

Elon Musk nie wytrzymał długo na odwyku od Twittera. Postanowił wbić szpilę konkurentom Tesli

Skrytykował „Top Gear” za nieuczciwe jego zdaniem porównanie modeli Tesli i Porsche, zakwestionował zalety Twittera, a zaraz potem zadeklarował przejście w tryb offline. Wytrzymał tylko dwa dni. Elon Musk już w poniedziałek zaczął ponownie udzielać się w serwisie społecznościowym i znowu nie stroni od mocnych ocen.

Fot. Flickr/TED Conference (CC BY-NC 2.0)
REKLAMA

Fot. Flickr/TED Conference (CC BY-NC 2.0)

REKLAMA

Miliarder nie ma dobrych doświadczeń z telewizyjnym show stacji BBC. Gdy w 2011 roku Tesla stawiała pierwsze kroki na rynku, trio gwiazdorów tego programu zrobiło wszystko, by jej pierwszy elektryczny model wyśmiać. Baterie auta miały się błyskawicznie rozładować, czas ich ładowania miał wynieść 16 godzin, a do tego awarii miały ulec hamulce.

Wszystko wyglądało na typową dla ówczesnego składu „Top Gear” mocno naciąganą historię tworzoną pod gotowy scenariusz, a Elon Musk postanowił nawet wnieść sprawę do sądu. Ten jednak nie podzielił jego zdania o niszczeniu przez BBC reputacji Tesli. Biznesmen jednak nie odpuścił - Jeremy'emu Clarksonowi i spółce samochodu do testu więcej nie użyczył.

Osiem lat później „Top Gear” ponownie zalazł Muskowi za skórę. W filmie na YouTube Brytyjczycy porównali najszybszy model Tesli z nowym elektrycznym Porsche. Wyścig na ćwierć mili minimalnie wygrał niemiecki samochód, ale i tym razem nie obyło się bez kontrowersji.

W piątek Elon Musk zauważył w swoim wpisie na Twitterze, że Model S podczas testu „Top Gear” był w trybie wysokiego zasięgu, który ogranicza osiągi samochodu. Musiał być na Brytyjczyków bardzo wściekły, bo dodał, że ich show powinien nazywać się „Low Gear”.

Niecałą godzinę późnej Musk zakwestionował sens Twittera, a może tylko swojej obecności w tym serwisie społecznościowym, a po chwili oznajmił, że przechodzi w tryb offline.

Autocenzura nie potrwała jednak długo, bo już w poniedziałek przedsiębiorca wrzucił nowy wpis na Twittera. Tym razem nie było o samochodach, ale o udanych testach swojego innego dziecka - SpaceX.

We wtorek było już jednak znowu o samochodach. Najpierw Musk bardzo lapidarnie skomentował artykuł serwisu CleanTechnica o próbach zmodyfikowanego Modelu S na torze Nürburgring. Znacznie więcej do powiedzenia miał w komentarzu do artykułu fanowskiego serwisu Teslarati o tym, że firma Elona Muska wzbudza wśród niemieckich producentów samochodów niepokój o swoją przyszłość.

Sieciowe, autonomiczne samochody wymagają świetnego oprogramowania. Zaawansowane fabryki także wymagają świetnego oprogramowania. Przemysł samochodowy nie jest zbyt dobry w dziedzinie oprogramowania

- napisał Elon Musk.

Na pytanie jednego z użytkowników Twittera, czy Tesla wprowadzi aktualizację swojego oprogramowania i zastosuje autoryzację dwuetapową, Elon Musk odpowiedział, że to „słuszna uwaga”. Przeprowadzamy fundamentalne zmiany w głównym oprogramowaniu Tesli - napisał. Autoryzacja dwuetapowa zaraz potem - dodał.

SEC patrzy

Dlaczego właściwie tak mielibyśmy się ekscytować twórczością Elona Muska na Twitterze? Może dlatego, że wpisom miliardera całkiem na serio przyglądają się także analitycy rynku, udziałowcy jego spółek, a nawet Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), czyli taki odpowiednik naszego KNF-u.

REKLAMA

Zdarzało się bowiem, że jego wybryki potrafiły wpłynąć na kurs Tesli, a SEC nawet raz oskarżyła Muska o wprowadzanie udziałowców w błąd, co w przypadku notowanej na giełdzie spółki jest niezgodne z prawem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA