REKLAMA

Atom uśmierci węgiel w Polsce. Budowa elektrowni jądrowej ma ruszyć jeszcze w tej dekadzie

Rząd zgodził się z większością ekspertów i uznał, że same odnawialne źródła energii nie uniosą polskiej transformacji energetycznej. Dlatego stawia na elektrownię jądrową. Wytypowano cztery lokalizacja, a budowa powinna ruszyć w 2026 r.

elektrownia-jadrowa-miejsca-pracy-emisja-CO2
REKLAMA

Zgodnie z przyjętą przez rząd „Polityką Energetyczną Polski do 2040 r.” w najbliższych 20 latach udział węgla w miksie energetycznym ma sukcesywnie spadać: z dzisiejszych ok. 74 proc. do 11-28 proc. w 2040 r. Dzięki temu mamy wpisać się w europejską neutralność klimatyczną i nie martwić się cenami emisji (te dotyczące dwutlenku węgla właśnie pobiły rekord i kosztują ponad 37 euro).

REKLAMA

To wszystko ma być możliwe dzięki elektrowni jądrowej. Jej budowa miałaby się zacząć w 2026 r., tak żeby najpóźniej w 2033 r. funkcjonował już jeden blok atomowy o mocy ok. 1-1,6 GW. Inwestycja ma pochłonąć ok. 150 mld zł. Ale to ma być dopiero początek. W kolejnych dwóch, trzech latach w sumie w Polsce ma powstać sześć takich bloków. 

Elektrownia jądrowa - cztery lokalizacje

Minister Klimatu i Środowiska w połowie stycznia, w rozmowie z RMF, przyznał, że pierwsza polska elektrownia jądrowa powstanie na Pomorzu. I jeszcze raz przy tej okazji Michał Kurtyka potwierdził, że od sukcesu planu zakładającego start budowy już w 2026 r. zależy powodzenie transformacji energetycznej w Polsce. Jeżeli chodzi o lokalizację inwestycji, to wraca temat dwóch nadmorskich miejsc: na terenie sołectwa Kopalino (w jego skład wchodzi Lubiatowo) oraz Żarnowiec w powiecie puckim. 

W przyjętej „Polityce Energetycznej Polski do 2040 r.”, jak informuje Business Insider Polska, miały znaleźć się jeszcze dwie dodatkowe lokalizacje. Chodzi o zajmowane obecnie tereny przez Elektrownię Pątnów w okolicach Konina. Taką lokalizację dla polskiej elektrowni jądrowej brał pod uwagę kilka lat wcześniej rząd Donalda Tuska. Inną propozycją jest województwo łódzkie - tam, gdzie obecnie mieści się Elektrownia Bełchatów. Zdaniem ekspertów z Instytutu Sobieskiego, gdziekolwiek ostatecznie rząd nie wskaże lokalizacji dla polskiej elektrowni jądrowej - będzie to z korzyścią dla tamtej społeczności. Ostateczna decyzja ma zapaść w 2022 r.

Oceny oddziaływania elektrowni jądrowych na gospodarkę Florydy i Teksasu wypadły na tyle pozytywnie, że ich obecność uznano za stabilne, bo niezależne od koniunktury, koło zamachowe lokalnych gospodarek

– czytamy w opracowaniu „Energetyka jądrowa dla Polski” (listopad 2020 r.).

Kto zbuduje polski atom? Francuzi kuszą coraz bardziej

Do tej pory w kontekście budowania polskiego atomu, panowało raczej powszechne przekonanie, że to Amerykanie będą budować u nas elektrownię jądrową. Tak też sugerują dotychczasowe dokonania polskiego rządu, który zawarł z administracją USA umowę dotyczącą nabycia technologii jądrowej (kontrakt jest wart 18 mld dol.).

Takie rozwiązanie sugerowała także ostatnia polityka energetyczna Stanów Zjednoczonych, które nie zamierzają najwyraźniej ustępować w tej mierze innym i biorą sprawy w swoje ręce. Stąd zeszłoroczne porozumienie z Rumunią na budowę za 8 mld dol. dwóch rektorów na rzece Dunaj. Dogadywanie się z Polską w tej mierze, to też część tej samej taktyki.

Ale teraz okazuje się, że wcale nie jest takie pewne, czy to rzeczywiście Amerykanie wybudują w Polsce pierwszą elektrownię jądrową. Przedstawiciele rządu (z pełnomocnikiem rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej Piotrem Naimskim w składzie) spotkali się z Franckiem Riesterem, ministrem odpowiedzialnym za handel zagraniczny Francji oraz prezesem zarządu EDF (największy operator nuklearny na świecie, tylko we Francji zarządza 56 reaktorami) Jean-Bernard Lévy. Francuzi przyjechali do Warszawy w konkretnym celu. Chodziło o „sfinalizowanie działań lobbingowych z polskim rządem, mających na celu pozycjonowanie doskonałości francuskiego przemysłu jądrowego”. 

Bardzo możliwe, że do wyboru między Amerykanami a Francją wtrąci się polityka. Jeszcze przed wyborami prezydenckimi w USA wydawało się, że rząd Mateusza Morawieckiego właśnie ze Stanami zjednoczonymi pod rękę będzie atomem transformował rodzimą energetykę. Ale po tym, jak w Gabinecie Owalnym nastały rządy kandydata Demokratów Joe Bidena - to już takie pewne wcale nie jest. 

Eksperci: bez atomu nie damy rady

Zdecydowana większość ekspertów uważa, że Polska bez energii atomowej nie poradzi sobie ani z transformacją energetyczną, ani z brukselskim Zielonym Ładem. Dr hab. Michał Mackiewicz, profesor Uniwersytetu Łódzkiego, uczestnik grudniowego panelu ekonomistów „Rzeczpospolitej" przekonuje, że „energetyka atomowa jest jedyną wielkoskalową, sprawdzoną alternatywą dla węgla”. W tym samym tonie wypowiedział się m.in. dr hab. Marek Kośny, prof. Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, który uważa, że „trudno w obecnej chwili wskazać inne niż atom źródło energii, które mogłoby gwarantować odpowiednie rezerwy mocy i nie wiązałoby się z emisją gazów cieplarnianych”. 

REKLAMA

Specjaliści tłumaczą, że w energetyce jądrowej, podobnie jak w innych dziedzinach życia, dokonał się spory postęp technologiczny. Można już na przykład z powodzeniem zamiast dużych elektrowni jądrowych budować małe reaktory rozproszone, budowane w klastrach. Zdaniem Adama Rajewskiego z Instytutu Techniki Cieplnej Politechniki Warszawskiej takie rozwiązanie „być może umożliwi dekarbonizację ciepłownictwa”. 

Powinniśmy oprzeć się na tych technologiach, które są sprawdzone i ulepszane od lat, elektrowniach stosowanych w energetyce francuskiej czy amerykańskiej. Francja jest ciekawym przypadkiem kraju, który za pomocą takich technologii wyeliminował prawie zupełnie paliwa kopalne z własnej energetyki

– uważa Rajewski.
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA