Unijne embargo na ropę to nic. Największy koszmar Putina to Elon Musk. Musicie zobaczyć te wyliczenia
W ciągu kilku dni określone legislacyjne ramy unijnego embarga na ropę z Rosji. Tymczasem organizacja Transport & Environment (T&E) uważa, że za bardzo nie ma co sobie tymi sankcjami zaprzątać głowy. Zdaniem jej ekspertów wywołana przez Putina wojna na Ukrainie pokazuje, że najwyższy czas zerwać z przyzwyczajeniami i postawić na elektromobilność. To doskonały moment: w przyszłym roku minie 20 lat od powstania Tesli, oczka w głowie Elona Muska.
Bez Słowacji i Węgier, z okresem przejściowym od sześciu do ośmiu miesięcy. Tak ma wyglądać w dużym skrócie embargo na ropę z Rosji, w ramach szóstego pakietu unijnych sankcji nałożonych na Moskwę za wywołanie wojny z Ukrainą. Bruksela przyspiesza rozmowy na ten temat po tym, jak stanowisko zmienił Berlin, do tej pory dosyć sceptycznie podchodzący do energetycznego bana na importowane ze Wchodu surowce.
Ustalenia w sprawie embarga na ropę z Rosji mają potrwać jeszcze kilka dni. Ale zdaniem organizacji T&E ważniejsze jest teraz coś innego. Bruksela powinna zwiększyć wysiłki w celu zapewnienia dostępu do kluczowych metali, aby w ten sposób zagwarantować bezpieczeństwo ekologicznej energii.
Kara dla Putina: zwiększenie produkcji e-aut
Działacze T&E przekonują, że najlepszym sposobem dla Europy na ukaranie reżimu Putina za jego nielegalną wojnę z Ukrainą jest przejście na pojazdy elektryczne. A nie wprowadzanie embarga na ropę. Bo w przeciwieństwie do niej nikiel i lit, czyli metale kluczowe dla produkcji akumulatorów do pojazdów elektrycznych, są w przeważającej większości wydobywane w krajach demokratycznych.
Badanie przeprowadzone przez T&E pokazuje, że obawy przed szybkim przestawieniem się na samochody elektryczne są mocno na wyrost. A przeszkodą wcale nie są kłopoty gospodarcze, a bardziej sentyment i tęsknota za tradycyjną motoryzacją.
Okazuje się, że dostępne teraz ilości litu i niklu – bez konieczności dostaw z Rosji – wystarczyłyby do wyprodukowania do 14 mln e-aut w 2023 r. To o aż 55 proc. więcej niż przewidują obecne prognozy rynkowe. Biorąc zaś pod uwagę nawet mniejsze możliwości produkcyjne przez kłopoty z dostawami surowców w następnych latach, i tak w 2025 r. będzie można wyprodukować 21 mln elektryków, czyli blisko 50 proc. więcej niż wskazują to dzisiejsze szacunki.
Bruksela powinna zadbać o dostawy metali o kluczowym znaczeniu
Przedstawiciele T&E przekonują, że Komisja Europejska powinna zawiązać jeszcze bliższe kontakty dyplomatyczno-gospodarcze z takimi krajami jak Australia, Indonezja, Kanada i Chile, w celu zapewnianie ciągłości dostaw. UE miałaby stworzyć specjalny organ, który zapewniłby ich bezpieczeństwo jeżeli chodzi o metale o kluczowym znaczeniu, pozyskiwane w sposób zrównoważony.
A co z obawami, że napięty napięty rynek surowców wywinduje ceny baterii za bardzo w górę? Eksperci zgadzają się, że długi okres niskich cen surowców spowodował niedoinwestowanie w wydobycie nowych metali, a krótkotrwałe zakłócenia w łańcuchach dostaw wywołane przez COVID-19 i wojnę na Ukrainie zwiększyły presję na ceny. Ale firmy wydobywcze i recyklingowe już na to reagują ogłaszając ekspansję, co powinno doprowadzić do stabilizacji cen w ciągu najbliższych kilku lat. W ten sposób rewolucja zapoczątkowana blisko 20 lat temu przez Elona Muska, który postanowił upowszechnić e-samochody, mogłaby uwolnić nas od szantażysty Putina.