Zrównoważony budżet pogrzebała wizyta delegacji USA. Rząd pogubił się w obietnicach
Niezbyt długo cieszyliśmy się wizją zrównoważonego budżetu. Niektórzy prorokowali wprawdzie, że rząd skoryguje go tuż po wyborach, nikt chyba jednak nie sądził, że plan wpływów państwa zdezaktualizuje się już na początku września.
Po zakończeniu rozmów między wiceprezydentem USA Mikiem Pencem a Andrzejem Dudą obaj panowie udali się na konferencję prasową. W jej trakcie przedstawiciel amerykańskiej delegacji powiedział o kilka słów za dużo.
Wiceprezydent USA podziękował Polsce za rezygnację z propozycji podatku od usług cyfrowych, który utrudniłyby wymianę handlową pomiędzy naszymi krajami.
Deklaracje Morawieckiego
Pence mógł nie wiedzieć, że polskie władze od kilku miesięcy publicznie wskazywały tę daninę jako źródło finansowania dla wydatków socjalnych.
Premier Morawiecki twierdził nawet, że kwestia wprowadzenia podatku cyfrowego była konsultowana z Angelą Merkel i Emmanuelem Macronem.
Przyglądamy się tej sprawie, ale nie tylko przyglądamy. Przede wszystkim jesteśmy jednym z głównych państw członkowskich, które za każdym razem, na każdym posiedzeniu Rady Europejskiej — i teraz za kilka dni, gdy będę w Brukseli, na pewno też będę o tym mówić: dość z rajami podatkowymi, wprowadźmy opodatkowanie również gigantów cyfrowych
– grzmiał szef polskiego rządu.
Podatek cyfrowy został też zapisany w Aktualizacji Programu Konwergencji. W 2020 r. miał przynieść budżetowi 217 mln zł. W kolejnych latach – nawet okrągły miliard. Przypomnijmy, że według obietnic premiera Morawieckiego przyszłoroczny budżet miał być pierwszym zrównoważonym budżetem w historii III RP. Teraz zieje z niego ponad 200-milionowa dziura.
Historia Francji przestrogą?
Wcześniej na wprowadzenie podatku cyfrowego zdecydowała się Francja. Rozwścieczyło to Donalda Trumpa. Danina nie przez przypadek nazywana jest podatkiem GAFA od pierwszych liter nazw: Google, Amazon, Facebook i Apple.
To właśnie amerykańscy tech-giganci najmocniej odczują zmianę polityki ze strony państw UE – nad Sekwaną 3 proc. podatek uderzy w firmy z globalnymi przychodami powyżej 750 mln euro rocznie, a w przypadku samej Francji - 25 mln euro rocznie.
Reperkusje były natychmiastowe. Pod koniec sierpnia Trump zagroził, że wprowadzi cło na francuskie wina. Podczas niedawno zakończonego szczytu G7 napięcie między oboma krajami miało zelżeć, ale groźba odwetu ze strony USA cały czas istnieje.
Być może polskie władze, nauczone tym przykładem, postanowiły nie zaogniać sytuacji. W zamian dostaliśmy przecież bliżej nieokreśloną obietnicę zniesienia wiz. I oby choć tyle udało się na ostatniej wizycie Amerykanów ugrać.