Cwani Polacy biorą L4 na 91 dni. Wykorzystują przywilej dla prawdziwie chorych
Po co udawać silne przeziębienie, katar i kaszel, by dostać od lekarza może raptem dwa tygodnie zwolnienia chorobowego, jeśli u tego samego lekarza można wydębić L4 na aż 91 dni? Niektórzy Polacy, chcący zrobić sobie wolne od pracy, nie mają już skrupułów i wchodzą w buty osób z problemami psychicznymi. Hmm, może faktycznie coś z nimi nie tak.
Wypalenie zawodowe, bo właśnie o nim mowa, zostało uznane w 2019 r. przez WHO za prawowitą chorobę medyczną, a także chorobę cywilizacyjną XXI wieku. Światowa Organizacja Zdrowia wskazała, że wynika ono z chronicznego stresu w miejscu pracy. I podała, że można je zdiagnozować po trzech objawach:
- poczucie wycieńczenia lub wyczerpania energii,
- zwiększony dystans do swojej pracy, negatywne uczucia lub cynizm wobec własnej pracy w porównaniu z okresem wcześniejszym,
- zmniejszona wydajność zawodowa, poczucie nieskuteczności i braku osiągnięć.
Wypalenie zawodowe odnosi się specyficznie do zjawisk zachodzących w kontekście zawodowym i nie powinno być stosowane do opisu doświadczeń w innych dziedzinach życia - podkreśliło WHO.
Gdy praca daje ostro w kość
W Polsce zwolnienie lekarskie z powodu wypalenia zawodowego lekarze mogą wypisywać od początku 2022 r., gdy pracownik jest przemęczony obowiązkami wykonywanymi na co dzień w warunkach długotrwałego stresu. Pracodawcy również powinni zwracać uwagę na stan zdrowia swoich pracowników, bo przepracowanie może odbić się na wykonywanych obowiązkach służbowych i przyczynić się do popełniania błędów.
Wypalenie zawodowe to jednak nie tyle stres w pracy, co cały zestaw symptomów wpływających negatywnie na kondycję psychiczną człowieka, a także fizyczną (bóle głowy, problemy żołądkowe, bezsenność, częste infekcje, a nawet depresja). I te 91 dni podarowane przez ustawodawcę to niezwykle potrzebny czas na wyhamowanie, uspokojenie skołatanych nerwów, regenerację, ustalenie pewnych granic dotyczących pracy, czy zastanowienie się nad lepszych rozdzieleniem życia zawodowego od prywatnego. W tej drodze do zmiany często towarzyszy psycholog, psychiatra, psychoterapeuta, czy grupa wsparcia. A te trzy miesiące wcale nie dają gwarancji na wyleczenie, są jedynie początkiem walki osoby mierzącej się z tym syndromem.
Epidemia styranych pracowników w Polsce
Tymczasem w Polsce mamy do czynienia z całą rzeszą pracujących ludzi ponad miarę. Z raportu OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) przeprowadzonego w 2021 r. wynika, że Polacy są w czołówce najbardziej zapracowanych osób w Europie, bo z przymusu spędzają dodatkowy czas w pracy, wyrabiają nadgodziny lub wykonują dodatkowe zadania niebędące ich obowiązkami. Średnio w 2021 r. było to 1830 godzin spędzonych w pracy. Dla porównania w tym samym okresie pracownicy z Niemiec i Wielkiej Brytanii wypełniali obowiązki służbowe krócej o odpowiednio o 481 i o 333 godziny.
Mikołaj Zając, ekspert rynku pracy i prezes firmy doradczej zajmującej się problematyką absencji chorobowej Conperio, wskazuje, że Polacy pracują dużo, choć tego nie lubią, tak samo jak niechętnie wykonują dodatkową pracę, która wykracza poza standardy godzinowe pełnego etatu albo nie należy do obowiązków na danym stanowisku.
Osoby, które znajdują się w takich sytuacjach są zmęczone przez co częściej sięgają po L4, aby odpocząć od swoich codziennych zobowiązań. W skrajnych przypadkach zdarza się, że potrafią nawet zmienić miejsce pracy – mówi Mikołaj Zając.
I dodaje, że niektórzy wykorzystują zwolnienia z przyczyny wypalenia zawodowego, pomimo dobrego samopoczucia i braku przemęczenia.
Za trzy miesiące wolnego są gotowi udawać chorych
Właśnie w ten sposób gro Polaków postanowiło wejść w buty chorych. Narzekając na ciężką pracę, udają przed lekarzem, że cierpią na wypalenie zawodowe. W tym biadoleniu ułatwiają im sprawę teleporady, bo zmęczenie i przepracowanie często bywają ciężkie w postawieniu diagnozy, a wizyta online lub telefoniczna prowadzi przez to do wielu nadużyć.
Możliwość wystawiania zwolnień lekarskich na wypalenie zawodowe wzmocniło proceder handlu L4 w naszym kraju. To za sprawą złożoności chorób psychiatrycznych oraz – niejednokrotnie - trudności w ich ocenie. Łatwiejsze jest także „kupowanie” zwolnień na maksymalny czas, czyli aż 91 dni, co może stanowić bardzo duży problem dla przedsiębiorstw – wyjaśnia ekspert.
Łowcy lewych L4
Zdaniem Mikołaja Zająca firmy, które chcą ustrzec się przed absencją chorobową, powinny zainwestować w swoich pracowników. Tu z pomocą przychodzą im wyniki badania „Dobrostan psychiczny w pracy" opracowanym przez Smartscope na zlecenie Nationale-Nederlanden, które podpowiada, a właściwie wskazują na to ankietowani pracownicy, co mogą zrobić pracodawcy, aby zadbać o dobry stan psychiczny swoich pracowników. I nie są to owocowe czwartki, ani piłkarzyki, tylko jasny system awansów i wynagrodzeń, dofinansowanie do wyjazdów urlopowych, zajęć kulturalnych czy sportowych, a także m.in. szkolenia lub zajęcia „odstresowujące". Ten ostatni czynnik wskazała jedna trzecia badanych.
Bywa jednak, że pracodawca ma obawy, że zwolnienie wykorzystywane jest niezgodnie z przeznaczeniem. Wówczas, jak wskazuje Mikołaj Zając, taki pracodawca może zlecić kontrolę, by wyeliminować przyczyny obniżonej frekwencji. Konsekwencje dla nieuczciwego pracownika mogą być opłakane.
Możliwa utrata pracy to jeszcze nie wszystko. Kontrole zwolnień lekarskich przeprowadza również ZUS i gdy zwęszy takie lewe L4, wówczas nakazuje zwrot świadczenia. Obecnie właśnie zwolnienia lekarskie wystawione za pomocą teleporad znalazły się pod lupą kontrolerów Zakładu. Jak podał „Dziennik Gazeta Prawna", ZUS zlecił gigantyczną kontrolę 23 podmiotów, które zajmują się głównie wystawianiem e-recept i e-zwolnień. Powodem jest rosnąca liczba firm, w których za 80-100 zł wystawiane jest zwolnienie lekarskie w ekspresowym tempie i to nawet bez badania czy nawet rozmowy z lekarzem.