Przedwakacyjny pogrom cenowy na stacjach paliw. Jak to możliwe, skoro Rosja pompuje ropę na potęgę?
W tym tygodniu cena benzyny na polskich stacjach paliw pokazała, że stać ją od czasu do czasu na niewielki krok w tył. Ale zdaniem ekspertów to był tylko wypadek przy pracy i nie ma co wypatrywać kolejnych obniżek. Zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest za to, że paliwa dalej będą drożeć, w czym pomagać będzie skomplikowana sytuacja międzynarodowa i brak konkretnych decyzji, które mogłyby zwiększyć podaż ropy na rynku.
Od 1 czerwca cena ropy Brent oscyluje w przedziale od 115 do ponad 122 dol. za baryłkę. Tym samym coraz bliżej nam do rekordu wszech czasów z 2008 r., kiedy za baryłkę ropy przyszło płacić ponad 147 dol. Eksperci są raczej zgodni, że to jeszcze nie jest koniec tego pochodu w górę.
Bank UBS szacuje, że we wrześniu ropa będzie już po 130 dol., a do połowy 2023 r. powinna być na poziomie 125 dol. Czyli ma być jeszcze drożej niż dzisiaj. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka.
Co tak obecnie kołysze rynkiem ropy, oprócz embarga UE na paliwo z Rosji? Możliwa recesja, niepewność jeżeli chodzi o nowe ograniczenia w Chinach, w związku z nową falą COVID-19, ale też trudności z osiągnięciem swoich limitów produkcyjnych przez państwa OPEC+. Nie bez znacznie jest również podwyższenie stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Swoje trzy grosze dorzuca także kryzys polityczny w Libii, który nie oszczędził wydobycia ropy.
Ceny benzyny w Polsce będą rosnąć
Eksperci przekonują, że nie ma co liczyć na powtórkę z zeszłego tygodnia, kiedy cena benzyny gdzieniegdzie w Polsce spadła o parę groszy. To miał być tylko jednorazowy incydent, o powtórkę którego w najbliższym czasie może być bardzo trudno. Lepieju przygotować się za to na głębsze sięganie do kieszeni.
Będzie drożej
– zapowiada dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z serwisu e-petrol.
Ekspert uważa, że taka sytuacja w pierwszej kolejności bierze się z tego, że ciągle nie pojawiło się na rynku skuteczne rozwiązanie, dzięki któremu zwiększy się podaż surowca. I dopóki to się nie zmieni, będziemy płacić na stacjach paliw coraz więcej. Ekspert z e-petrolu prognozuje, że w najbliższym tygodniu do 26 czerwca cena benzyny Pb 95 powinna oscylować w przedziale od 7,95 zł do 8 zł i trochę więcej. Z kolei diesel powinien kosztować w granicach 7,80-7,85 zł.
Embargo na ropę z Rosji to ponury żart
Tymczasem jak wykazuje „The Economist” UE zamiast odwracać się plecami do rosyjskich węglowodorów, pogłębia swoje uzależnienie energetyczne. Embargo na ropę z Rosji ustanowiono 30 maja. Ale w okresie od stycznia do kwietnia ilość rosyjskiej ropy pompowanej do UE nie zmalała, a wzrosła. Z 750 tys. do 857 tys. baryłek dziennie, czyli o 14 proc. Warto w tym miejscu przypomnieć, że przyjęte przez Brukselę embargo dotyczy wyłącznie 75 proc. importu z Rosji. Dostawy rurociągami do kilka krajów Europy Środkowo-Wschodniej będą kontynuowane, o co najbardziej zabiegali Węgrzy.
Z kolei Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) wylicza, że w maju rosyjskie wydobycie ropy naftowej wzrosło o ok. 130 tys. baryłek dziennie w porównaniu z kwietniem, do poziomu 10,55 mln baryłek każdego dnia. IEA szacuje, że tylko w maju Rosja na sprzedaży ropy zarobiła 20 mld dol., czyli o 1,7 mld dol. więcej niż miesiąc wcześniej, w kwietniu. Zdecydowanie największy udział w tym mają Indie, które z Rosji w kwietniu importowały 1 mln baryłek dziennie ropy, a w maju – 900 tys. Tymczasem do tej pory średnia Indii za cały 2021 r. wynosiła 100 tys. baryłek ropy z Rosji każdego dnia.