Sądne dni dla ropy naftowej. Wkrótce wyjaśni się, ile będziemy płacić za paliwa na początku nowego roku
Rozstrzyga się przyszłość chińskiej polityki zero-COVID, a za kilka dni zbierają się przy jednym stole przedstawiciele krajów OPEC+. Dzień później w życie wejdzie unijne embargo na import ropy z Rosji drogą morską. Trudno się dziwić, że pojawiła się niepewność, w którym kierunku rynek ropy podąży w kolejnych tygodniach. Cena surowca cały czas wydaje się być w odwrocie, ale to też może się szybko zmienić. To wszystko będzie miało wpływ na to, ile zapłacimy za paliwo na stajach paliw.
Ropa Brent kosztuje obecnie mniej niż 85 dol, a za baryłkę WTI trzeba zapłacić nawet mniej niż 79 dol. Tym samym od paru tygodni utrzymuje się trend spadkowy. Jeszcze na początku listopada ropa WTI potrafiła kosztować ponad 92 dol, a Brent przebiła barierę 98 dol. Ale to czy kierunek zniżkowy będzie podtrzymany do końca roku wcale nie jest takie pewne. Bo też rynek ropy w najbliższych dniach czekają nie lada wstrząsy i nie do końca wiadomo, jak sobie z nimi ostatecznie poradzi.
Wszystkie te rzeczy są tak znaczące dla rynków ropy, że mogą bardzo znacząco przechylić ceny z jednego kierunku na drugi - uważa Michael Haigh, szef działu badań nad towarami w Societe Generale.
To, co się wydarzy w najbliższych dniach, zaważy nie tylko na cenach surowca, ale również na notowaniach walut. A to przełoży się na ostateczne ceny paliw w detalu. Jeśli wzrośnie niepewność, ceny ropy wzrosną, a wraz z nimi kurs dolara. Będziemy wtedy musieli liczyć się z kolejnymi podwyżkami, niezależnymi od powrotu VAT-u na paliwa. Jeśli sytuację uda się opanować, pozostanie nam tylko przełknąć ewentualny wzrost cen wywołany zamieszaniem podatkowym.
Cena ropy pod presją krajów OPEC+
Nad ropą wiszą trzy potężne zagrożenia. Pierwszym jest polityka Pekinu. Kontynuowanie strategii zero-COVID ścina zapotrzebowanie energetyczne i popyt na ropę wtedy maleje. Ale czy tak będzie też w kolejnych tygodniach? To już nie jest takie pewne, po tym jak w licznych chińskich miastach wybuchły protesty. Zdecydowanie szybciej rozstrzygną się dwie inne sprawy. Już za kilka dni, 4 grudnia, spotykają się ponownie kraje OPEC+. Od co najmniej kilku dni huczy od plotek, że być może zapadnie decyzja o zwiększeniu produkcji ropy, ale szybko temu zaprzeczyła Arabia Saudyjska i inni.
Zjednoczone Emiraty Arabskie zaprzeczyły, że angażują się w jakiekolwiek dyskusje z innymi członkami OPEC+, aby zmienić ostatnie porozumienie, które obowiązuje do końca 2023 roku – stwierdził jednoznacznie Suhail al-Mazrouei, minister energii w ZEA.
W kolejnych dniach pojawiły się inne doniesienia o tym, że państwa OPEC+ być może pójdą w odwrotnym kierunku i zdecydują o następnych cięciach w produkcji, żeby wyhamować dalsze spadki cen. Dzięki tym pogłoskom ropa Brent jeszcze 28 listopada kosztowała ok. 81 dol., a już dzień później, 29 listopada osiągnęła wartość ponad 86 dol. To wzrost o przeszło 6 proc. w ciągu raptem jednego dnia.
Rosja obniża ceny ropy i szuka nowych nabywców w Azji
Strategia państw OPEC+ podążająca w kierunku dalszych cięć w produkcji ropy ma być też odpowiedzią na to, co się stanie już 5 grudnia. Wtedy właśnie wejdzie w życie embargo UE na import ropy z Rosji drogą morską. Równolegle USA, UE i inni sojusznicy chcą zakazać transportu, handlu, ubezpieczania i finansowania rosyjskiej ropy w dowolnym miejscu na świecie, o ile jej cena nie będzie na odpowiednim poziomie. Zdaniem ekspertów Moskwie trudno będzie przekierować ropę zakazaną przez Brukselę na inne regiony. A to może spowodować spadek produkcji dziennej w przyszłym roku nawet o 1,5 mln baryłek. Nie do końca wiadomo też, co w takiej sytuacji zrobi Rosja.
Na razie postępujemy zgodnie ze stanowiskiem prezydenta Putina, że nie będziemy dostarczać ropy i gazu do tych państw, które wprowadzą i przystąpią do limitu – twierdzi rzecznik Kremla Dmitrij Peskow, który dodaje, że ostatecznej stanowisko będzie znane po przeanalizowaniu dokładnie sytuacji.
Nie do końca wiadomo jaki miałby być ten limit cenowy dla ropy z Rosji. Polska chce jak najniższego pułapu, żeby ta właśnie teraz jej cena spadła poniżej 52 dol.
Jeśli limit cenowy wyniesie 65 dolarów, nie będzie to miało żadnego wpływu na rosyjski budżet - stawia sprawę jasno Mikhail Krutikhin, partner w firmie konsultingowej RusEnergy.
Zdaniem ekspertów z S&P Global Commights słabnący popyt na ropę zmusił Rosję do obniżki cen, żeby w ten sposób przyciągnąć azjatyckich nabywców.