Ropa jest najtańsza od 18 lat. Donald Trump i Władimir Putin zasiądą do rozmów
Wszystko wskazuje na to, że wkrótce skończy się przeciąganie liny w sprawie ceny ropy, która ostatnio na tak niskim poziomie była w 2002 r. Prezydenci USA i Rosji przez telefon uznali, że trzeba zacząć działać.
Wczoraj na londyńskiej giełdzie cena ropy spadła o kolejne 13,7 proc. Za jedną baryłkę trzeba było zapłacić tylko 21,93 dol., czyli najtaniej od 18 lat. Wkrótce tak niskie ceny mogą przejść do historii, bo największe potęgi naftowe wreszcie postanowiły ze sobą porozmawiać.
Jak donosi Reuters, Donald Trump i Władmir Putin w rozmowie telefonicznej ustalili, że ich przedstawiciele muszą porozmawiać o ustabilizowaniu cen ropy naftowej.
Temat rozmów tak naprawdę może być tylko jeden. Chodzi o nadmierną w tych czasach podaż, kiedy pandemia koronawirusa skutecznie ogranicza podróżowanie. Analitycy są zgodni, że przed znaczącym wzrostem zapasów ropy naftowej nie ma sensu dalej uciekać.
Benzyna i olej napędowy poniżej 4 zł
Przedstawiciele Międzynarodowej Agencji Energetycznej wyliczają, że w tym roku światowy popyt na ropę może spaść do nawet około 80 mln baryłek dziennie. Za trzy miesiące może zabraknąć miejsca na świecie do dalszego przechowywania zapasów niewykorzystanej ropy.
Przełożeniem zawieruchy, jaką pandemia koronawirusa robi na rynku paliw, są ceny na polskich stacjach. Już teraz nie powinno być większych problemów, żeby benzynę 95 zatankować poniżej 4 zł. Podobnie w przypadku oleju napędowego. Dlatego na niektórych stacjach benzynowych wprowadzono już teraz limity sprzedaży.
Koronawirus i wojna naftowa
Tania ropa to po pierwsze efekt pandemii koronawirusa, przez którą gwałtownie spadł popyt na ten surowiec, ale swoje dołożyła rozgrywającą się od paru tygodni wojna naftowa między Rosją a Arabią Saudyjską, liderem kartelu OPEC.
Członkowie kartelu OPEC – czyli Arabia Saudyjska wraz z pozostałymi krajami Zatoki Perskiej i kilkoma innymi producentami ropy – od 2016 roku ściśle współpracowały z Rosją, tworząc nieformalną grupę OPEC+. Skoordynowane cięcia pozwoliły w ostatnich latach mocno podbić ceny ropy po ich dramatycznym spadku w 2014 roku.
OPEC+ miał jednak jeden problem – stale i bardzo szybko rosnące wydobycie ropy ze złóż łupkowych w Stanach Zjednoczonych. Dość wysoka cena tego surowca sprzyjała amerykańskim firmom, które zaczęły na wielką skalę eksportować ropę, co było całkowitym novum w światowej gospodarce.
W grudniu 2019 roku Stany Zjednoczone eksportowały średnio 3,67 mln baryłek dziennie, a produkcja tamtejszego przemysłu naftowego wyniosła średnio 12,9 mln baryłek dziennie. Pod koniec lutego doszła nawet do 13,1 mln baryłek, czyli więcej niż produkują Rosja i Arabia Saudyjska. Mało tego, USA po raz pierwszy w historii więcej eksportują, niż importują tego surowca.
Rosja zrywa OPEC+
Podczas szczytu OPEC na początku marca Arabia Saudyjska i jej sojusznicy do końca byli przekonani, że Rosja da się przekonać do wspólnego zmniejszenia wydobycia, ale powiedzieli twardo „niet”. Władimir Putin miał już dość ekspansji amerykańskich producentów ropy na światowych rynkach i postanowił wykorzystać kryzys, by dokręcić im śrubę. Wydobycie z łupków jest droższe niż ze złóż konwencjonalnych, więc – już mocno zadłużone – mniejsze amerykańskie firmy mogą obecnego spadku cen nie wytrzymać.
Nieoczekiwanie nerwowo na zerwanie OPEC+ zareagowała jednak Arabia Saudyjska. Niemal natychmiast po zakończeniu szczytu ogłosiła znacznie obniżenie cen tego surowca dla zagranicznych odbiorców, a władze w Rijadzie zapowiedziały znaczne zwiększenie produkcji ropy. Ceny tego surowca spadły do tego stopnia, że amerykańscy producenci łupkowi w Teksasie nawet poprosili władze stanowe o wprowadzenie limitów produkcji ropy.
