Podatek cukrowy coraz bliżej. O ile zdrożeją małpki?
Rząd rozpoczyna prozdrowotną ofensywę. Jakby mało było jeszcze podwyżek w górę pójdzie też cena małpek i napojów słodzonych. Uzyskane w ten sposób pieniądze w połowie mają trafić do gmin, a w połowie do NFZ.
Polacy wydali w zeszłym roku na alkohol ponad 36,6 mld zł. To o 2 mld zł więcej niż rok wcześniej. A i tak te dane mogą być niekompletne, bo nie wliczają konsumpcji w gastronomii i podczas imprez masowych. Przypomnijmy, że koszt rozszerzonego programu 500+ to z kolei ok. 41 mld zł.
I wielce możliwe, że już za rok Polacy jeszcze bardziej do tego wyniku się zbliżą. Bo rząd przyjął projekt przepisów, które wprowadza opłatę do „małpek”, czyli wysokoprocentowego alkoholu sprzedawanego w opakowaniach o objętości do 300 ml. Podobna opłata będzie dotyczyć napojów słodzonych.
Wyższa cena małpek zahamuje spożycie?
Przyjęte przepisy przewidują, że przedsiębiorca sprzedający alkohol przeznaczonych do spożycia poza miejscem sprzedaży na podstawie zezwolenia - w związku z posiadaniem w swojej ofercie także napojów alkoholowych o objętości nie przekraczającej 300 ml - będzie musiał uiścić dodatkową opłatę. Rząd wyznacza ją na poziomie 25 zł od litra stuprocentowego alkoholu sprzedawanego w opakowaniach o objętości do 300 ml.
Oznacza to 1 zł od 100 ml małpki wódki 40 proc., 2 zł od 200 ml małpki wódki 40 proc. i 88 gr od 250 ml małpki wina 14 proc.
– wylicza portalspozywczy.pl.
Zdaniem Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych Polacy znowu piją tyle, co w latach 80. XX wieku przede wszystkim z dwóch powodów: niskiej ceny alkoholu i praktycznie nieograniczonemu dostępowi. Stąd propozycja PARP by iść śladem Szkocji i ustanowić cenę minimalną za alkohol.
Polski rząd idzie drogą innych i miesza w menu obywateli
Dzięki temu ma spaść spożycie w perspektywie droższych jednak „małpek”. Podobne uderzenie czeka również napoje słodzone, których konsumpcja w krajach wysokorozwiniętych ma odpowiadać za epidemią otyłości, zwłaszcza w grupie dzieci i młodzieży.
Wprowadzanie instrumentów fiskalnych jako narzędzi walki z nadmiernym spożyciem produktów słodzonych wynika z rekomendacji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), a także ekspertów krajowych, którzy zapisali ich wdrożenie jako część Narodowej Strategii Onkologicznej
- czytamy w komunikacie Centrum Informacyjnego Rządu.
W komunikacie znajdziemy jeszcze wiele odwołań do poczynań zdrowotnych innych rządów. Np. Dania już w 2011 r. jako pierwszy kraj wprowadziła podatek na tłuszcze nasycone w żywności. Węgrzy zaczęli doliczać dopłaty do żywności o niskiej gęstości odżywczej, a Francuzi do napojów słodzonych. W Portugalii zaś zdecydowano się na „podatek fastfoodowy”. Z kolei w Estonii poszli nawet krok dalej i zabronili działań marketingowych dotyczących niezdrowej żywności w przedszkolach i szkołach.
Samorządy chcą w ogóle nowego modelu handlu alkoholem
Na walkę z rosnącym spożyciem alkoholu nad Wisłą szykują się też samorządy terytorialne. Na celownik chcą wziąć właśnie przede wszystkim owe małe buteleczki, małpki. Wszak z danych firmy badawczej Synergion wynika, że Polacy codziennie kupują ich aż 3 mln. Koniec końców sprawa stanęła na Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Ustalono, że w Ministerstwie Zdrowia powołany do życia będzie zespół ekspercki, który ma się nad tym problemem pochylić i wypracować nowy model sprzedaży alkoholu w naszym kraju.
Tymczasem na rządową zapowiedź nerwowo zareagowali producenci wódki. Chcą rozmawiać z rządem i zapytać, czy taka opłata jest w ogóle legalna i kto ją powinien płacić.