Celnicy i urzędnicy skarbowi zwariowali. Żądają absurdalnych przywilejów i grożą protestem
Urzędnicy administracji celnej i skarbowej domagają się „zagrabionych” im nagród, gwarancji zatrudnienia, żeby cyfryzacja nie zabrała im przypadkiem pracy, emerytur mundurowych również dla tych, co siedzą za biurkiem, dodatkowych dni urlopu, no bo dlaczego nie, a jako wisienka na torcie: chcą być traktowani jak elita.
Gdybym nie wyjrzała za okno, gotowa byłabym pomyśleć, że jest 1 kwietnia. Hałdy śniegu sprowadziły mnie na ziemię, ale co się uśmiałam, to moje. Wszystko dzięki związkom zawodowym Służby Celno-Skarbowej i Krajowej Administracji Skarbowej, którzy grożą buntem i protestami, jeśli nie dostaną lizaka. A właściwie całego kontenera lizaków. A że Ministerstwo Finansów nie chce im ich dać, kładą się na ziemi, tłukąc rękami i nogami o ziemię jak dziecko w supermarkecie. Z tą różnicą, że żądania dzieci w sklepach są zwykle mniej absurdalne.
Emerytury dla mundurowych za biurkiem
Ale od początku. Czego właściwie chcą związkowcy? Zacznijmy od tego, że żądania związkowców dotyczą nie tylko mundurowych ze Służby Celno-Skarbowej, ale też wszystkich pracowników Krajowej Administracji Skarbowej.
A skoro o mundurach mowa… Związkowcy chcą, by zniesiono pięcioletni okres wykonywania tzw. zadań policyjnych przy przyznawaniu im emerytur mundurowych. Znaczy… chcą emerytur mundurowych za siedzenie w mundurze przy biurku? Czy tylko mi się wydaje, czy ktoś tu oszalał?
No a jak już pracują za tym biurkiem, to chcą tam pracować zawsze. Czycha na nich przecież zagrożenie - cyfryzacja państwa. Coraz więcej procesów w administracji przenosi się do internetu, działa e-urząd skarbowy - lepiej lub gorzej, ale z biegiem lat pewnie jednak lepiej. A cyfryzacja oznacza, że mniej ludzi będzie potrzebnych do pracy. Związkowcy nie chcą się z tym pogodzić i żądają gwarancji zatrudnienia. Ciekawe, jaki mają pomysł na spędzenie ośmiu godzin, jak już dojdziemy do tego etapu, że algorytmy będą pracować częściowo za nich.
Oczywiście nie wyobrażam sobie, że cyfryzacja spowoduje, że żaden urzędnik celny czy skarbowy nie będzie potrzebny, ale załóżmy, że 10 czy 20 proc. z nich już nie będzie miało co robić? I co wtedy? Mamy ich tam utrzymywać z naszych podatków, żeby mogli przez 8 godzin grać w Need for Speed?
Oddajcie „zagrabione” nagrody”
Marzenie numer trzy to "zwrot zagwarantowanych prawnie i zagrabionych środków z Uchwały modernizacyjnej". Chodzi o to, że z powodu pandemii i szukania oszczędności rząd zdecydował o zlikwidowaniu funduszu na nagrody dla tych urzędników. Tylko, jakby to powiedzieć… pandemia się jeszcze nie skończyła, a kłopoty finansowe w budżecie to dopiero się zaczną. Żądanie w tym czasie dodatków finansowych to raczej marzenie ściętej głowy.
Do tego worka należy więc wrzucić też oczekiwanie przyznania urzędnikom KAS dodatków kontrolerskich w wysokości 1 tys. zł.
Chcemy być elitą
Żeby nie było, jest też kilka mniej absurdalnych oczekiwań. Po pierwsze związkowcy oczekują od Ministerstwa Finansów stworzenia ścieżki zawodowej i jasnych zasad awansowania. I słusznie.
Nie bezzasadnym wydaje się też oczekiwanie stworzenia czegoś na kształt „komendy głównej” dla Służby Celno-Skarbowej. Być może rzeczywiście jest to potrzebne, by lepiej centralnie sterować działaniami. No, chyba że chodzi o stworzenie dodatkowych kilku etatów i możliwości awansowania, tego bym jednak nie wykluczała.
Awanse, prestiż… Związkowcy piszą wprost: pracowników KAS należy wyodrębnić ze Służby Cywilnej, bo to uniemożliwia im poprawę statusu materialnego, a w ogóle to należy im nadać „elitarny status”.
Czym charakteryzowałaby się taka „elita”? Na przykład tym, że może dłużej poleżeć pod gruszą niż reszta szaraczków. Związkowcy domagają się bowiem dodatkowych dni urlopu ponad to, co wynika z kodeksu pracy.
To jest jakieś rozwiązanie! Jak już urzędników celno-skarbowych z powodu cyfryzacji będzie za dużo, będą mogli schować się na urlopach, żeby nie było za bardzo widać, że pracy nie mają co robić.