Początek zwykle wyglądał tak samo. Jakaś ciocia z zagranicy przysłała list, za co zapłaciła znaczkiem pocztowym. I zaczynały wypełniać się klasery. Potem były monety, etykiety po zapałkach, puszki po piwie, paczki papierosów i breloki do kluczy. Tak rodziły się kolekcje. W przypadku breloków ekspertem jest Piotr Żabowski. Ma ich przeszło 8400. Chciałby je pokazać w Muzeum Narodowym w Warszawie.
Typowa meblościanka ma długość prawie całego pokoju, na jej „dachu” rząd puszek po piwie z całego świata. Maksymalnie cztery w górę: jedna na drugiej, dalej nie pozwalał sufit. A i tak większy przeciąg lekko naruszał tę konstrukcję z jakimiś w sumie 200 puszkami. Żaden wiatr za to nie przeszkadzał innym kolekcjom: paczek papierosów i pudełek z zapałek. Ładnie wypełniały głębokie wnęki w meblościance, ale w końcu miejsca i tak brakowało. Kto pamięta takie czasy PRL-u, kiedy zagraniczne opakowania po piwie i papierosach były jednym z nielicznych okien na Zachód oczami nastolatka? Jak w TV dawali tylko jedynkę, dwójkę i śnieżne Czechy? Mniej więcej wtedy właśnie tak wyglądał mój pokój, na jednym z osiedli z wielkiej płyty.
Skąd to wspomnienie? Myślałem, że to „peerelowskie hobby” umarło śmiercią naturalną. Nagle zamiast okienka pojawiły się drzwi na oścież otwarte i po sprawie. Okazuje się jednak, że się myliłem. To, że zbieractwo ciągle żyje w różnych formach – było dla mnie oczywiste. Ale w połączeniu z jednym z symboli słusznie minionej epoki już niekoniecznie. Zapytałem swoich 10- i 13-letnich synów, czy wiedzą, co to jest „brelok” i patrzyli na mnie jak na wariata. Zobaczyłem w ich oczach niewypowiedzianą prawdę: chłopie, o czym ty mówisz, znowu cię wzięło na te nudne wspomnienia, jak to kiedyś nie było internetu albo komórek. W świecie przeróżnych gadżetów marketingowych, AirTagów i innych lokalizatorów brelok na klucze jest po prostu passé.
Ale nie dla Piotra Żabowskiego, pracownika jednej z warszawskich agencji PR, który okazuje się, że też ma duszę kolekcjonera. Odkrył ją – jak wielu z nas – przy okazji wypełniania kolejnych klaserów na znaczki pocztowe czy zbierania pocztówek. „Oczywiście impuls do kolekcjonowania przychodził niespodziewanie i najczęściej trwał krótko, po czym wygasał” - przyznaje dzisiaj Piotr.
Brelokowe poszukiwania z tatą na rowerze
Dla dzisiejszego piarowca breloki miały być tylko kolejnym etapem kolekcjonerskiej zajawki. Łatwo przyszło, pewnie równie łatwo pójdzie. Ale nie tym razem. Breloki do Piotrka „przyczepiły się” jak miał 13 lat i zostały z nim do dzisiaj.
W początkowym etapie nie dzieliłem breloków na te z okresu PRL i nowsze. Po prostu zbierałem breloki, do mojego zbioru trafiały różne egzemplarze, które akurat były dostępne w okolicznych kioskach lub sklepach papierniczych czy z zabawkami
– wspomina kolekcjoner breloków.
W poszukiwaniu nowych okazów przemierzał wzdłuż i wszerz swoje rodzinne miasto, czyli Płock. Miał w tym też wsparcie taty, który zabierał go na rowerowe wycieczki w bardziej odległe dzielnice miasta, skąd udawało się przywozić kolejne brelokowe „trofea”.
Puszki, butelki, papierosy, scyzoryki, kolorowe zwierzęta – teraz, z perspektywy dwóch dekad, muszę stwierdzić, że lata 90. były niesamowitym okresem, jeśli mówimy o brelokowym designie
– przekonuje Piotr.
Po pewnym czasie rodowity płocczanin postanowił skoncentrować się wyłącznie na brelokach z czasów PRL. Dzisiaj w tym celu przeszukuje serwisy aukcyjne, czasem grupy skupiające kolekcjonerów. Ale zdarzało mu się też np. odwiedzać bazar staroci na warszawskim Kole. Obecnie jego cała kolekcja – nie tylko polskie pamiątki sprzed 1989 r. - to ponad 8400 breloków. PRL jest tutaj reprezentowany najliczniej: takich „zawieszek” dawnego ustroju Piotr ma kilka tysięcy. Najstarsze pochodzą z lat 50. i 60. ubiegłego stulecia.
Być w centrum brelokowego wzrostu
Kolekcjoner z Warszawy jest przeciwny szufladkowania breloków jako zwykłego wisiorka na łańcuszku, który zakończony jest kółkiem albo karabińczykiem. „W przypadku breloków z PRL można mówić przecież o pewnej spuściźnie, dziedzictwie polityczno-gospodarczo-społecznym minionych czasów. Te plastikowe, metalowe czy skórzane przedmioty były przede wszystkim ważnym elementem ówczesnej propagandy” - przypomina. Przekonuje, że breloki z PRL-u są niczym kapsuła czasu – w magiczny sposób pokazują, jak żyli nasi rodzice i dziadkowie, gdzie pracowali, czym się interesowali, czego słuchali.
Ważną częścią mojej kolekcji są breloki z szeroko pojętej popkultury z czasów PRL, na przykład z wizerunkami Bruce’a Lee, Bonanzy, Czterech Pancernych i psa, zespołów ABBA czy Modern Talking
– uważa Piotr Żabowski.
Dzisiaj peerelowskie breloki to nie tylko spojrzenie w przeszłość, ale też inwestycja w przyszłość. „Skrupulatnie dobieram egzemplarze, które chcę mieć w kolekcji. Ufam, że ich wartość będzie rosnąć, że znajdzie się więcej osób chętnych i przekonanych co do tego, że warto traktować stare breloki jak lokatę kapitału” - nie ma wątpliwości kolekcjoner. I faktycznie: w sieci dziś bardzo łatwo znaleźć przedmioty z minionej epoki, wtedy warte kilka złotych, które dzisiaj bez problemu osiągają cenę kilkudziesięciu czy stu złotych.
Nie ulega wątpliwości, że wraz z wiekiem, unikalnym czasem powstania, niepodrabialnym designem, zmniejszającą się podażą czy swoistym know-how potrzebnym do stworzenia – ich wartość po prostu będzie rosnąć. I ja chcę być w centrum tego wzrostu
– zapowiada Piotr.
Najwięcej na rynku kolekcjonersko-aukcyjnym jest breloków PRL-owskich z nazwami firm, często już nieistniejących. Jak tłumaczy brelokowy kolekcjoner: naturalną praktyką w przeszłości było to, że zakłady pracy, kombinaty, zrzeszenia, kopalnie czy huty wręczały breloki swoim pracownikom w dowód uznania albo jako formę gadżetu, który utożsamiał obdarowanego z danym miejscem pracy. Umieszczano na nich daty ważnych jubileuszy albo istotnych wydarzeń, np. udziału w targach gospodarczych. Obdarowywano nimi zagraniczne delegacje z zaprzyjaźnionych państw bloku wschodniego. Upamiętniano wydarzenia sportowe, kulturalne oraz społeczne, jak np. 500-lecie urodzin Mikołaja Kopernika (1973 r.).
Osobną kategorią są breloki związane z motoryzacją – to właśnie te z wizerunkami fiata 125p, fiata 126p, jelcza, autosana, stara, nysy albo syreny osiągają dziś najwyższe kwoty na aukcjach
– przekonuje Żabowski.
Szkło powiększające, notatnik, popielniczka
Piotr zdobywa swoje breloki z bardzo różnych źródeł. Dlatego uzbieranie minikolekcji dedykowanej jednemu zakładowi lub zrzeszeniu, jak np. Polmo, Unitra, Stomil, PZL czy Universal zabiera zawsze trochę czasu. I cierpliwości. Tej ma aż nadto – zwłaszcza kiedy słyszy pytanie o najbardziej ulubiony „okaz” w swoim brelokowym stadzie.
Chciałbym móc odpowiedzieć na nie szczerze, ale nie potrafię. Może odpowiem przewrotnie: lubię, gdy dany brelok, poza wartością estetyczną, prezentuje jeszcze jakąś wartość dodaną
– odpowiada.
Przypomina też, że wiele breloków poza swoją podstawową funkcją – jako zawieszka do kluczy – miało też dodatkowe zastosowanie. „Mam na myśli na przykład breloki scyzoryki, metrówki, szkła powiększające, latarki, obcinacze do paznokci, otwieracze do butelek, przyborniki do szycia, notatniki, długopisy, a nawet małe popielniczki” - wylicza kolekcjoner.
Przy okazji powiększania zbioru zdarzają się różne sytuacje. Kiedyś w internecie Piotr odnalazł perełkę: oryginalne kluczyki do fiata 125p z dołączonym brelokiem z logiem Fiata. Okazało się, że właścicielem był dumny posiadacz tego auta, którym jeździł przez 10 lat, po czym przesiadł się do skody favorit. Sprzedający usłyszał od kolekcjonera, że jego przedmioty zyskają drugie życie jako ciekawe obiekty w kolekcji. Tak mu się spodobał ten pomysł, że Piotr otrzymał od niego dodatkowo oryginalny dowód rejestracyjny tego fiata z 1975 roku oraz kolorowe pamiątkowe zdjęcie, na którym doskonale widać ów samochód. W ten sposób stał się spadkobiercą historii o niebieskim fiacie 125p z Gdańska.
Ciekawostką w mojej kolekcji jest metalowa popielniczka z wizerunkiem Bolka i Lolka. Kto wpadł na pomysł, aby umieścić bohaterów najsłynniejszej polskiej bajki na przedmiocie przeznaczonym dla dorosłych, już chyba na zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą
– wspomina.
Przez Instagram, do Muzeum Narodowego
Ponad 8400 breloków robi wrażenie. Ale jak taką gigantyczną kolekcję przechowywać? „Na początku eksponowałem je na jednej ze ścian w swoim pokoju w domu rodzinnym. Z czasem cenniejsze egzemplarze, po delikatnym wyczyszczeniu, wkładałem do specjalnie kupionych w tym celu woreczków strunowych” - odpowiada Żabowski. Kilka tysięcy breloków, każdy zapakowany w osobny woreczek strunowy, trzyma obecnie w specjalnych pojemnikach. Ma je podzielone na kategorie, dlatego dość łatwo jest mu się poruszać, gdy chce znaleźć konkretny egzemplarz.
W niedalekiej przyszłości mam w planach gruntowne skatalogowanie mojej wciąż powiększającej się kolekcji. Każdy brelok zostanie sfotografowany i opisany, każdy otrzyma indywidualny numer
– obiecuje.
Myśli też o założeniu profilu na Instagramie, który będzie skierowany do anglojęzycznych odbiorców. Jak przekonuje: chce wyjść poza granice Polski i dotrzeć np. do osób z USA. Zainteresować ich, zaciekawić. Piotr zawsze też chętnie dzieli się wskazówkami. Radzi bacznie przyglądać się aukcjom motoryzacyjnym, ponieważ wiele osób czuje ogromny sentyment do polskich marek samochodów. Rosnącą popularnością, jego zdaniem, cieszą się także breloki LOT-u, Unitry, Orbisu, WSK Mielec czy Stoczni Gdańskiej im. Lenina.
Warto zatrzymać się ponadto przy egzemplarzach związanych z ustrojem i polityką Polski Ludowej. Zwrócić uwagę na breloki Milicji Obywatelskiej, ORMO, ale też Solidarności czy upamiętniające wydarzenia sportowe, na których tryumfy święcili polscy sportowcy, głównie piłkarze
– podpowiada.
A co w planach? Żabowski chce zainteresować swoim zbiorem Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, instytucje kultury jednostki publiczne badające historię Polski. „Uważam, że tak kompleksowe podejście do tematu breloków, jakie prezentuję, zasługuje na uznanie i docenienie. Chciałbym zobaczyć efekt mojej 20-letniej pasji na wystawie stałej w warszawskim Muzeum Narodowym w Galerii Wzornictwa Polskiego albo w powstającym właśnie Muzeum Historii Polski. Dlaczego? Ponieważ breloki niosą za sobą niesamowity ładunek emocji i historii, przybliżają burzliwe dzieje PRL. Ponadto zachwycają wzornictwem. Są prawdziwym znakiem tamtych czasów. Chciałbym ocalić je od zapomnienia” - przekonuje.