Bitcoin nie był tak wysoko od początku listopada. Psychologiczna granica została pokonana dzięki dwóm doniesieniom. Pierwszym jest hamująca inflacja w Stanach Zjednoczonych, a drugim pozytywne wieści od śledczych badających sprawę FTX-a. Udało się im zabezpieczyć 5 mld dol. w środkach z upadłej giełdy.
W sobotę bitcoin osiągnął dawno niewidywany poziom - w najwyższym momencie za jedną monetę płaciło się aż 21, 299 tys dol. To wzrost z 16,5 tys. dol., ile najpopularniejsza kryptowaluta była warta w grudniu.
Bitcoin rośnie od początku roku - to już 29 proc.
Dzięki wzrostom na bitcoinie cały rynek kryptowalut poszedł do góry, a jego kapitalizacja przekroczyła bilion dolarów (na 14 stycznia to 1 bilion 24 miliardy). Bitcoin odpowiada za jego największą część - 40 proc.
Zyskiwały również inne kryptowaluty - oto ich wzrosty w ujęciu tygodniowym:
- ether - 22 proc.
- cardano - 29 proc.
- BNB - 17 proc.
- dogecoin - 20 proc.
- solana - 70 proc.
Dobra wiadomość: kryptowaluty w końcu rosną. Zła: wciąż są skorelowane z odczytami gospodarczymi
Sean Farrell, strateg firmy Fundstrat, sugeruje w Bloomberg, że wzrost powiązany jest z doniesieniami o hamującej inflacji. Według specjalisty rynek kryptowalut ma wciąż być silnie powiązany z sytuacją gospodarczą – korelację obserwujemy już od czasów pandemii.
Nie jest to najszczęśliwsza obserwacja, gdyż kryptowaluty miały stanowić alternatywną formę oszczędzania w stosunku do tradycyjnego systemu finansowego. Mówiąc prościej: kiedy nie dało się zarobić na walutach czy akcjach, to bitcoin miał przynosić zwroty. Takie zjawisko niestety nie ma miejsca.
Pozytywnie nastrajać mogą za to doniesienia z postępowania likwidacyjnego giełdy FTX. Likwidatorom udało się bowiem odzyskać środki warte 5 mld dol. Choć sama giełda była warta 32 mld dol., zabezpieczenie części środków zostało przywitane z ulgą przez wierzycieli.