Mieszkań z takim wyposażeniem jak na Śląsku nie znajdziesz nigdzie na świecie. Żart tak mało śmieszny, że aż straszny
Developerzy na terenach śląskich gmin muszą niekiedy grać w rosyjską ruletkę. Trzeba się nieźle napocić, żeby zgrabnie ominąć szkody górnicze albo dawne biedaszyby i nie narażać przyszłej inwestycji na katastrofę a samych mieszkańców na spore ryzyko. Można tym też aż tak bardzo się nie przejmować. Różnie bywa.
Budowa mieszkań wyraźnie zwolniła, ale wciąż nie brakuje dziwnych inwestycji będących pamiątką po nie tak odległym w czasie boomie. Po Katowicach krąży na przykład żart, że na osiedlu, które powstaje przy ul. Daszyńskiego (dzielnica Wełnowiec-Józefowiec), zamontowane będą czujniki antymetanowe, takie same jak w kopalniach.
Inwestycja realizowana jest na terenie dawnych biedaszybów, który geologicznie przypomina ser szwajcarski. Dowcip mało śmieszny, ale postanowiliśmy sprawdzić, czy to wyłącznie wyraz kpiny, czy może coś jest na rzeczy.
Skontaktowaliśmy się w tej sprawie zarówno z inwestorem, czyli krakowską spółką Acatom Sp. z o.o. Sp. k., jak i z katowickim magistratem. I tu, i tu przekonują, że wszystko w porządku i nie ma powodu, żeby robić jakikolwiek hałas.
Osiedle powstaje na terenach dawnej eksploatacji węgla
Dotarliśmy do pracy badawczo-usługowej Głównego Instytutu Górnictwa w Katowicach pt. „Ocena Pogórniczego zagrożenia dla budowlanego zagospodarowania terenu przy ulicy Daszyńskiego w Katowicach”. Dokument powstał na zlecenie firmy MTWW Architekci Sp. z o.o. Sp. k., która zaprojektowała katowickie osiedle dla Acatomu.
W opracowaniu GIG czytamy, że na terenie, na którym krakowski developer buduje właśnie osiedle mieszkaniowe pod koniec XIX wieku eksploatację węgla na głębokości zaledwie 15-135 m prowadziła kopalnia „Hohenlohe”.
Inwestor: nie ma powodów do niepokoju
Inwestor i miasto utrzymują, że wszystko jest w porządku. Monika Grudzień przekonuje, że Acatom dotrzymał najwyższej staranności w trakcie wykonania pełnego rozpoznania, w tym geologicznego, terenu inwestycji.
Miasto mówi w podobnym tonie: mamy stosowną dokumentację, nie ma powodów do obaw. Rzecznik prasowa Urzędu Miasta w Katowicach Ewa Lipka utrzymuje, że w ramach prac planistycznych ten temat był rozpoznawany w ramach uzgodnień z Okręgowym Urzędem Górniczym.
Kiedyś były płytkie biedaszyby, a teraz powstaną tam mieszkania
Z dokumentacji przygotowanej przez GIG wynika, że jednym z najpłycej wybieranym w tym miejscu pokładem węgla w latach 1881-82 był obszar działek w części południowo-zachodniej, czyli pokład 504, gdzie węgiel wybierano zaledwie z głębokości 15-19 m.
Jeszcze płycej było w pokładzie 510, gdzie w latach 1886-1897 węgiel był wybierany z głębokości zaledwie 5-6,5 m. W zleconym przez inwestora opracowaniu czytamy, że wiąże się to z zagrożeniem w postaci nierównomiernego osiadania terenu oraz powstawaniem szczelin i spękań. Mogą tu występować też pustki i zapadliska. Co więcej: wyniki analizy kilkunastu przypadków zapalenia się węgla w okresie ostatnich 40 lat w północnej części Katowic wskazują, że również na omawianym terenie przy ul. Daszyńskiego istnieje niebezpieczeństwo niekontrolowanej emisji gazów do atmosfery oraz budynków mieszkalnych.
Dalsze analizy na tym terenie wykazały, że w pokładzie 504 jest jeszcze niewybrany węgiel. A na głębokości 33-35 m stwierdzono obecność pustek. Z kolei na głębokości 16,5-18 m ma znajdować się jeszcze stara obudowa biedaszybu.
Czujniki na obecność metanu to nie żart
Wychodzi na to, że żart o czujnikach metanu w budynkach mieszkalnych przy ul. Daszyńskiego w Katowicach nie był wyssany z palca. Ktoś tylko lekko ubarwił rzeczywistość. Okazuje się bowiem, że w tym samym opracowaniu wykonanym na zlecenie inwestora eksperci z GIG-u zalecają developerowi wyjątkowa ostrożność.
Postępowanie inwestora z Krakowa nie do końca rozumie architekt Jacek Heyda projektant pobliskiego osiedla OPT, nagrodzonego wyróżnieniem Stowarzyszenia Architektów Polskich. Przypomina, że przed rozpoczęciem budowy osiedla, które zaprojektował, analizy również wykazały ubytki w terenie. Jednak przed projektem i rozpoczęciem budową jednak je wypełniono.
Nie obyło się jednak bez ograniczeń: można tam stawiać budynki liczące najwyżej 3,5 kondygnacji. Tymczasem krakowski developer chce wybudować większe konstrukcje, dodatkowo z dwukondygnacyjnymi garażami podziemnymi. W sumie 131 mieszkań, 182 miejsca w podziemnym garażu i 197 miejsc postojowych.
W tej sprawie do prezydenta Katowic Marcina Krupy zdecydowali się napisać też przedstawiciele Partii Zielonych, którym nie spodobała się zorganizowana na tym terenie wycinka drzew.