Amerykańska kompromitacja w Afganistanie nie jest rynkowym gejmczendżerem, choć na pewno nie służy giełdom, gdy pojawiają się doniesienia o kolejnych zachorowaniach w Azji i w Europie i możliwych problemach w globalnym handlu.
Słabe dane z Chin – spadek produkcji przemysłowej plus problemy w drugim największym porcie, czwarta fala covida, wreszcie talibowie w Kabulu powodują, że początek tygodnia nie zaczął się dobrze na giełdach.
W Chinach i Japonii od początku sesji było czerwono, Nikkei większość sesji poruszał się na dużym ponad 1,5-proc. minusie.
Na Dalekim Wschodzie największym problemem wydają się być słabe dane z chińskiej gospodarki i problemy w Ningbo, drugim największym porcie Państwa Środka i trzecim świata. Dane o 1,3-proc. dynamice japońskiego PKB są bowiem oceniane raczej pozytywnie.
Otwarcie w Europie wyglądało gorzej niż w Azji, na zielono otworzyły się zaledwie dwa, trzy rynki. Indeksy na największych europejskich giełdach w Londynie, Niemczech i Francji traciły od 0,2 do 0,6 proc.
Czekamy na kolejny rekord WIG20?
W Warszawie WIG i WIG20 rozpoczęły dzień 0,5-proc. spadkami. Nie jest to jednak rozpaczliwe tąpnięcie i z obecnych pozycji indeksy łatwo mogą wybić się ponad ubiegłotygodniowe zamknięcia. To tym bardziej prawdopodobne, że u nas poniedziałkowemu cofnięciu sprzyjały rekordy, jakie bił w ubiegłym tygodniu WIG20.
Indeks skupiający największe spółki notowane na giełdzie w Warszawie dosłownie w ostatnich minutach sesji osiągnął najwyższy poziom w historii – 2302 pkt. Teraz nowy cel to 2350 pkt.
W poniedziałek w pierwszej godzinie sesji wśród największych spółek najlepiej radziły sobie Dino, Tauron i JSW, a najgorzej: brylujący w piątek CD Projekt oraz Mercator i Allegro.
Kompromitacja w Afganistanie nie zaszkodzi giełdom
Kamil Cisowski, analityk Xeliona, napisał w porannym komentarzu, że w poniedziałek uwaga rynków skupiła się co prawda na kompromitującej ewakuacji Amerykanów z Afganistanu, ale jego zdaniem nie będzie to miało wielkiego przełożenia na to, co się dzieje na rynku.
Po 20 latach kraj zostaje oddany we władanie talibom, którzy w kilka dni rozbili wyszkolone przez Wuja Sama jednostki, przejmując sprzęt wojskowy warty 88 mld. dol. W sumie przez dwie dekady Amerykanie utopić mogli pod Hindukuszem według niektórych wyliczeń nawet 2,5 bln dol. Niemniej jednak: