Ktoś wynosi z rosyjskich linii wszystkie tajemnice. Ta jest wyjątkowo kompromitująca
Rosyjska branża lotnicza dostała pewien czas temu zakaz raportowania do regulatorów, bo Władimir Putin nie chce, by świat obserwował na żywo, jak sypią się samoloty należące do czołowych linii w kraju. Mimo to do opinii publicznej non stop przedostają się informacje, które pokazują, że przewoźnicy są w coraz gorszej kondycji. A, to, co wyciekło właśnie z pokładu Aerofłotu, można śmiało uznać za całkowitą kompromitację.
„The Moscow Times” dotarł do instrukcji służbowej przeznaczonej dla pracowników pokładowych Aerofłotu. Notatka pojawiła się na Telegramie i dotyczy firmowej polityki dotyczącej... uzupełniania papieru toaletowego oraz papierowych ręczników i chusteczek.
Aerofłot oszczędza pieniądze
Szefostwo narodowego przewoźnika Rosji uznała, że ścisłe pilnowanie wyżej wymienionych, może przynieść linii pewne oszczędności, Personel ma po każdym locie chować wszystkie akcesoria z toalety, plombować i oznaczać datą. Chodzi o to, by pasażerowie nie mieli pokusy schowania rolki pod pazuchą i wyniesienia jej do domu. Od teraz chusteczki i ręczniki mają być schowane przed wzrokiem klientów (poza tymi egzemplarzami, które są w użyciu oczywiście).
Testy są prowadzone między 3 a 10 czerwca na trasach ze Stambułu i Antalyi. Dziennik pisze, że na instrukcji widniało ostrzeżenie, że jej rozpowszechnianie jest zabronione. Mimo to jej treść zna już cały świat.
Ktoś sypie rosyjskie linie
To nie pierwsza taka sytuacja, choć z wizerunkowego punktu widzenia jest chyba najbardziej dotkliwa dla państwowego przewoźnika. Przypomnijmy – mówimy tu o zdecydowanie największej linii lotniczej w kraju, która może bez problemu dostać potężne wsparcie finansowe od Skarbu Państwa. Przed pandemią Aerofłot miał ambicje podboju Europy. Dzisiaj potajemnie rozsyła wiadomości, grożąc stewardessom konsekwencjami za stratę papieru toaletowego.
Mimo odgórnego zakazu dotyczącego wysyłania raportów o stanie rosyjskiego lotnictwa za granicę wciąż dowiadujemy się nowych rzeczy o problemach nękających przewoźników. Przykład? Niedawny wyciek dokumentów rosyjskiej agencji lotniczej Rosaviatsia, z którego dowiedzieliśmy się, że niektóre rosyjskie linie z premedytacją zostawiły samoloty za granicą, by leasingodawcy mogli je sobie odebrać. Pomimo wyraźnego sprzeciwu ze strony Władimira Putina.
Wcześniej podobną wtopę zaliczyło Ministerstwo Transportu. W ujawnionym przez „Kommiersant” dokumencie czytaliśmy, że w drugiej połowie tego roku maszyny Boeinga i Airbusa trzeba będzie rozkładać na części pierwsze i zastanawiać się, co można wykorzystać do naprawy innych samolotów. Rząd na ratunek pogrążonej w kryzysie branży chce rzucić niemal 10 mld dol.
O czym świadczy ta seria nieszczęśliwych dla Rosjan wycieków? Morale w sektorze lotniczym muszą być naprawdę niskie. Przedstawiciele firm, które leasingowały przewoźnikom samoloty, mówili zresztą, że kradzież maszyn jest efektem nacisku z góry. Prezesi rosyjskich linii doskonale mieli zdawać sobie sprawę z położenia swoich firm i tego, jak dewastujący wpływ na ich działalność będą miały zachodnie sankcje. Od momentu wybuchu nie mają jednak praktycznie nic do gadania. Kto wie, czy tajne raporty nagle pojawiające się na biurkach dziennikarzy nie są efektem silnej branżowej frustracji.