Prezydencki bój w USA zahaczył o klimat. Joe Biden chce położyć na stół 2 biliony dolarów
Wielkimi krokami zbliżamy się do najważniejszych prezydenckich rozstrzygnięć w Stanach Zjednoczonych. A skoro spór o to, kto jest lepszy Trump czy Biden musi być w centrum uwagi, to najlepiej poruszyć w tym celu temat-rzekę, w którym zawsze dużo się gada, a mało robi. Zmiany klimatu wydają się do tego idealnym kandydatem.
Amerykański dyskurs o klimacie może wyjść na inny poziom, bo swoje „trzy grosze” postanowił dorzucić kandydat demokratów na fotel prezydenta USA.
Zmiany klimatu: Biden kładzie na stół 2 bln dol.
Joe Biden przedstawił swój plan na walkę ze zmianami klimatu. Jego głównymi filarami jest tworzenie miejsc pracy i sprawiedliwość ekologiczna. Zapowiada też w tym zakresie szeroko zakrojoną interwencję rządową. M.in. dotyczącą zwiększenia liczby pojazdów elektrycznych na amerykańskich drogach bezemisyjnej energii elektrycznej, czy efektywności energetycznej w całej gospodarce. A to wszystko za 2 bln dol. inwestycji federalnych.
Są to najbardziej krytyczne inwestycje, jakie możemy poczynić dla długoterminowego zdrowia i witalności amerykańskiej gospodarki oraz bezpieczeństwa Amerykanów
- przekonywał Joe Biden w rodzinnym Wilmington.
Neutralność klimatyczna szybciej o cztery lata?
Joe Biden tym samym chce szybciej osiągnąć neutralność klimatyczną. Zerowa emisja netto powinna nastąpić w USA nie w 2050 r. a w 2046 r. Kontrkandydat Donalda Trump w ten sposób chce uwieść także część republikańskiego elektoratu, którego większość popiera jednak porzucane właśnie Porozumienie Paryskie.
Nie bez znaczenia dla pojawienia się klimatycznych argumentów w amerykańskiej kampanii prezydenckie ma też fakt, że bardzo możliwe, iż do decydującego starcia dojdzie an Florydzie, czyli w stanie, gdzie dynamika zmian klimatu jest coraz bardziej odczuwana.
Wszystko też wskazuje na to, że dyskusja o zmianach klimatu już na stałe zagościła do polityki. Widać to także na europejskim podwórku, gdzie właśnie zaczynają się negocjacje dotyczące budżetu UE na lata 2021-2027. Już na starcie Peter Altmaier, niemiecki minister gospodarki i energii, zasugerował, że do końca 2020 r. kraje członkowskie powinny wypracować wspólny cel emisyjny na poziomie 55 proc. do 2030 r. Przy okazji o tym, że jego kraj łoży rekordowe sumy - jak wskazuje raport Investigate Europe - na obronę paliw kopalnych na niemieckim rynku energetycznym nie zająknął się nawet słowem.
Donald Trump uważa, że porozumienie paryskie to hucpa. Zwolennik hasła „America first!” już rozpoczął procedurę wycofywania się z tej międzynarodowej umowy, którą w 2015 r. pospinało w sumie 195 państw. Wszystko zakończy się za parę miesięcy, w listopadzie, akurat wtedy, kiedy Amerykanie będą sobie wybierać prezydenta.
Administracja obecnego prezydenta USA podkreśla, że ich model postępowania względem emisji gazów cieplarnianych „jest realistyczny i pragmatyczny” i ma przemawiające za tym argumenty. Międzynarodowa Agencja Energii przyznała, że w 2019 r. Stany Zjednoczone odnotowały największy spadek emisji CO2.