Jeśli nie zatrzymamy zmian klimatu, to niedługo będziemy mieć setki milionów migrantów na świecie
Słusznie czy niesłusznie grupa ok. 30 imigrantów u granic z Białorusią wywołała w Polsce burzę polityczną. A co się stanie jak będzie ich kilka milionów?
Zmiany klimatu mogą za niedługo dać mocno w kość nawet największym sceptykom, jeżeli tylko postępujące globalne ocieplenie zacznie zmuszać ludzi do przeprowadzki. Najnowszy raport Banku Światowego wskazuje, że to bardzo prawdopodobne. Ale nie będą to migracje, jakie do tej pory znali ludzie, organizowane najczęściej ze względu na wojnę lub biedę. Uciekający przez zabójczą aurą będą mieli zero-jedynkowy wybór: albo gdzieś umkną, albo umrą.
„To jest nasza humanitarna rzeczywistość i obawiamy się, że będzie jeszcze gorzej, a podatność na zagrożenia będzie jeszcze bardziej dotkliwa” – mówi prof. Maarten van Aalst, dyrektor Międzynarodowego Centrum Klimatycznego Czerwonego Krzyża.
Zmiany klimatu, czyli 200 mln migrantów
Bank Światowy uważa, że jeżeli w ciągu następnych trzech dekad ludzie nie podejmą działań w celu ograniczenia globalnych emisji i zniwelowania różnic w rozwoju, to zmiany klimatu zmuszą nawet 200 mln ludzi do przeprowadzki. Skalę możliwej migracji klimatycznej zaprezentowano w trzech scenariuszach. Najbardziej pesymistyczny zakłada wysoki poziom emisji gazów cieplarnianych i nierównomierny rozwój. Wtedy ok. 216 mln ludzi z Ameryki Łacińskiej, Afryki Północnej, Afryki Subsaharyjskiej, Europy Wschodniej, Azji Środkowej, Azji Południowej oraz Azji Wschodniej i Pacyfiku będzie musiała się przemieszczać w ramach jeszcze swojego kraju.
Najbardziej ten problem wtedy miałby dotknąć Afrykę Subsaharyjską, gdzie do migracji zmuszonych byłoby 86 mln ludzi. Kiepsko ma też być w Afryce Północnej, gdzie przemieszczać się z tego powodu będzie ok. 19 mln osób. Ma to dotyczyć głównie niedoborów wody w Tunezji, północno-zachodniej Algierii i zachodnio-południowym Maroku. W Azji Północnej, zwłaszcza w Bangladeszu – podobny los czeka 19,9 mln ludzi. Z kolei najbardziej optymistyczny scenariusz przewiduje, że 44 mln ludzi będzie zmuszona opuścić swoje domy.
Punkty migracji już w następnej dekadzie
Autorzy najnowszego raportu Banku Światowego przestrzegają, że wcale nie mówią o bardzo dalekiej przeszłości. Zapalne punkty migracji mają tworzyć się już w tej dekadzie. I to zarówno na obszarach, które w następnych latach przez nieznośną pogodę będą opuszczane, jak i te, które migranci klimatyczni będą wybierać na swój nowy dom. Jak można temu jeszcze zaradzić? Bank Światowy widzi tylko jedną receptę: intensyfikację działań, które mają na celu ograniczyć globalne ocieplenie do 1,5 st. C i inwestowanie w zielony rozwój. Zgodnie z porozumieniem paryskim.
I to nie jest żaden przyszły problem, tylko jak najbardziej występujący tu i teraz. W kwietniu br. swoje dane opublikował Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR). Wynika z nich, że liczba osób, które zmuszane są do przeprowadzki głównie przez zmieniający się klimat wzrosła od 2010 r. do 21,5 mln ludzi. Sporym, coraz częściej występującym zagrożeniem jest podnoszenie się poziomu mórz. Co gorsza: w ostatnich 30 latach liczba mieszkających na obszarach przybrzeżnych, w wysokim stopniu zagrożonych, wzrosła ze 160 do 260 mln.
Aż 90 proc. tych ludzi to mieszkańcy ubogich krajów rozwijających się i małych państw wyspiarskich. Przykładem jest Bangladesz. W ciągu niespełna trzech dekad, do 2050 r. zatopionych ma być ok. 17 proc. kraju, w efekcie czego ok. 20 mln ludzi straci dach nad głową. Institute for Economics and Peace, australijski międzynarodowy think-tank, w Rejestrze Zagrożeń Ekosystemu z września 2018 r. przewiduje, że tylko z powodu coraz wyższego poziomu mórz i oceanów do 2050 r. co najmniej 1,2 mld ludzi może być przymusowo wysiedlona.