REKLAMA

Najbogatsze kraje wydają tyle samo na ekologię, co na dopłacanie do paliw kopalnych

Zmiany klimatu w ciągu ostatnich dwudziestu lat zabiły pół miliona ludzi i pociągnęły za sobą wydatki na poziomie 3,5 biliona dol. Najbogatsze państwa świata po przerwie wywołanej pandemią szybko wracają do swoich złych nawyków.

gaz-lupkowy-USA
REKLAMA

Aktywiści klimatyczni od miesięcy powtarzają jak mantrę, że lockdowny wywołane pandemią i zwolnienie gospodarcze mogą przyczynić się do przewietrzenia ziemskiej atmosfery. Trzeba tylko solidniejszy kaganiec na emisje CO2 włożyć. I najlepiej byłoby jakby to kraje najbogatsze, najbardziej rozwinięte pokazały całej reszcie, jak to się robi.

REKLAMA

Teraz wychodzi na to, że państwa z grupy G20 pozostały głuche na te argumenty. Chociaż pewnie podczas zbliżającego się Szczytu Klimatycznego ONZ COP26 w Glasgow (od 31 października do 12 listopada) właśnie przywódcy tych krajów będą na lewo i oprawo sypać frazesami i prześcigać się, kto wcześniej osiągnie neutralność klimatyczną. Tę hipokryzję ukazuje najnowszy raport Climate Transparency. 

Rządy państw G20 muszą przedstawić bardziej ambitne krajowe cele w zakresie redukcji emisji. Liczby zawarte w tym raporcie potwierdzają, że bez nich nie ruszymy z miejsca – oni o tym wiedzą, my o tym wiemy – piłka jest zdecydowanie po ich stronie przed COP26

- uważa Kim Coetzee z Climate Analytics.

Państwa G20 mają gdzieś zmiany klimatu

Świat się cieszył, jak przez pandemię koronawirusa tylko w grupie G20 w 2020 r. emisje spadły o 6 proc. Niewiele, ale zawsze coś. Taki pierwszy krok we właściwym kierunku. Ale okazuje się, że przed postawieniem drugiego – nieco nogi się poplątały. Bo kraje G20 szybko nadrabiają stracony czasu i w tym roku ich emisje wzrosną o jakieś 4 proc. A Chiny, Indie i Argentyna mają przekroczyć swoje poziomy z 2019 r. Wszystko przez to, że globalnym źródłem energii niezmiennie pozostają paliwa kopalne. Szacunki mówią, że zużycie węgla w krajach G20 wzrośnie w tym roku o 5 proc. 

Tymczasem, jak wykazują analitycy, grupa najbogatszych państw odpowiada za ok. 75 proc. światowych emisji. W efekcie, w porównaniu z zeszłym rokiem ceny „czarnego złota” skoczyły w górę nawet o 200 proc. Ale to nie tylko przez pandemię. Raport Climate Transparency wykazuje, że zużycie innego paliwa kopalnego – gazu ziemnego urosło w grupie G20 w latach 2015-2020 o 12 proc. Podobnie jest z finansami: trwa wielkie udawanie G20. Z w sumie 1,8 bln dol., które przeznaczono na propandemiczne ożywienie gospodarcze, raptem 300 mld dol. będzie przekierowana na projekty ekologiczne. To prawie tyle samo (298 mld dol.) ile kraje G20 wydały na subsydiowanie przemysłu paliw kopalnych w ciągu zaledwie 1,5 roku do sierpnia 2021 r.

Kolejny szczyt klimatyczny ONZ będzie zmarnowany?

REKLAMA

Raport nieprzypadkowo ujrzał światło dzienne na dwa tygodnie z hakiem przed organizowanym w Glasgow szczytu COP26. Autorzy opracowania przekonują, że albo tym razem padną jakieś konkretne rozwiązania, albo znowu skończy się tylko na międzynarodowym „bla bla”. Celem jest walka o to, żeby globalna temperatura nie wzrosła o 1,5 st. C od czasów przedindustrialnych. Na to zresztą umówiono się 6 lat temu, podpisując Porozumienie Paryskie. Ale szanse na sukces są już raczej nikłe, skoro już teraz mamy do czynienia z ociepleniem o 1,1 st. C. 

Mimo to autorzy raportu apelują do krajów G20, by te przedstawiły w trakcie szczytu G20 zdecydowanie bardziej ambitne cele niż teraz. „To przywódcy złożyli światu obietnicę w Paryżu sześć lat temu i to przywódcy muszą ją spełnić” - nie ma wątpliwości Alok Sharma, gospodarz COP26. To apel głównie do Chin (gdzie wzrost zużycia węgla w ostatnim czasie wyniósł 60 proc.), USA i Indii. Ale już wiadomo, że na Pekin raczej nie ma co liczyć. Komunistyczna Partia Chin zastanawia się nawet nad tym, czy nie obrać zgoła odwrotnego kierunku. Jest zapowiedź budowy nowych elektrowni węglowych i weryfikacji dotychczasowego (rozpisanego do 2060 r.) chińskiego harmonogramu redukcji emisji.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA