Złożyliście PIT i święty spokój? Nic z tego. Jak przyjdzie fiskus, na pewno coś znajdzie
30 kwietna zakończyliśmy rozliczenia PIT. Nie znaczy to jednak, że mamy spokój z podatkami przez kolejny rok. Fiskus nie będzie wam zawracał głowy bez potrzeby, ale jak już rozpocznie kontrolę, to znaczy, że pewnie ma powód i to znaczy, że pewnie coś na podatnika znajdzie. Ostatnio bije rekordy w efektywności kontroli. W aż 98 proc. coś znalazła.

To są w gruncie rzeczy bardzo dobre wieści dla nas wszystkich. Przyzwyczailiśmy się powtarzać, jakie to uciążliwe są kontrole urzędów skarbowych, szczególnie przedsiębiorcy ich nie lubią, bo tracą czas zamiast zająć się zarabianiem pieniędzy. Ale fiskus robi w ostatnich latach wielkie postępy i nie węszy na oślep.
Kontroli mniej, znalezionych pieniędzy więcej
Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że kontroli skarbowych w 2024 r. było o jedną czwartą mniej niż rok wcześniej. To naprawdę dużo. Ale to nie oznacza rozleniwienia organów skarbowych, bo jednocześnie kontrole te były rekordowo skuteczne.
Dzięki nim ustalono, że do budżetu powinno wpłynąć dodatkowo 10,3 mld zł. Żeby uzmysłowić sobie, jakie znaczenie mają te pieniądze, warto to porównać do innych wydatków państwa. 10 mld zł to na przykład ponad dwukrotnie więcej niż przewidywany koszt obniżenia składki zdrowotnej, o którą ciągle toczy się polityczna batalia, na czym skorzystać ma 2,5 mln przedsiębiorców.
To też 1/7 tegorocznych wydatków na świadczenie 800+, albo 1/10 tegorocznych wydatków na edukację.
Jednym słowem - dużo. A mówimy jedynie o zwykłych kontrolach urzędów skarbowych, a nie o wyspecjalizowanych prowadzonych przez urzędy celno-skarbowe, które ścigają oszustów, mafie VAT-owskie i wszystkie inne grubsze sprawy.
Fiskus odzyskuje mniej niż połowę pieniędzy
Ale o tych kontrolach fiskusa powinniście wiedzieć coś jeszcze - jeśli już zostaną wszczęte, niemal na pewno skończą się znalezieniem nieprawidłowości. W 2024 r. skuteczność kontroli wyniosła 98 proc., podczas gdy jeszcze w 2020 r. 85,8 proc.
Ta skuteczność wzrosła zresztą nie skokowo, ale w ostatnich latach rośnie systematycznie. I systematycznie spada liczba kontroli.
Jest tylko jeden haczyk - to nie tak, że jak urząd ma jakieś wątpliwości, od razu idzie kontrolować podatnika. Może najpierw podjąć czynności sprawdzające, które są znacznie mniej uciążliwe. I liczba tych czynności rośnie.
I bardzo dobrze. Oszustwa podatkowe to nic innego jak zwykła kradzież. Jest jedno „ale”. O ile fiskus uczy się kontrolować mądrzej, bardziej skutecznie i mniej inwazyjnie, o tyle ciągle nie oznacza to, że znalezione przez niego pieniądze trafiają tam, gdzie powinny, czyli do budżetu państwa. Okazuje się, że wyegzekwować udało się w ubiegłym roku tylko niecałe 43 proc. z tych 10,3 mld zł i poziom skuteczności egzekucji należności regularnie nie dobija nawet do 50 proc.
Więcej o działaniach skarbówki przeczytacie w tych tekstach: