A wiecie, że skarbówka od dwóch lat może prześwietlać konta bankowe Bogu ducha winnych obywateli? Nie trzeba nawet nic przeskrobać. Boicie się? Ha! Pewnie macie coś na sumieniu. Dobrze, żartuję. Ale Ryszard Petru nie żartuje i zamierza walczyć z tym dość nowym uprawnieniem fiskusa. Kibicujecie mu?
W normalnym kraju jest tak, że jak nic złego nie zrobiłeś, a w zasadzie nikt cię o to nie podejrzewa, to państwo nie ma prawa wchodzić z butami do twojego życia. Nie można na przykład zwykłemu Kowalskiemu założyć podsłuchu, jeśli zgody na to nie wydał sąd, bo istnieje jakieś poważne podejrzenie. Nie można też inwigilować finansów obywateli i wchodzić na konta bankowe. Wróć! Nie można BYŁO inwigilować twoich finansów, wchodzić na konta bankowe, bo tajemnica bankowa jest jedną z najsilniej chronionych prawem zaraz obok tajemnicy spowiedzi. Nie można było tego robić do 1 lipca 2022 r., ale już można.
Uprawnienia skarbówki. Kto i co może o mnie wiedzieć?
Zdziwieni? Wielu pewnie umknęło, że takie uprawnienia skarbówce dał PiS przepisami Polskiego Ładu. I tak oto od ponad dwóch lat szef Krajowej Administracji Skarbowej czy naczelnicy urzędów skarbowych mogą wnioskować do banku o to, by ten udostępnił dane z konta Kowalskiego. Tak - teoretycznie każdego Kowalskiego.
Gdzie fiskus może szperać? Ano w naszych wyciągach, historii transakcji na koncie osobistym, może dostać dane odbiorców i nadawców przelewów, dane na temat naszych kredytów, a nawet tego, na co zostały udzielone, albo o skrytkach sejfowych. Czyli w sumie wszędzie.
Dotąd, tzn. do 1 lipca 2022 r. skarbówka takie dane mogła uzyskać tylko w przypadku wszczęcia postępowania podatkowego wobec danej osoby, czyli jakieś haki musiała już mieć, że podejrzewała delikwenta. Od ponad dwóch lat nie trzeba być nawet podejrzanym, żeby zostać prześwietlonym.
Więcej o działaniach skarbówki przeczytacie w tych tekstach:
Skarbówka grzebie w kontach bankowych. Bać się, że w końcu i po ciebie przyjdą?
I w zasadzie skala takich prześwietleń wcale nie jest duża. Nie łudźcie się, urzędnicy mają za mało rąk do pracy, żeby tak prześwietlić każdego Polaka, licząc, że a nóż coś na niego w końcu znajdzie. Już kilka miesięcy pisałam o tym w Bizblog.pl, że takie inwigilacje bankowe można policzyć prawie na palcach jednej ręki, bo od 1 lipca 2022 r. do 31 marca 2024 r., a więc w ciągu 21 miesięcy:
- naczelnicy urzędów skarbowych skierowali 407 takich wystąpień do banku o dane podatników;
- a naczelnicy urzędów celno-skarbowych - 3112.
To łącznie daje 167 takich wniosków miesięcznie w skali całej Polski. Bardzo mało, więc raczej nie ma mowy o jakimś nadużywaniu tego uprawnienia.
Tylko rzecz w tym, że ostatnio pokusa staje się jakaś silniejsza. „Fakt” zauważył, że między 31 marca 2024 a 31 lipca 2024 r. naczelnicy zaczęli jakoś śmielej z tego prawa korzystać i nagle liczba wystąpień do banku:
- z ręki naczelników urzędów skarbowych wzrosła z 407 w marcu do 510 w lipcu - czyli o jedną czwartą w ciągu zaledwie czterech miesięcy;
- z ręki naczelników urzędów celno-skarbowych z 3112 w marcu do 3598 w lipcu - czyli o 15 proc. w ciągu czterech miesięcy.
Nadal niewiele, ale widać, że dynamika rośnie, więc za kilka lat, jak już urzędnikom wejdzie w krew nowe narzędzie, mogą się naprawdę rozhulać. No chyba że Polska 2050 pod postacią Ryszarda Petru to zatrzyma. A planuje. Projekt cofający te uprawnienia nadane fiskusowi przez PiS ma trafić do sejmowych komisji. Kibicujecie, żeby w nich nie przepadł, bo kto jest bez żadnej winy, niech pierwszy rzuci kamień? Czy raczej tłumaczy się tylko winny i niech fiskus szuka, bo u mnie niczego i tak nie znajdzie?