REKLAMA

Zaraz będzie jakaś Tarcza Rtęciowa, zobaczycie. Tylko tak rząd radzi sobie z każdym kryzysem

Zatrucie Odry przybrało już rozmiary katastrofy ekologicznej, która nie tylko przynosi nieodwracalne straty w środowisku naturalnym, ale także uderza finansowo w tysiące obywateli i biznesów. Branża turystyczna w zagrożonych rejonach już przyjęła potężny cios, a sytuacja może jeszcze się pogorszyć. Możemy już właściwie odliczać godziny do ogłoszenia jakiejś tarczy – rtęciowej, rzecznej czy może ekologicznej, bo zrzucanie gotówki z helikopterów to na razie ulubiony sposób radzenia sobie przez rząd z wszelkimi kryzysami.

Zatrucie Odry. Kiedy doczekamy się kolejnej tarczy rządowej?
REKLAMA

Za kilka dni minie miesiąc od wykrycia przez wędkarzy pierwszych śniętych ryb w Odrze, ale wciąż nie wiadomo, co spowodowało tak olbrzymie skażenie drugiej co do wielkości rzeki w Polsce. Katastrofa ekologiczna wywołała już poważny kryzys wizerunkowy rządu, czego niezawodnym przejawem są zawsze dymisje urzędników wysokiego szczebla. Premier Mateusz Morawiecki odwołał już prezesa Wód Polskich oraz szefa GIOŚ, ale nie ma wątpliwości, że to tylko początek operacji z gatunku „damage control”.

REKLAMA

Problem polega nie tylko na tym, że fatalnym skażeniem Odry żyje już cała Polska, a o sprawie zrobiło się głośno za granicą. Zatrucie środowiska to nie tylko straty w ekosystemie, ale także bardzo wymierne straty finansowe tysięcy ludzi, którzy zawodowo są związani z rzeką. Kryzys już z całą mocą uderzył w firmy z branży gastronomicznej i turystycznej zlokalizowane wzdłuż Odry. Gorzej, wszystko wskazuje na to, że ta fala kryzysowa dotrze też do firm nad Bałtykiem.

Wprowadzony przez władze zakaz korzystania z Odry sprawił, że turyści uciekli z zagrożonych obszarów, odcinając przedsiębiorców w środku sezonu urlopowego od źródeł dochodu. Nikt nie korzysta z wypożyczalni sprzętu sportowego, nie odwiedza ośrodków i gospodarstw agroturystycznych nad rzeką, a także nie odwiedza lokali gastronomicznych. Jeszcze gorzej mają smażalnie ryb, bo strach przed zatruciem sprawia, że Polacy boją się jeść ryb także w innych zakątkach Polski.

Nie ma stanu klęski żywiołowej

Wydaje się, że odszkodowania dla przedsiębiorców, w których uderzył ten kryzys ekologiczny, powinny być czymś oczywistym, ale to nie takie proste. Rząd unika ogłoszenia stanu klęski żywiołowej i na razie nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Trudno na razie wystąpić też z oskarżeniem pod adresem władz, ponieważ trzeba by wykazać zaniedbania i opieszałość organów państwa. Dopóki nie zostanie ustalony winowajca zatrucia, nie ma kogo pociągnąć do odpowiedzialności za straty przedsiębiorców.

Nie mam jednak wątpliwości, że wkrótce nie tylko do poszkodowanych popłynie prawdziwa rzeka pieniędzy. Od wybuchu pandemii koronawirusa rząd nauczył się, że reagowanie na różnego rodzaju kryzysy w postaci topienia społecznego niezadowolenia w morzu gotówki przynosi bardzo dobre rezultaty. Niekoniecznie taka pomoc finansowa trafia tylko do najbardziej potrzebujących, jak w przypadku głośnej dopłaty do węgla, ale liczba zadowolonych jest tak duża, że cała operacja przynosi zyski wizerunkowe.

REKLAMA

Pozostaje wymyślić odpowiednią nazwę nowej tarczy, bo chyba nie można mieć wątpliwości, że nowy program będzie miał „tarczę” w nazwie. Czy będzie to tarcza ekologiczna, rzeczna, czy środowiskowa, a może jeszcze jakaś inna? Pewnie tęgie głowy w rządzie już nad tym pracują.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA