W ciągu raptem trzech miesięcy tego roku Uber zdążył przepalić okrągły miliard dolarów. Spółka nie zwalnia więc tempa, chociaż w tym kontekście nikogo, poza konkurencją, nie powinno to cieszyć.
Ci, którzy nie doczytali prospektu emisyjnego (swoją drogą, nie wiem, jak po tej lekturze można było zainwestować w Ubera), muszą dzisiaj czuć lekki niesmak. Bo to dopiero początek ich szalonej przygody ze spółką, a ta już przyznała, że po pierwszym kwartale 2019 r. jest 1,01 mld do tyłu. W prospekcie górna granica została wyznaczona na 1,11 mld. Było blisko. Pewnym pocieszeniem mogą być za to niezłe wyniki sprzedażowe.
Spektakularny zjazd. Czy inwestorzy już żałują?
W ubiegłym miesiącu Uber zadebiutował na New York Stock Exchange. Platforma szacowała pierwotnie, że cena akcji w ofercie publicznej zmieści się między 44 a 50 dolarami. Tuż przed otwarciem notowań stanęło na tym, że to będzie 45 dolarów. A i to okazało się zbyt dużo. Tuż po starcie notowań wartość udziału w Uberze spadła do 42 dolarów. Dzisiaj – po kilku tygodniach wynosi już mniej niż 40 dolarów (stan na 31.05 przed rozpoczęciem notowań).
Spadek nie jest może tak spektakularny jak w przypadku Lyfta (zjazd z 72 na 60 dol.), z drugiej strony Uber startował z dużo niższego poziomu. Czy inwestorzy zaczynają już żałować tego, że wpompowali w platformę dziesiątki miliardów dolarów?
Trzeba przyznać, że ekipa Khosrowshahiego kombinowała w ostatnim czasie, jak zwiększyć wpływy do budżetu firmy. Jednym z ostatnich pomysłów jest wprowadzenie opcji „quiet mode”. Będzie ona dostępna tylko w USA i tylko przy wyborze Uber Black albo Black SUV. Pomysłodawcy mają nadzieje, że dzięki temu klienci, którzy chcą sobie pomilczeć w samochodzie, będą bardziej skłonni do zamawiania droższych przejazdów.
Przychody Ubera wyniosły 3,1 mld, czyli o 20 proc. więcej niż przed rokiem.
Drobne zabiegi nie zmieniają jednak tego, że do kiepskich wyników finansowych Ubera inwestorzy muszą po prostu przywyknąć. Startup jest tak bardzo rewolucyjny, że nie wymyślił jeszcze w jaki sposób zarabiać pieniądze. Od początku istnienia przepalił kilkanaście miliardów dolarów.
Jeżeli w tym roku Dara Khosrowshahi i spółka utrzymają tempo, mają szanse zakręcić się w granicach rekordowego 2017 r. Wtedy w 12 miesięcy Uber stracił aż 4,5 mld dolarów. Tym razem jest jednak subtelna różnica. Udziałowcami Ubera są już nie tylko firmy i fundusze, które pchają w niego wagony pieniędzy. Pojawili się też mniejsi gracze. A nie wiadomo, jak oni zachowają się na wieść, że ich inwestycja po raz kolejny potwierdziła, że na zarabianiu się zwyczajnie nie zna.