Przyszłość kolei. W tym roku mamy zobaczyć pierwszą polską lokomotywę napędzaną wodorem
Krzysztof Zdziarski, prezes bydgoskiej Pesy, zapowiedział wypuszczenie jeszcze w tym roku na tory pierwszej lokomotywy napędzanej wodorem.
„W ciągu najbliższych dziesięciu lat polska kolej ma stać się komfortowa, bezpieczna, ekologiczna, powtarzalna i dostępna” - przekonuje Maciej Małecki, sekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych. Ma się to stać za sprawą miliardów złotych skierowanych na potrzeby kolei. Jednym z beneficjentów tego kolejowego boomu ma być Pesa w Bydgoszczy, która danej szansy nie zamierza zaprzepaścić.
Szef firmy Krzysztof Zdziarski właśnie zapowiedział wypuszczenie jeszcze w rym roku na tory pierwszej lokomotywy wodorowej „tak, żeby w przyszłym roku zaczęła już być w pełni sprawną, certyfikowaną i homologowaną lokomotywą testującą wodór, jako paliwo główne”.
Niewykluczone, że lokomotywa na wodór będzie zaprezentowana już podczas zaplanowanych na kwiecień 2021 r. targach Innotrans, o czym swego czasu informował rynek kolejowy.
Jak wodór to tylko z Orlenem pod rękę
Jak zapewnia prezes Zdziarski bydgoska Pesa już od dwóch lat pracuje nad nowym typem pojazdów, które mają mieć bardzo małą emisję, a przy tym w niczym nie ustępować pod względem wygody czy bezpieczeństwa. Mogą to być lokomotywy elektryczne, z wodorowym dopaleniem, do wykorzystania tam, gdzie jest kłopot z elektryfikacją.
Chodzi też o zaprojektowanie maszyn napędzanych wyłącznie wodorem. W tym zakresie Pesa, jak zapewniają przedstawiciele spółki, współpracuje z najlepszymi, czyli z Orlenem. „Bo w wodorze są ekspertem” - zapewnia szef Pesy. Przypomnijmy, że naftowy gigant sam celuje w 50 stacji tankowania wodoru na terenie całej Polski. Huby wodorowe mają powstać do końca 2022 r. we Włocławku i do końca 2023 r. w Płocku.
Byle ten wodór tylko był zielony
Wychodzi więc na to, że Pesa z Bydgoszczy też obiera zielony kierunek. Czy jednak na pewno? Przecież nie każdy wodór idzie w parze z kondycją środowiska. Ten pochodzący z paliw kopalnych z pewnością ma z tym kłopot.
Dla nikogo raczej nie jest tajemnicą, że powodzenie polskiej strategii wodorowej w głównej mierze zależy od tego, kiedy wreszcie zaczniemy sięgać po zielony wodór
- stawia sprawę jasno Marcin Lewenstein, dyrektor innowacji w EIT InnoEnergy.
Źródłem zielonego wodoru mogą być morskie farmy wiatrowe, ale także biogazownie wytwarzające biometan, czy też zgazowanie biomasy. Jak czytamy w polskiej strategii wodorowej (ta zakłada wydanie na ten cel do 2030 r. w sumie 17 mld zł) „w przyszłości możliwa będzie również produkcja wodoru dzięki wykorzystaniu ciepła z reaktorów wysokotemperaturowych”.