Pamiętacie, jak wojna cenowa między Lidlem a Biedronką wspięła się wyżyny absurdu? Moim zdaniem apogeum osiągnęła, gdy pół litra kosztowało 8,99 zł. Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie, którą o sprawie poinformował UOKiK. Śledczy badają kwestię sprzedaży wódki poniżej kosztów produkcji, a nawet poniżej kosztów akcyzy. Ale to tylko przygrywka. Nie o to tu chodzi.
Promocja alkoholu, która została przyjęta w tej formie przez sieci handlowe, może stanowić zakazaną prawnie promocję napojów alkoholowych - uważa Małgorzata Cieloch, rzeczniczka UOKiK.
Trzymam mocno kciuki za szybkie postępowanie i bardzo surowe kary. Żeby wszystkim dokładnie pokazać, że tego typu handlowa zabawa z wódką nie przejdzie. I właśnie dlatego, żeby tego typu praktyki przydusić na samym początku, potrzebna jest cena minimalna wódki.
Wódka z ceną minimalną? Stawiam na wyższe stawki
Przypomnijmy: Mazowiecki Związek Stowarzyszeń Abstynenckich ma bardzo konkretne propozycje. Chce minimalne ceny za 10 g 100-proc. alkoholu na poziomie 2,5 zł. Przy czym ta opłata miałaby być corocznie indeksowana do poziomu płac Polaków. Im wyższe zarobki, tym droższy alkohol. Dzięki temu już na starcie pół litra wódki kosztowałoby ok. 50 zł, butelka 0,7 wina – 30 zł, a najtańsze pół litra piwa za 6-7 zł.
Walczymy o to już od dekady - przypomina Krzysztof Brzózka, ekspert Mazowieckiego Związku Stowarzyszeń Abstynenckich.
Jednak w mojej opinii te propozycje i tak są zbyt skromne. Przecież teraz najtańsze pół litra wódki kupimy za jakieś 20 zł. A od 1 lipca z kolei pensja minimalna w Polsce wyniesie już 4300 zł netto,czyli jakieś 3200 zł na rękę. Najgorzej zarabiający Polacy w drugiej połowie 2024 r. i tak za pensję będą mogli kupić nawet 160 butelek wódki miesiącu. Dużo za dużo. Dlatego niech wódka kosztuje co najmniej 100 zł, wino nie mniej niż 50 zł, a piwo co najmniej 20-30 zł. I wszyscy będą zadowoleni, gwarantuje. Skarb Państwa jeszcze więcej zarobi z pijaństwa Polaków (w 2023 r. tylko na wódkę wydaliśmy 16,8 mld zł, a na piwo - 22,8 mld zł; dla porównania: nasze wydatki na masło i margarynę były na poziomie 5,12 mld zł). A lobby alkoholowe więcej zarobi, tak po prostu. Bo chyba nikt na poważnie nie myśli, że przez zbyt drogi alkohol Polacy po wiekach doświadczeń odstawią wódkę na boczny tor. Dobry żart.
Polak i wódka to para nierozłączna na wieki
Wysoka cena wódki odbiera nam wolność, ale w żaden sposób nie wychowuje w trzeźwości. Taki sposób myślenia Polaków dobrze obrazuje badanie opinii publicznej zorganizowane przez „Fakt”. Okazuje się, że dla zdecydowanej większości respondentów proponowana cena minimalna wódki jest po prostu oderwana od rzeczywistości.
Taka cena minimalna powinna być ustalona na poziomie około 20 zł. 40-50 zł za pół litra to by było za dużo. Państwo też by się na tym nie wzbogaciło, bo zaraz zacząłby kwitnąć handel uboczny. Ludzie sami by robili bimber - przekonuje Zbigniew z Warszawy.
To jaskrawy przykład tego, jak Polacy ogólnie traktują prawo: w pierwszej kolejności im przeszkadza a nie pomaga. I dlatego trzeba kombinować. Ważne też, żeby sami inicjatorzy tych zmian w prawie i ustanowienia ceny minimalnej dla wódki i innych alkoholi, jak najszybciej porzucili wiarę w to, że dzięki temu Polacy przestaną mniej pić. Już tak się w życiu dzieje, że zmiany społeczne - jeżeli w ogóle - to następują pod wpływem przede wszystkim edukacji. A jaka u nas jest edukacja antyalkoholowa? Ktoś widział, coś słyszał? Ile sprzedawców na 10 sprawdza młodym dowód osobisty przy okazji zakupu procentów? Ile godzin lekcji wychowawczych jest temu poświęcone? A ktoś walczy z reklamami, które kojarzą alkohol z pięknymi kobietami i przystojnymi facetami i odpoczynkiem na plaży?
Więcej o wódce przeczytasz na Spider’s Web:
Dokładnie tak samo jest z wychowaniem seksualnym, które w katolickiej Polsce byłoby grzechem nr 1. Tylko dlaczego potem się dziwimy, że w kraju nad Wisłą co chwilę dziecko rodzi dziecko? No to na tej samej zasadzie nie dziwmy się, błagam, że kolejni młodzi ludzie sięgają po alkohol. A po co mają sięgać? Przecież inne używki (np. marihuana) nie dość, że są zazwyczaj dużo droższe od alkoholu, to w dodatku wiążą się z problemami prawnymi. Nie ma sensu się pocić, lepiej wziąć 20 zł do kieszeni i na legalu kupić pół litra. Proste jak konstrukcja cepa. I tak samo będzie jak ta wódka będzie kosztować nie mniej niż 50 zł.
Czeka nas alkoholowy wehikuł czasu
Jest też inna opcja, o które zresztą wspominają sami ankietowani przez Fakt. Polak przyparty do cenowego muru, zawsze znajdzie jakiejś wyjście. Ze zbyt drogim alkoholem może być podobnie.
Gdyby to było 50 zł, to ci biedniejsi ludzie zaczęliby kombinować - sugeruje Radosław z Kołobrzegu.
Cena minimalna wódki stwarza więc poważne zagrożenie powrotu do lat 80. ubiegłego wieku. Wiecie czym się charakteryzowały? Po godz. 15 do domów wracał pochód pijanych w bele ojców, bo wtedy spożycie w pracy też było w normie. I jeszcze jedno: przed 13 można było zaobserwować też pochód procentowych zombi. Bo w 1982 r. wprowadzono w życie zasadę, że alkohol o mocy powyżej 4,5 proc. może być sprzedawany po godz. 13. Wtedy też byliśmy świadkami rozkwitu bimbrowni. Przecież zakaz handlu alkoholem przed godz. 13, to atak na wolność i trzeba go jakoś odeprzeć.
I z ceną minimalną wódki może być dokładnie to samo. Nie, Polacy wcale przez to pić mniej nie będą, idę o zakład. Ale nauczeni z dziada i pradziada kombinowania i oszczędzania - wybiorą najpewniej mniej obciążającą kieszeń opcję i wrócą do domowej produkcji procentów, w czym wszak mieli już solidne doświadczenie. Opowieść o mniejszym piciu Polaków możemy wiec wsadzić czym prędzej między bajki. Dopóki nie zrozumiemy, to co lekarze na całym świecie powtarzają jak mantrę: alkohol to nie rozrywka, tylko bardzo niebezpieczna trucizna. W każdej ilości.