Ale z was hipokryci. Alkohol w saszetkach jest fe, ale wódka na stacjach paliw musi być
Chyba nic mnie tak nie bawi, jak wasze zakłamanie. I myślałem, że nic mnie już nie zaskoczy, ale od kilku dni – przyznaję szczerze – przecieram oczy ze zdumienia. Jak Polska długa i szeroka słychać wycie i zawodzenie niezadowolonych Polaków, bo jeden z producentów alkoholi postanowił przekroczyć niewidzialną granicę i zaczął sprzedawać wódkę w saszetkach, niczym soki owocowe.
Larum podniósł pierwszy garnitur naszych polityków, z premierem Donaldem Tuskiem na czele. Szef rządu nie wiadomo, po co i dlaczego od czasów powodzi pokazujący na siłę, jak się w Polsce sprawuje władzę i ruga ministrów, wydał polecenie ministrowi rolnictwa. I po sprawie. Widzicie wszyscy? Widzisz niewdzięczna opozycjo? Tak się właśnie rządzi. Nikt i nic nie ma szans, przed tym się obroni, saszetki z wódką też nie.
Marketing polityczny i ukryta reklama?
Poszła zaraz w ruch teoria, że marketingowcy Tuska tą wódką i nieco przerysowaną reakcją premiera chcieli przykryć to, co dla nich niewygodne. Np. sprawę Prokurator Krajowego, która pozwala prawicy bredzić znowu o praworządności, a którzy sami ją ze swoich słowników wyrzucili. Albo też bobry, z którymi szef rządu postanowił roztrzaskać się o ścianę absurdu. Na Facebooku z kolei przeczytałem, że dzięki tej sztuczce producent (który już zdążył się z całej akcji wycofać) swoje osiągnął: przez weekend Polacy rozmawiali tylko o tym. Inni twierdzą, że to dobry ruch w kierunku większego… porządku.
Gardłują dziś internet, że małpki pojawiły się w innym opakowaniu, niż szklane. To bardzo dobry pomysł. Nie będzie już tyle butelek porozrzucanych w krzakach za przystankami - pisze jeden z internautów.
Przyznam się bez bicia, że sam nie wiem, co o tym wszystkim myśleć i którą ze stron poprzeć. Może faktycznie jesteśmy świadkami politycznego marketingu, albo ukrytej akcji reklamowej. Skupiam się jednak na czymś zupełnie innym. Na tym oburzeniu niektórych Polaków, którzy w tej saszetce widzą rozpijanie rodaków. Serio?
Proponuję wódkę w wacie cukrowej i lodach na patyku
Polacy oburzają się na to, że wódka będzie sprzedawana w papierowych saszetkach i dzięki temu jeszcze lepiej dostępna. A kojarzycie może co miesięczne (bez jakiejkolwiek analogii) marsze oburzonych tym, że chlejemy znowu jak w latach 80. ubiegłego wieku? Przecież tylko na alkohol (tylko piwo i wódkę, nie licząc wina) wydajemy co roku jakieś 40 mld zł. Przy okazji każdych wyborów każda partia z tym walczy, prawda? A w szkołach podstawowych od lat od szóstej klasy zaczyna się lekcja o substancjach psychoaktywnych, na których tłumaczymy najmłodszym zgubny wpływ alkoholu i innych używek, co nie?
Przecież od lat podążamy dokładnie w odwrotnym kierunku. Zakaz sprzedaży alkoholu poniżej 18. roku życia jest pustym zapisem, o czym doskonale wie każdy sprzedawca. Reklamy alkoholu (bo piwo to alkohol, wbrew temu co mówi Ferdek Kiepski) zalewają radio, telewizji i internet, z jednym, podprogowym przekazem: alkohol to super zabawa, intrygująca młodych, pięknych i wysportowanych ludzi. Chcesz taki też być? Nic łatwiejszego, sięgnij po butelkę…
Więcej o wódce przeczytasz na Spider’s Web:
Dlatego schowajmy sobie to udawane oburzenie do kieszeni. Na wódkę w saszetkach powinniśmy zareagować zgoła inaczej i zasypać rząd swoimi propozycjami. Ja mam kilka. Np. proponuję uskutecznić sprzedaż na naszych osiedlach wódki w wacie cukrowej. Możliwe smaki: cytrynowa, malinowa, nawet krupnik. Wódka, co najmniej 40-procentowa, powinna też jak najszybciej stać się częścią lodów na patyku. Np. o smaku żołądkowo-gorzkim, dobrze brzmi, a do tego jeszcze smakuje! Mocno też myślę o zalewaniu moich ulubionych ogórków konserwowych od razu wódką po prostu, a czemu nie?
Wtedy bylibyśmy w końcu autentyczni. Inaczej zachowujemy się jak polska chorągiewka. Część z nas pewnie oburza fakt, że alkohol zabija co roku na całym świecie ok. 3 mln ludzi i tym samym stanowi 5 proc. wszystkich zgonów. I ta sama część, w obronie wolności jednostki, będzie zapalczywie atakować pomysł wycofania alkoholu ze stacji paliw. Bo zależy, jak powieje…