Być może oba fakty nie mają ze sobą żadnego związku, ale koincydencja jest bardziej niż zastanawiająca. W środę wieczorem Władimir Putin wystąpił w rosyjskiej telewizji, piętnując zdrajców narodu, którzy myślami są poza swoją ojczyzną. Kilkanaście godzin później niebo zaroiło się od prywatnych odrzutowców, które kierowały się w stronę Dubaju. Czyżby oligarchowie poczuli się zagrożeni?
To było prawdopodobnie najmocniejsze publiczne wystąpienie Putina w historii skierowane do rosyjskiego społeczeństwa. Na antenie Rossija 24 prezydent Rosji grzmiał o piątej kolumnie i zdrajcach narodu. O kogo mu chodziło?
Niektórzy zarabiają pieniądze tu, z nami, ale żyją tam
- tłumaczył Putin.
Chwilę później dodał, że jedzenie foie gras w willi w Miami nie jest dla niego problemem. Jest nim za to mentalna przynależność do Zachodu. Zdrada kraju.
Dla oligarchów przesłanie było aż nadto zrozumiałe
Putin postanowił zwrócić przeciwko nim społeczeństwo. Przekonać je, że elita finansowa kraju jest zdemoralizowana i byłaby gotowa sprzedać własną matkę, byleby tylko dołączyć do wyższej kasty, Za którą to, zdaniem Putina, część rosyjskich oligarchów się uważa.
Oglądający wystąpienie dowiedzieli się też, że celem Zachodu jest destabilizacja Rosji i podział społeczeństwa. Oligarchowie mieliby pełnić tu ważną rolę, wykonując krecią robotę dla zagranicznych służb. Po tych słowach puenta mogła być już tylko jedna: należy odróżnić patriotów od zdrajców, a tych drugich wypluć jak komara, który przypadkiem wpadł nam do ust.
W takim antyzachodnim ferworze podejrzenia i oskarżenia będą słać się gęsto. Oligarchowie czują chyba co się święci, bo z samego rana niebo zaroiło się od prywatnych samolotów. Część z nich należy do firm specjalizujących się w obsłudze VIP-ów jak RusJet czy Aviaservice.
Na szczytach władzy musi być zresztą w tej chwili bardzo gorąco. Uwagę zwraca fakt, że jednocześnie wiele odrzutowców udało się w kierunku Uralu, skąd obecnie Putin zawiaduje całym państwem. W powietrzu wiszą kluczowe rozstrzygnięcia. Niektóre z nich mogą dotyczyć narracji, jaką Kreml serwuje zwykłym Rosjanom.
Nie da się wykluczyć, że Putin zaczyna bać się współpracowników
Alex Konanychin ogłosił już przecież, że żywego lub martwego przywódcę Rosji jest skłonny zapłacić milion dolarów. Na początku wojny propozycja brzmiała jak tania prowokacja, bo biznesmenowi i tak z Putinem nigdy nie było po drodze.
Pytanie brzmi: a co jeśli Władimirowi Władimiriczowi drogi rozeszły się także z resztą finansowej śmietanki Rosji? Oligarchowie są bez wątpienia wściekli. Decyzja o wojnie miała zapaść w wąskim kręgu zaufanych ludzi Putina. Usmanow, Mordaszow czy Abramowicz byli nią totalnie zaskoczeni. Każdy z nich z dnia na dzień stracił majątek wart setki milionów, a nawet miliardy dolarów.
Im dłużej Rosja trzyma wojsko na Ukrainie, tym dotkliwsze sankcje spadają na rosyjskich oligarchów. Zachód konfiskuje im jachty i nieruchomości, nakłada ograniczenia w przemieszczaniu się.
Sęk w tym, że osoby znające realia rosyjskich układów władzy są dość sceptyczni co do buntu na pokładzie. Do tej pory krytycznie wobec wojny wypowiadali się tylko oligarchowie-dysydenci, którzy już dawno temu zerwali związki z Putinem. Reszta nabiera wody w usta.
Oliver Bullough, autor książki pokazującej, jak rosyjski biznes przejmował Londyn, stwierdził w rozmowie z Recode, że słowo oligarchia niezbyt dobrze oddaje relacje sił na szczycie władzy. Tak naprawdę, dowodzi, lepszą analogią byłoby porównanie ich do arystokratów. Każdy z nich ma swój majątek i pewną pozycję społeczną, ale tylko do czasu, gdy cieszy się względami władcy.
Właśnie dlatego najbogatsi Rosjanie zaczęli przenosić majątki na Zachód. Mieli nadzieję, że w razie utraty zaufania Putina będą mogli zaszyć się w zagranicznych willach. Dziś już wiemy, że Europa ich zaskoczyła. Oligarchowie tracą włości i możliwość robienia interesów poza granicami Rosji, a wewnątrz kraju stają się zakładnikami urzędującego prezydenta.
Jeden z nich już się ugiął. Dzień po płomiennym przemówieniu Putina szef Gazpromu Aleksiej Miller wysłał pracownikom list, w którym uczulał na próby siania niezgody.
Dziś, jak nigdy wcześniej, ważne jest, by pozostać oddanym wspólnej sprawie i zjednoczyć się wokół naszego prezydenta
- czytamy w piśmie cytowanym przez agencję Reutera.
Ucieczka oligarchów motywowana wyłącznie strachem
W ostatnich dniach przed ogłoszeniem sankcji biznesmeni nerwowo przepisywali udziały w firmach na żony i dzieci. Ich fortuny topnieją w oczach, ale lepiej zacisnąć pasa niż wylądować w łagrze z łatką wroga narodu.
A może jednak przyciśnięta do ściany oligarchia zwróci się przeciwko Putinowi?
To pytanie za bilion dolarów
– rozkłada ręce Oliver Bullough