REKLAMA

Rząd ukrywa przez Polakami energetyczny armagedon. Może nam zabraknąć nie tylko węgla

Sypie się rządowa narracja dotycząca kryzysu na rynku węgla. Z jednej strony padają zapewnienia, że opału na zimę nie zabraknie, nawet będziemy mieć zapasy. Z drugiej w przyszłym tygodniu gabinet Mateusza Morawieckiego ma spotkać się na specjalnym posiedzeniu, poświęconym bezpieczeństwu energetycznemu kraju. Na alarm bije też były prezes PGNiG, który wzywa do zwołania przez prezydenta Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Rząd ukrywa przez Polakami energetyczny armagedon. Może nam zabraknąć nie tylko węgla
REKLAMA

Wydawać się mogło, że po ogłoszeniu ceny gwarantowanej węgla na poziomie z zeszłego roku, czyli poniżej 1000 zł, rząd wreszcie przejmie kontrolę nad sytuacją i tym samym strach przed kolejnym sezonem grzewczym będzie coraz mniejszy. Ale po pierwszych fanfarach tak naprawdę nic się nie zmieniło. Cenowe regulacje mają wejść w życie najwcześniej w sierpniu, a pośrednicy rekordowymi marżami dalej windują cenę węgla powyżej 3000 zł. I właśnie jesteśmy świadkami kolejnej odsłony tego teatru. Rząd już nie tylko obiecuje, że węgla w Polsce nikomu nie zabraknie, ale też dodatkowo mówi o jego zapasach. 

REKLAMA

Niestety, ten spokojny ton już nie tylko psują związkowcy, którzy mówią dokładnie odwrotnie i wyliczają, że za kilka miesięcy w Polsce może zabraknąć nawet 12 mln ton węgla. Kij w mrowisko wkładają też politycy Zjednoczonej Prawicy i były prezes PGNiG. Zgodnie twierdzą, że sytuacja jest na tyle poważna, że trzeba usiąść przy jednym stole i porozmawiać o bezpieczeństwie energetycznym kraju.

Węgiel: z jednej strony luka a z drugiej zapasy

Obecnie sytuacja na rodzimym rynku węgla nie jest zbyt ciekawa. Embargo na węgiel z Rosji wystraszyło na tyle skutecznie, że ludzie dosłownie rzucili się na składy opału, który zaczął wyraźnie drożeć. I jak za tonę węgla jeszcze rok temu trzeba było zapłacić mniej niż 1000 zł, to teraz najczęściej powyżej 3000 zł. Dodatkowo atmosferę podgrzewają górniczy związkowcy, którzy wprost mówią, że premier Morawiecki ze swoją świtą może udawać, ile się tylko da, ale węgla i tak zabraknie.

Panika była już tak duża, że reagować postanowił rząd, który zapowiedział cenę gwarantowaną węgla w wysokości 996 zł i dopłaty (750 zł do tony) dla sprzedawców opału, którzy zrezygnują ze swoich rekordowych marż. Anna Moskwa, szefowa resortu klimatu i środowiska, prawie każdego dnia w social mediach zapewniała, że nie ma czego się bać, bo płynie do nas węgiel m.in. z Kolumbii, RPA, Australii i Stanów Zjednoczonych. Ponieważ te słowa jednak za bardzo nikogo nie przekonały, teraz Ministerstwo Klimatu i Środowiska, które dziwnym trafem prowadzi temat dotyczący rynku węgla (a nie robi tego Ministerstwo Aktywów Państwowych), zaczęło mówić nawet o polskich zapasach węgla. Chociaż jeszcze w kwietniu na przykopalnianych zwałach było raptem 1,27 mln t węgla, czyli najmniej od 14 lat. Z kolei zapasy ciepłowni mają być na poziomie ok. 4 mln t, podobnie jest w przypadku energetyki zawodowej. 

Energetyka języczkiem u politycznej wagi

Jednocześnie wiceszef resortu klimatu i środowiska przyznał, że powstaje luka na poziomie 18 mln ton węgla. Nowe kontrakty rządu mają ją jednak zasypać. Okazuje się, że nie wszyscy są aż tak spokojni. Rozbieżności w tym temacie są w samym rządzie. Najważniejszy koalicjant PiS w Zjednoczonej Prawicy, czyli Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry, jest zaniepokojony obecną sytuacją i na rynku węgla i w energetyce w ogóle.

Szef rządu miał się zgodzić na takie specjalne posiedzenie w przyszłym tygodniu. Wszystko może skończyć się jednak wielką kłótnia, zdania na ten temat poszczególnych ministrów są bowiem mocno podzielone. Anna Moskwa krytykowana jest m.in. za zapewniania, że podobnie jak węgla - gazu nam też nie zabraknie. Innego zdanie jest m.in. Janusz Kowalski z Solidarnej Polski, były wiceminister aktywów państwowych. Jego zdaniem w Europie w sumie brakuje ok. 100 mld m sześc. gazu.

Bezpieczeństwo energetyczne martwi też prezydenta

O tym, że wbrew uspokajającym zapewnieniom kolejnych reprezentantów rządu sytuacja energetyczna jest jednak poważna, świadczy również ostatni apel Marka Kossowskiego, byłego prezesa PGNiG. W rozmowie z money.pl też mówi wprost: będzie brakować gazu. I wzywa do działań ponad podziałami politycznymi.

Zwraca przy okazji uwagę, że nie ma co cieszyć się z faktu, że polskie magazyny gazu mogą szczycić się w UE jednym z największych wypełnień. Wedle stanu na 22 czerwca było to ponad 97 proc., w czym ustępowaliśmy jedynie Portugalii (99,33 proc.), a średnia unijna to raptem 55,06 proc.

REKLAMA

Przy rocznym zapotrzebowaniu Polski na gaz na poziomie 20 mld m sześc., takie zapasy mogą wystarczyć na miesiąc z kawałkiem, co mroźna zima może jeszcze dodatkowo skrócić. Dlatego Marek Kossowski uważa, że prezydent powinien w trybie natychmiastowym zwołać Radę Bezpieczeństwa Narodowego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA