REKLAMA

Polski rząd zerwie rozmowy z Czechami w sprawie Turowa? Karę i tak zapłacimy

Premier Morawiecki nie jedzie do Budapesztu, byle tylko nie usiąść przy jednym stole z szefem czeskiego rządu. Nasi południowy sąsiedzi w sprawie kopalni Turów nie zamierzają ustąpić ani o milimetr. Swoje do powiedzenia mają też związkowcy, którzy ostrzegają przed blokadą A4.

Turow-wyzszy-poziom-wod-gruntowych
REKLAMA

Premier Mateusz Morawiecki, który parę miesięcy temu zapewniał o dobrym klimacie rozmów z Czechami, teraz zarzuca naszym południowym sąsiadom brak dobrej woli. Zapominając przy okazji, że Praga w sprawie kopalni Turów zaczepiała Warszawę już parę lat wcześniej. Bezskutecznie.

REKLAMA

Tak czy inaczej IV Budapesztański Szczyt Demograficzny odbędzie się bez udziału szefa polskiego rządu, którego zastąpi minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg. To ma być sygnał dla Pragi, że Warszawa jest bardzo niezadowolona z nałożonej przez TSUE kary.

Turów: Czesi mają plan B

Ale Czesi mają też swój plan działania i nie zamierzają czekać na rozstrzygnięcie sporu o Turów z założonymi rękami. W rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” Vladislav Smrž, wiceminister środowiska Czech, przekonuje że dla nich najlepszym zdecydowanie rozwiązaniem byłoby dogadanie się z Polską. Ale są też przygotowani na scenariusz, w którym nie dochodzi do porozumienia. 

Kolejnym działaniem Pragi mogą być następne skargi: na zanieczyszczenie powietrza, na zbyt duży hałas, emisję pyłów czy obniżający się poziom wód gruntowych.

Trzy scenariusze polskiego rządu

„DGP” przekonuje, że polski rząd będzie najprawdopodobniej chciał w trakcie rozpoczynających się za chwilę negocjacji przedstawić Czechom ofertę ostatniej szansy: albo podpisujemy umowę, albo zmniejszamy roszczenia. Te już wcześniej Czesi wyliczyli na 50 mln euro, chociaż pierwotnie mówiło się o 45 mln euro wspólnych zobowiązań. Teraz jest już jasne, że to będzie wyłącznie rachunek dla Warszawy. Inną możliwością jest trzymanie mocno kciuków za to, żeby rozprawa w sprawie kopalni Turów, która przed TSUE rozpocznie się 9 listopada, zakończyła się jeszcze w tym roku. Tym samym płacenie kary będzie bardziej się opłacać niż podpisywanie kosztowanej umowy z Pragą. Ostatnią opcją, jaką ma brać rząd pod uwagę, jest całkowite zerwanie rozmów z Czechami. 

Dr Paweł Kowalski z SWPS w radiu TOK FM zauważył, że unikanie płacenia kary nałożonej przez TSUE byłoby dla Polski bardzo ryzykowne.

Próba niezapłacenia tego będzie próbą negacji w ogóle sądu unijnego, czyli podstawy, na której Unia Europejska funkcjonuje

– przekonuje.

I przyznaje, że w Brukseli nikt nie przewidywał, że jakieś państwo może nie płacić kar zasądzonych przez TSUE. Co wcale nie oznacza, że nie wiadomo do końca co z tym fantem robić. 

Związkowcy jadą do Luksemburga i blokują A4

Plany w związku ze sporem o Turów mają też związkowcy, którzy już wcześniej ostrzegali, że zamknięcie ich kompleksu, to nie tylko ryzyko energetyczne dla kraju, ale też trudne do przewidzenia zawirowania na rynku pracy. Teraz zamierzają okazać swoje niezadowolenie Brukseli. Wojciech Ilnicki, przewodniczący NSZZ „Solidarność” Kopalni Węgla Brunatnego Turów, zapowiada wyjazd związkowców pod siedzibę TSUE do Luksemburga. A jak to nie pomoże, to przyjdzie czas na bardziej radykalne ruchy: blokadę autostrady A4. 

REKLAMA

Przypomnijmy, że związkowcy z Krajowego Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ „Solidarność” za całe zamieszanie wokół kopalni Turów obwiniają głównie polski rząd. „obecna sytuacja to wynik ciągłego ustępowania Polski wobec unijnych instytucji i narzucanego przez Komisję Europejską „Zielonego ładu”, szczególnie w obszarze polskiej energetyki” – twierdzą. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA