Czechom puszczają nerwy ws. Turowa. Są wściekli, bo kopalnia wyciąga im całą wodę
Pamiętacie jeszcze awanturę z Czechami o kopalnię Turów? Nasi południowi sąsiedzi skarżyli się, że polska kopalnia wypłukuje im wody gruntowe. Warszawa z początku te pretensje zbywała, ale potem - pod dodatkowa presją Trybunału Sprawiedliwości UE - zgodziła się na zapłatę odszkodowania naszym sąsiadom i obiecała szereg działań, które miały uchronić Czechów przed działalnością kopalni Turów. Właśnie mija rok od podpisania porozumienia w tej sprawie. I co? Zupełnie nic.
Kłótnia o kopalnię Turów z Czechami nie udała się Polsce. Straciliśmy sporo czasu i pieniędzy, a i tak ostatecznie stanęło na argumentach Pragi. Wypłata 45 mln euro z tytułu odszkodowania to tylko jeden z elementów podpisanego w tej sprawie rok temu porozumienia. Miało dojść też do dobudowania specjalnej bariery między Polską a Czechami, a także budowy wału ziemnego, który miał chronić Czechów przed zanieczyszczeniami hałasem z polskiej kopalni. Na razie nic z tego się nie wydarzyło, a nasi południowi sąsiedzi są coraz bardziej wściekli. Na swój rząd w Pradze, że ten cały czas uparcie odmawia podania szczegółów porozumienia z Polską. I na PGE, bo ich zdaniem polska spółka energetyczna nie realizuje tego, do czego się zobowiązała.
PGE i polski rząd jednak nie mają sobie nic do zarzucenia.
Turów: Czesi twierdzą, że cały czas tracą
Milan Stare przekonuje, że codziennie własność Czechów traci na wartości z powodu nielegalnych działań PGE. A przecież porozumienie między Pragą i Warszawą podpisano w asyście europejskich instytucji. Gdy jednak trzeba weryfikować, co do tej pory zrobiono w tym zakresie, to nagle nikogo nie ma.
Z kolei Petra Kaleńska, prawniczka z kancelarii Frank Bold, podkreśla, że prawo mówi dokładnie, co mogą, a czego nie mogą robić operatorzy węglowi tacy jak PGE. W jej ocenia polska spółka uszczupla zasoby wodne ludzi i niszczy ich domy, a wszystko to w imię zysku.
Węgiel z Turowa odbije nam się czkawką?
Petra Kaleńska przekonuje, że tym samym czeski rząd zasadniczo zgadza się na łamanie prawa UE na swoim terytorium. Tymczasem Polska nic sobie z tego nie robi i stara się wydłużyć koncesję wydobywczą kopalni Turów do 2044 r. Zwłaszcza, że obecny kryzys energetyczny całkiem zmienił dotychczasowe reguły gry. Wcześniej to gaz miał być dla Polski paliwem przejściowym, aż do uruchomienia pierwszego reaktora (plany, o realizację których będzie coraz trudniej, mówią o 2033 r.). Ale teraz Warszawa stawia bardziej na węgiel, czego możemy za chwilę żałować.
Czesi skarżą się też na to, że do tej pory nie zrealizowano żadnych dostaw wody dla tutejszej miejscowości. Co gorsza: w międzyczasie zepsuła się jedna ze studni monitorujących pływy kopalnianej wody.