REKLAMA

Polska numerem jeden w Europie? Nasze elektryczne tiry zdominują Niemcy i całą resztę

Z roku na rok rośnie liczba pracowników zatrudnionych w sektorze transportu drogowego, zwiększa też nasza flota ciężarówek. Nic więc dziwnego, że pod względem tonokilometrów również przewodzimy całej UE. Teraz jednak największym wyzwaniem branży jest elektryfikacja. Raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) wskazuje, że w ten sposób możemy wzmocnić . Pod warunkiem że nadrobimy szybko braki.

Polskie e-tiry zdominują Niemców i resztę Europy
REKLAMA

Ciężki transport drogowy z Polski jest potęgą w UE. W 2021 r. odpowiadał za przewóz 380 mld tkm (tonokilometrów) i wyprzedzał pod tym względu plasujących się na drugim miejscu Niemców aż o 24 proc. Inne liczby też robią spore wrażenie: polska flota ciężarówek to już dwa lata temu było 1,15 mln pojazdów. Zatrudnienie zaś w 2020 r. osiągnęło poziom 486 tys. osób, co stanowiło aż 15 proc. wszystkich pracowników tego sektora w UE. Nie ma więc wątpliwości, że pod tym względem jesteśmy dominującą siłą na Starym Kontynencie. Ale za chwilę może to się też zmienić. Tak przynajmniej wynika z raportu PIE, który stworzono we współpracy z Polskim Stowarzyszeniem Paliw Alternatywnych (PSPA).

REKLAMA

Brak przyspieszenia działań w celu elektryfikacji floty ciężkiej może przyczynić się do osłabienia pozycji polskiego sektora TSL na rynku unijnym, w tym do wymiernych strat ekonomicznych w obliczu wprowadzanych regulacji unijnych dotyczących redukcji emisji czy regulacji krajowych. Pierwsze państwa i regiony ograniczają wjazd pojazdów, w tym ciężarowych z silnikami spalinowymi, co uniemożliwia wykorzystanie ciężarówek konwencjonalnych na wybranych trasach i zmniejsza potencjalną aktywność przewozową - czytamy w opracowaniu.

Elektryfikacja ciężarówek? Jest konkretny plan

Ale to też wcale nie jest tak, że polskie ciężarówki były potęgą w UE, a po ich obowiązkowej elektryfikacji już tak nie będzie. To w głównej mierze zależeć będzie od nas i podejmowanych przez nas działań. 

Dziś sektor stoi przed wyzwaniem jak najszybszej wymiany na pojazdy zeroemisyjne. Opóźnienia w elektryfikacji parku pojazdów mogą w kolejnych latach osłabić konkurencyjność polskiej branży TSL - komentuje Maciej Miniszewski, starszy doradca w zespole klimatu i energii PIE.

Zgodnie z przyjętym już ponad cztery lata temu rozporządzeniem, emisyjność floty nowo zarejestrowanych pojazdów ciężkich powinna być ograniczona o 15 proc. do 2025 r. i o 30 proc. do 2030 r. - względem emisji ciężarówek pierwszy raz rejestrowych w okresie od 1 lipca 2019 r. do 30 czerwca 2020 r. Do tego dochodzi jeszcze unijne rozporządzenie w sprawie rozwoju infrastruktury paliw alternatywnych (AFIR).

Polska może na tym polec i też wszystko wygrać

Zdecydowanie największą przeszkodą w elektryfikacji transportu ciężkiego w Polsce, będzie infrastruktura ładowania. Na razie pod tym względem jest bardzo źle. Ani jedna z ok. 2,7 tys. stacji ładowania ogólnodostępnych nie jest przeznaczona dla pojazdów o dopuszczalnej masie całkowitej (DMC) powyżej 16 t. Bardzo mało jest też u nas elektrycznych ciężarówek. Do 2022 r. w Polsce zarejestrowano takich raptem 11.

Potrzebne są odpowiednie inwestycje infrastrukturalne, zwłaszcza że rejestracje ciężarówek elektrycznych mogą zwiększyć zapotrzebowanie na energię elektryczną w Polsce w latach 2030–2035 o ok. 2–4 proc. Profil ładowania czy wykorzystanie szybkich ładowarek w godzinach szczytu będzie wymagać inwestycji w systemy wytwórcze, magazynowe i sieciowe - nie ma cienia wątpliwości Magdalena Maj, kierownik zespołu klimatu i energii PIE.

Nie mamy też żadnego programu wsparcia dla chcących kupować e-ciężarówki w Polsce. I to trzeba też zmienić, bo inaczej polscy przewoźnicy zbyt długo już nie będą mogli być konkurencyjni dla innych. Trzeba jeszcze m.in. znieść opłaty drogowe dla elektrycznych ciężarówek, wdrożyć możliwości wjazdu do stref ograniczonego ruchu dla tego typu pojazdów, a także zapewnić ulgę podatkową dla podmiotów inwestujących w ekologiczne środki transportu. I takie też rekomendacje ze strony PSPA trafiły na biurko minister klimatu i środowiska Anny Moskwy. 

Tego typu zachęty umożliwią realizację pozytywnego scenariusza wpływu postępującej elektryfikacji na branżę transportu ciężkiego w Polsce - przekonuje Piotr Ziółkowski, New Mobility Expert z PSPA.

Transport drogowy: trzy scenariusze dla naszego kraju

Autorzy raportu przygotowali dla Polski trzy scenariusze: status quo, stopniowa elektryfikacja oraz przyspieszona elektryfikacja. W zależności od tego przyjęto, że do 2035 r. rejestracja elektrycznych ciężarówek w Polsce sięgnie 10 proc., 20 proc. i 30 proc. w 2035 r. Skutkowałoby to też nowym poziomom rejestracji ciężarówek zeroemisyjnych w latach 2023–2035 w Polsce: 42,6 tys., 74,5 tys. lub 108,8 tys.

Pierwszy scenariusz (status quo) zakłada, że flota elektrycznych pojazdów ciężarowych będzie stopniowo zwiększana z mniej niż 0,5 proc. udziału w unijnych rejestracjach w latach 2021–2022 - do ok. 15 proc. w 2035 r. W tym przypadku nie ma też żadnego krajowego wsparcia ani na zakup samego pojazdu ani na budowę infrastruktury ogólnodostępnej. Wtedy, jak szacuje PIE i PSPA, liczba zarejestrowanych e-ciężarówek w Polsce będzie na poziomie 43 tys. 

Drugi scenariusz (stopniowa elektryfikacja) to z kolei wzrost rejestracji elektrycznych ciężarówek z 5 proc. w 2023 r. do 27 proc. w 2035 r. Państwo wtedy pomaga kupić ciężarowego elektryka i łozy również na budowę infrastruktury. Jak wskazuje raport: dzięki temu koszty inwestycyjne w elektryfikację floty pojazdów ciężarowych są obniżone i umożliwiają większej liczbie podmiotów zakup ciężarówek elektrycznych. W takim przypadku w latach 2023–2035 rejestrujemy w Polsce ok. 75 tys. elektrycznych ciężarówek. 

Z kolei trzeci scenariusz (przyspieszona elektryfikacja) oznacza gwałtowne przyspieszenie rejestracji takich nowych pojazdów w latach 2023–2024. A wszystko dzięki wprowadzeniu przepisów wzorowanych na skutecznych rozwiązaniach największych europejskich krajów. Wtedy, w połowie przyszłej dekady, mielibyśmy do dyspozycji nawet 109 tys. elektrycznych ciężarówek.

REKLAMA

Więcej prądu na drogach, to więcej pracy

Autorzy raportu przekonują, że im szybszy i bardziej efektywny scenariusz elektryfikacji ciężkiego transportu drogowego w Polsce, tym też więcej nowych miejsc pracy. Ich zdaniem stopniowa lub przyspieszona elektryfikacja spowoduje wzrost zatrudnienia, kosztem innych krajów, głównie Niemiec, odpowiednio o 10,1 tys. lub 20,9 tys. do 2035 r., względem scenariusza utrzymania obecnego tempa elektryfikacji.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA