Niemcy coraz szybciej odchodzą od węgla. Polska drapie się po głowie
Na rządzie Mateusza Morawieckiego wieszano psy za brak konkretnej, rozpisanej rok po roku, transformacji energetycznej. Gabinet Donalda Tuska wcale nie jest lepszy. Nasi politycy kombinują jak koń pod górę, a państwo traci czas i pieniądze. Wystarczyłoby podpatrzeć, jak to robią Niemcy. Nasi sąsiedzi cały realizują szczegółowy plan odejścia od węgla i to szybciej niż na początku.
Do tej pory polska transformacja energetyczna sprowadzała się do tego, że węgiel z naszego miksu wypchnie ostatecznie elektrownia jądrowa, pod rękę z OZE. Nie ma żadnych dat, terminów i ram. Wcześniej wyznaczono jedynie 2026 r. na termin rozpoczęcia budowy naszego atomu, ale już wiadomo, że będzie co najmniej dwuletnie opóźnienie. Równolegle władza nawija górnikom makaron na uszy, bo boi się ich reakcji ale też dlatego, że po prostu nie ma im nic do zaoferowania. Górnicy zaś kurczowo trzymają się podpisanej w maju 2021 r. z rządem umowy społecznej, która daje m.in. gwarancje zatrudnienia i ustala datę zamknięcia ostatniej kopalni na 2049 r. Eksperci na ten temat mają jednoznaczne zdanie.
Nie ma szans na produkcję węgla do 2049 r. Elektrownie węglowe przejdą do pozycji źródeł rezerwowych gdzieś w okolicach 2035 r. - przekonuje w rozmowie z Bizblog.pl prof. Konrad Świrski, prezes Zarządu Grupy Transition Technologies i wykładowca na Politechnice Warszawskiej.
Transformacja energetyczna, czyli Polska drapie się po głowie
I Polacy trwają w takim zawieszeniu, a rząd co chwilę musi kombinować, jak im pomóc przy okazji opłacania rachunków za prąd, który po prostu staje się coraz droższy. A za chwilę będzie tylko gorzej: unijny system handlu emisjami zacznie naliczać też metan i polskie kopalnie będą miały jeszcze bardziej pod górkę. A już teraz wydobycie jest miesiąc w miesiąc poniżej 4 mln t - do takiej sytuacji przed 2020 r. nie doszło nigdy wcześniej w historii polskiego górnictwa węgla kamiennego. Ale zapomnijcie o podjęciu jakiś nowych rozmów z górnikami, czy czegoś na wzór okrągłego stołu ze związkowcami.
Więcej o transformacji energetycznej przeczytasz na Spider’s Web:
Nic takiego nie będzie miało miejsca. Rząd Tuska wybrał energetyczną stagnację (nawet nowelizacji ustawy wiatrakowej, likwidującej fatalną zasadę 10H, jeszcze się nie doczekaliśmy) i czekanie na nie wiadomo na co. Zamiast jednej strategii, mamy serię strzałów na oślep. Tu może ułatwimy trochę życia prosumentom, tam zwolnimy kaganiec z farm wiatrowych. I jeszcze coś trzeba zmajstrować z programem Czyste Powietrze, który ciągle dotuje kotły gazowe, czego w 2025 r. zabroni Bruksela. A do górników cały czas się uśmiechajmy, jak najszczerzej i jak najszerzej. To ma sens.
I wcale nie jest tak, że musimy w tej kwestii pierwsi przecierać szlak i wypracowywać rozwiązania, które w przyszłości pomogą też innym. Możemy przecież zobaczyć, jak to robią krok po kroku inni, np. Niemcy.
Rozwód z węglem po niemiecku
Przypomnijmy: niemiecka ustawa o wycofaniu węgla zakłada zamknięcie ostatniej elektrowni węglowej do 2038 r. Teraz z kolei Federalna Agencja ds. Sieci (BNA) zwraca uwagę, że moc wydobywcza węgla kamiennego na rynku energii musi spaść do 8 GW lub mniej do 2030 r. - o ile ten plan ma być zrealizowany. Ale już wiadomo, że to się uda. BNA wylicza, że do 2027 r. moc wydobywcza węgla kamiennego w Niemczech na rynku energii spadnie do 8,4 GW - z 11,5 GW obecnie. Już wcześniej BNA zaproponowała operatorom elektrowni na węgiel kamienny i małych elektrowni na węgiel brunatny rekompensaty finansowej za wcześniejsze wycofanie się z wytwarzania energii z węgla do 2023 r. W tym celu siedem zorganizowano siedem rund przetargowych, obejmujących w sumie 10,9 GW zamknięć węglowych.
W rezerwie sieciowej dostępne są elektrownie, które chronią sieć elektroenergetyczną w sytuacjach krytycznych. Bezpieczeństwo dostaw jest zawsze gwarantowane - zapewnia BNA.
Tym samym, jak podkreśla BNA - cel na 2027 r. już udało się osiągnąć teraz. A to wszystko odbywa się przy okazji otwarcia jak najszerzej drzwi dla OZE. W 2023 r. niemieckie odnawialne źródła energii po raz pierwszy pokryły ponad 50 proc. zużycia energii elektrycznej w porównaniu do energetyki węglowej. A jeszcze w 2019 r. to było prawie 40 proc. Tylko fotowoltaika pobiła poprzedni rekord z 2012 r. o 6,2 GW. W lipcu br. udział lądowych turbin wiatrowych w niemieckiej produkcji energii elektrycznej netto wyniósł około 17 proc. Do węgla kamiennego należało raptem 3 proc. tego tortu, a do węgla brunatnego - 16,4 proc.