Kasa z handlu emisjami ma przyspieszać transformację energetyczną. Polska źle je wydaje
Handel emisjami CO2 to nie tylko wydatki np. spółek górniczych, ale też zyski dla budżetu kraju. I to całkiem konkretne. Przedstawiciele Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi sprawdzili, co się dzieje z tymi pieniędzmi i czy są wydawane zgodnie z ich przeznaczeniem. Niestety, wnioski nie są optymistyczne. Nie dość, że Polska ma bardzo dziurawe kieszenie, to jeszcze naruszamy prawodawstwo UE.
W Polsce lubimy narzekać na europejski system handlu emisjami ETS. Trudno też się temu dziwić, skoro rząd właśnie w nim widzi głównego winowajcę swoich kłopotów energetycznych, na czele z drogimi rachunkami. Premier Mateusz Morawiecki i jego współpracownicy ochoczo atakują instytucje finansowe za spekulacje w systemie ETS, ale pytani konkretnie o to, jak i kiedy chcą zmniejszyć polskie uzależnienie od węgla - nabierają wody w usta.
Ale wcale nie jest tak, że w systemie ETS trzeba wyłącznie za emisje CO2 dopłacać. Środki pozyskane ze sprzedaży w czasie aukcji uprawnień do emisji dwutlenku węgla stanowią dochód budżetu państwa. Pozyskane tak środki nie są z góry powiązane z określonymi celami finansowanymi. Chociaż przepisy (art. 10 dyrektywy ETS) zakładają, że ich część (przynajmniej 50 proc.) będzie wydatkowana na szeroko rozumiane cele środowiskowe i klimatyczne wskazane w regulacjach. To czy Polska tak robi i czy są tego jakiekolwiek efekty - postanowili sprawdzić eksperci z Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi. I tak postał raport Kreatywna księgowość. Jak Polska marnuje środki z EU ETS.
Polska niedobrze wykorzystuje pieniądze z systemu EU ETS
W ocenie autorów raportu Polska marnuje miliardy euro ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 w ramach unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla EU ETS. Eksperci dowodzą, że mechanizm aukcyjny w ramach systemu ETS nie przyczynił się do znacznej redukcji emisji gazów cieplarnianych. Analiza danych przedstawionych w sprawozdaniach z wydatkowania funduszy z EU ETS do KE za lata 2013-2020 pokazuje, że blisko trzy czwarte środków (2,97 mld euro) wykorzystano na sfinansowanie działań niezgodnych z celem unijnej dyrektywy o ETS, czyli redukcją emisji CO2. Tym samym Polska nie spełnia wymogu przeznaczenia co najmniej 50 proc. równowartości dochodów z tytułu sprzedaży uprawnień do emisji CO2 na cele klimatyczne i środowiskowe.
Ekspertka uważa, że system EU ETS ma szansę i absolutnie powinien stać się znaczącym źródłem finansowania krajowej transformacji energetycznej. Jej zdaniem potrzebne są działania systemowe o wysokim potencjale redukcji emisji, dające trwałe efekty. Tylko tak Polska będzie mogła wykorzystać swoją szansę.
Kasa na krajowe programy i akcyzę
Autorzy raportu przekonują też, że nie jest możliwe dokładne ustalenie występowania lub zakresu tzw. efektu dodatkowości (fundusze unijne stanowią jedynie uzupełnienie i wzmocnienie środków finansowych państw członkowskich, a nie ich zastępstwo) działań sfinansowanych ze środków EU ETS. W raportach przedłożonych KE w latach 2013-2020 wskazano bowiem wyłącznie na dofinansowanie programów Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej m.in. LIFE, KAWKA, GEKON. Ze sprawozdań finansowych wynika też, że część środków pozyskanych z handlu emisjami przekazano na sfinansowanie zwolnień akcyzy na energię elektryczną wytwarzaną z instalacji OZE i podobnie w przypadku akcyzy przy zakupie preferencyjnym e-samochodu.
Sprzeczne też z dyrektywą ETS - zdaniem przedstawicieli Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi - jest przekazywanie środków z systemu EU ETS podmiotom świadczącym usługi transportu kolejowego oraz komunikacji miejskiej w miastach wojewódzkich i wybranych aglomeracjach na podstawie ustawy o podatku od towarów i usług.
NIK przyjrzy się pieniądzom z handlu emisjami
Co trzeba zmienić? Autorzy opracowania rekomendują, żeby co najmniej 70 proc. środków uzyskanych przez Polskę ze sprzedaży w drodze aukcji uprawnień do emisji gazów cieplarnianych wspierało działania bezpośrednio redukujące emisyjność krajowej gospodarki. W pierwszej kolejności powinny zasilić modernizację sieci przesyłowej i dystrybucyjnej, a także inwestycje w OZE, które uniezależnią Polskę od paliw z importu oraz termomodernizację budynków. Dochody z ETS nie powinny z kolei wspierać inwestycji w infrastrukturę gazową, co jest podyktowane zarówno ochroną klimatu, jak i sytuacją geopolityczną.
Być może inne nieco rekomendacje będą po tym, jak wydatkowaniu pieniędzy pochodzących z handlu emisjami w systemie EU ETS w najbliższym czasie przykrzy się też NIK.