REKLAMA

Rząd obiecał zniesienie tego podatku. Wie, jak wkurza Polaków. Ale sprytny plan nie wypalił

Nic z tego nie – nadal będziemy płacić podatek od zysków z lokat, na których realnie tracimy. Przez chwilę władza pomachała nam przed oczami kolorowym lizakiem, obiecując częściową likwidacje podatku Belki, a teraz wykazuje się zaawansowaną amnezją, przekonując, że nad niczym takim nie pracuje.

knf-frankowicze-polislokaty
REKLAMA

Jeszcze pod koniec października wiceminister finansów się wychylił i zrobił Polakom wielką niespodziankę, ogłaszając zmiany w tzw. podatku Belki, czyli podatku od zysków kapitałowych. Te „zyski kapitałowe” brzmią bardzo poważnie, ale przecież to podatek, który płaci nie tylko inwestor giełdowy czy walutowy, ale też drobny ciułacz, który trzyma oszczędności na zwykłej lokacie bankowej. I ten podatek Belki od lat Polaków strasznie wkurza.

REKLAMA

Minister Soboń co prawda zapowiedział, że nie ma szans, żeby podatek ten zupełnie zlikwidować, bo jest standardem w cywilizowanym świecie, ale chyba uznał, że zmiany są konieczne. Określił już nawet dość precyzyjnie, jakie modyfikacje wchodzą w grę: zastosowanie kwoty wolnej od podatku, podobnej do PIT-u.

Od 10 tys. zł podatku Belki nie weźmiemy

Wolne od podatku miały być zyski do 10 tys. zł rocznie, a to już całkiem sporo. Kto zarobi na kapitale więcej, miałby za to zapłacić wyższy podatek niż dziś, ale wzrost stawki byłby symboliczny - z 19 do 20 proc.

No i wszystko wydawało się już obmyślone. Pozostało już tylko uzgodnić z instytucjami finansowymi, jak to ma działać od strony technicznej, bo trzeba przecież jakoś dostosować systemy informatyczne, co wcale nie jest proste, więc ulga dla drobnych oszczędności Polaków miała przyjść realnie z początkiem 2024 r. Wcześniej za to przyszedł rzecznik rządu Piotr Müller. Do radia Plus przyszedł. I powiedział tak:

Rząd nie planuje żadnych zmian w tzw. podatku Belki. Nie ma takich decyzji

Czyli bujajcie się - tak w wolnym tłumaczeniu powiedział Polakom rzecznik rządu tuż przed Wielkanocą. Kto by się przejmował, że zmiany te zostały już obiecane?

Kto by się przejmował tym, że Polacy na lokatach w bankach trzymają 330,3 mld zł (to dane na koniec stycznia 2023 r.) i zamiast na nich zarabiać, realnie tracą przez inflację, ale podatek od zysków muszą płacić.

HRE Investments niedawno wyliczył zresztą, że Polacy realnie tracą na lokatach już od 2016 r. Ba! Bartosz Turek z HRE Investments wyliczył nawet, że gdybyśmy na początku 2016 r. założyli przeciętną roczną lokatę i co roku ją odnawiali, to po 8 latach (czyli w styczniu 2024 r.) mielibyśmy oszczędności, za które w sklepie kupilibyśmy o ok. jedną czwartą mniej niż w dniu zakładania pierwszej lokaty.

Ale na papierze jest zysk, więc płać podatek, Polaku!

Swoją drogą, jak pokazują dane za lata 2004-2021, podatek Belki uderzał głównie w drobnych ciułaczy, a nie wielkich inwestorów, bo w tym okresie fiskus pobrał z tego tytułu prawie 59 mld zł, z czego 37 mld zł pochodziło od zysków z oszczędności, a tylko 22 mld zł z inwestycji rynkowych.

Dlaczego rząd teraz udaje Greka?

REKLAMA

Może to dlatego, że pieniądze są rządowi jednak bardziej potrzebne niż się wydawało jeszcze jesienią? Może, ale w gruncie rzeczy mówimy o niewielkich wpływach. W 2021 r. podatek od zysków kapitałowych stanowił zaledwie 1 proc. całkowitych wpływów podatkowych - było to dokładnie 4,1 mld zł. 

A może dlatego, że ministrom pomyliły się jesienie? Może mieli ogłosić częściowy koniec znienawidzonego podatku Belki dopiero tej jesieni, tuż przed wyborami, a po wyborach to olać, ale ktoś się pomylił i zrobił roczny falstart?

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA