Zaczęło się w Japonii. Na tamtejszej giełdzie doszło do istnej rzezi, bo Nikkei w pewnym momencie tracił kilkanaście procent, skończyło się na blisko 12,5-proc. spadku. Potem napłynęły wieści ze Stanów Zjednoczonych, że kontrakty na Nasdaq zjechały o 5 proc. Trudno się dziwić, że w takim samym stylu nowy tydzień zaczęła giełda w Warszawie i pozostałe rynki europejskie.
WIG20 w pierwszych minutach handlu spada blisko 5 proc., zbliżając się do okolic poziomu 2200 punktów, co jest docelowym spadkiem wynikającym z wcześniejszej formacji podwójnego szczytu. (…) Strach jest już dość duży, panika również. W takich warunkach raczej się już nie sprzedaje, było na to dużo czasu we wcześniejsze dni – relacjonował na Stooq.pl Marcin Mierzwa.
W kolejnych godzinach WIG20 odrobił część strat i przed godziną jedenastą pozostawał około 3,5 proc. pod kreską. Pod względem skali spadków znajdował się niestety czołówce europejskich indeksów, ustępując jedynie giełdzie w Atenach (-4,5 proc.), w Ankarze (-3,7 proc.) i w Bukareszcie (-3,6 proc.).
WIG w tym czasie tracił ponad 3,3 proc., mWIG: -3,25 proc., a sWIG: -3,85 proc.
Dlaczego na giełdach wybuchła panika?
Co takiego się wydarzyło, że właściwie na całym świeci dzień na rynkach otworzył się w tak fatalnym stylu?
Gdy kilka negatywnych informacji nakłada się na siebie, na rynkach finansowych dochodzi do swoistego flash crashu – odpowiada Grzegorz Dróżdż, analityk Conotoxia Ltd. (Invest.Cinkciarz.pl).
I wylicza: kontrakty na indeks Nasdaq 100 spadły rano o 5 proc., 15,8 proc. poniżej swoich szczytów, Nikkei 225 w Japonii zaliczył 12,5-proc. przecenę, tracąc 30 proc. od ostatniego szczytu.
Inwestorzy reagują w ten sposób na informacje związane z nadchodzącą recesją w Stanach Zjednoczonych i zbyt późną reakcją Fed oraz na odejście Banku Japonii od wieloletniej polityki zerowych stóp procentowych – tłumaczy Grzegorz Dróżdż.
Więcej wiadomości na temat rynków finansowych
Działania japońskiego banku centralnego bardzo wzmocniły jena, ale negatywnie wpłynęły na rentowność japońskich eksporterów. Z kolei niemal pewna obniżka stóp procentowych na najbliższym posiedzeniu Rezerwy Federalnej, odbiła się negatywnie na rentownościach 10-letnich obligacji, które spadły do najniższego poziomu od ponad roku.
Japoński kryzys jest ważny, bo rozgrywa się w dość delikatnym momencie, gdy rynki zastanawiają się, czy Fed zbyt długo nie zwleka z obniżkami stóp procentowych – tłumaczy dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
Kurs złotego. Na razie jest nieźle
Przemysław Kwiecień z XTB zauważa, że złoty tę sytuację znos na razie dobrze, co wynika to z faktu, że szybko spadające oczekiwania co do stóp w USA osłabiają dolara.
Warto jednak pozostać czujnym, w przeszłości złoty często pozostawał stabilny na początku kryzysów. Oczywiście nie wiemy dziś do końca, jak potoczy się sytuacja. Jeśli jednak kryzys się rozleje, przecena złotego, która w przeszłości bywała gwałtowna, jest tylko kwestią czasu – ostrzega ekspert XTB.
W poniedziałek około 11.30 euro kosztowało 4,30 zł, o 0,3 proc. więcej niż w piątek, dolar – 3,93 zł, o 0,1 proc. mniej, frank szwajcarski umocnił się o 1 proc. do 4,62 zł.