REKLAMA

Ryanair grozi, że przesiądzie się na tajemnicze chińskie samoloty. O'Leary: Boeing jest za drogi

Irlandzki lowcost nie ma zamiaru ustępować Boeingowi w sprawie ceny 737 Max 10. Szef linii Michael O’Leary grozi, że jego firma ma dużo czasu i zamierza poczekać, aż producent samolotów odpuści i zgodzi się na duże promocje. Jeśli nie, dodaje, zawsze możemy poszukać nowych maszyn w Chinach.

Linie lotnicze. Ryanair grozi, że przesiądzie się na tajemnicze chińskie samoloty
REKLAMA

Czy pójdziemy do Airbusa? Nie wiem, może. Choć pewnie nie. Szef Ryanaira drażni się z Airbusem, snując przypuszczenia kto stanie się jego nowym dostawcą samolotów. Przypomnijmy, że lowcost poinformował niedawno, iż rezygnuje z zakupu stu Boeingów 737 Max. Powód? Są zbyt drogie.

REKLAMA

O'Leary ma za to nową koncepcję. W rozmowie z Reutersem tłumaczy, że Airbus nie do końca mu pasuje, bo nie ma w portfolio tak konkurencyjnego cenowo samolotu krótkodystansowego, jak Boeing. Irlandczyk narzeka, że obaj producenci stworzyli sobie wygodny duopol. Jak dla niego, wybór między młotem a kowadłem. I tu z pomocą przychodzą przyjaciele z Chin.

Zawsze istnieje perspektywa, że ​​Airbus stanie się znaczącym dostawcą. Ale jest szansa, że ​​Chińczycy – COMAC (CMAFC.UL) – mogą stać się znaczącym dostawcą dla Ryanaira w perspektywie średnioterminowej

– zauważył O'Leary.

Jest tylko jeden problem.

Chiny niezbyt radzą sobie w samoloty

To dość odległa historia, ale Ryanair już kiedyś próbował uciec spod amerykańsko-europejskiej dominacji i podpisał list intencyjny z kontrolowaną przez Pekin firmą Comac. Był to rok 2011. Od tego czasu na temat współpracy zapadła cisza.

Przewoźnik jest zainteresowany modelem C919 - dwusilnikowym odrzutowcem, zabierającym na pokład od 200 pasażerów. Jego zasięg ma sięgać od 4 tys. do 5,5 tys. km.

C919 miał powstać w 2014 r. Biorąc pod uwagę, że Comac powstał w 2008 r., było to nie lada wyzwanie. I jak można było się spodziewać, chiński producent nie dowiózł tej obietnicy.

Pierwszy raz w niebo chiński samolot wzbił się cztery lata temu. Pod koniec tego roku ma przejść proces certyfikacji, co pozwoli mu w końcu wejść do użytku komercyjnego. Pierwsze egzemplarze trafią do China Eastern. Łącznie producent zebrał przed premierą 815 zamówień.

Zdziwieni? Niepotrzebnie. Xi Jinping z pewnością wie, jak zachęcić rodzimych przedsiębiorców do korzystania ze zdobyczy chińskiej myśli technicznej.

Głównymi odbiorcami dzieł Comaca będą bowiem właśnie chińskie linie. Spółka została stworzona po to, by Państwo Środka mogło uniezależnić się od technologii z Zachodu.

Skoro C919 niedługo trafi do sprzedaży, co miał na myśli O'Leary mówiąc o średniej perspektywie? Podejrzewam, że lowcost nie będzie się spieszył. Comac jest na rynku lotniczym świeżynką. Boeing istnieje od ponad 100 lat, Airbus od 40 lat.

Pekin szybko nadrabia zapóźnienie technologiczne, ale skrócenie dystansu do zasłużonych rywali może C919 zająć nieco czasu. Na razie – deklaruje O'Leary – Ryanair ma na tyle dużo maszyn, by obsłużyć odradzający się po pandemii ruch pasażerski.

Taktyka Ryanaira

Gdyby samoloty dało się kupować w sklepach spożywczych O'Leary chodziłby od jednej sieci handlowej do drugiej z gazetkami promocyjnymi. Kierowanie dużą firmą nie jest jednak takie proste, a produkcja skrzydlatych maszyn mocno odbiega technologicznie od kręcenia kiełbas. Irlandczyk musi więc kombinować na własny sposób.

Taktykę wypracował wiele lat temu, w trakcie zapaści branży lotniczej wywołanej zamachem terrorystycznym 11 września 2001 r. Gdy wszyscy zastanawiali się, czy pasażerowie odważą się po obrazkach z Ameryki wsiąść na pokład samolotu, Ryanair ruszył na wielkie zakupy. O'Leary jak wytrawny inwestor wie, że najlepiej kupować w dołku.

Tym razem mu się to nie udało. Do 220 sztuk Boeingów 737 Max 8 (nieco mniejszych modeli - 197 miejsc), menedżer lowcostu chciał dokupić jeszcze setkę maxów 10 (z 230 miejscami). Jego kontrahent był przecież w głębokim kryzysie. Linie odwoływały zamówienia, model 737 Max wciąż czekał na dopuszczenie do latania, a, co gorsza, producent musiał pójść w sądzie na ugodę i zgodzić się na wypłatę 2,5 mld dol.

Pieniądze trafią na konta rodzin ofiar katastrof z udziałem maxów i odszkodowania dla przewoźników, którzy musieli je uziemić na czas naprawy usterek. Producent był pod ścianą. Negocjacje z Ryanairem trwały niecały rok i powoli zmierzały do końca.

O'Leary zacierał ręce, że uda mu się skorzystać na dramacie Boeinga

Amerykanie się jednak rozmyślili. Stwierdzili, że kryzys w lotnictwie w zasadzie dobiegł końca. A skoro wszystko wróciło do normy, to czemu do normy nie miałyby też wrócić ceny samolotów?

REKLAMA

Ryanair jest innego zdania.

„Nie będziemy tracić czasu na dyskusje o Max 10. Nie będziemy tego robić też za dwa, cztery, sześć, osiem czy dziesięć lat, dopóki nie dojdziemy do następnego kryzysu. Rozmowy zawsze można wznowić, ale tylko wtedy, kiedy Boeing zda sobie sprawę, że musi proponować konkurencyjne ceny” – podsumował O'Leary.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA