„Gdy to przeczytałem, byłem o krok od wylewu. Tyci brakowało, no tyci-tyci.” - Artur Gadziomski opisuje życie Polaka, który poszedł na własne
Mieszanka bezsilnej złości, śmiechu wynikającego z niemocy to codzienne doświadczenie wielu polskich przedsiębiorców. Wszystko to znalazło się we wpisie, który robi właśnie furorę w social media. Komentarz Artura Gadziomskiego to śmieszno-gorzkie podsumowanie żywota Polaka, który poszedł na własne.
Swój wpis przedsiębiorca zaczyna od uwagi, że jako osoba prowadząca jednoosobową działalność gospodarczą, niemająca dzieci i żyjąca w nieformalnym związku jest poza zainteresowaniem każdej kolejnej władzy. Omija go 500+, ulgi i wszelkie zniżki.
Gadziomski dodaje, że próbował przekonać sam siebie, że pieniądze te nie pójdą na marne.
Że dzięki nim on i jego „konkubina” będą mieli zapewnioną opiekę medyczną. Ale doświadczenia ze służba zdrowia, które szeroko opisuje, go tego oduczyły.
Zauważając przy okazji dowcipnie, że ludzkość jest w stanie wysłać sondę poza Układ Słoneczny, a „Polskę przerasta zwykły system kolejkowy”.
Czarę goryczy przelała u niego jednak dopiero informacja o premii dla rolników na rozpoczęcie działalności pozarolniczej. Wyjaśnijmy tu może o co chodzi. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa zaplanowała nabór wniosków do tego programu na wrzesień.
Dotychczas można było dostać na działalność pozarolniczą do 100 tys. zł. Teraz przy utworzeniu co najmniej 3 miejsc pracy (w tym samozatrudnienia) można otrzymać nawet 250 tys.
A po chwili dodaje gorzko.
Rzeczywiście, życie polskiego przedsiębiorcy nie należy do łatwych.
Jeżeli rząd nie próbuje go akurat zniechęcić do prowadzenia jednoosobowej działalności za pomocą testu przedsiębiorcy, to robi to za pomocą innych, okrężnych działań.
A jeśli przedsiębiorca postanowi się sądzić z instytucjami państwowymi, ewentualne zwycięstwo świętowane jest jak wygrana w totka. Bo zdarza się podobnie często. Zdenerwowanie nie powinno więc dziwić - parafrazując klasyka: Polska to nie kraj dla przedsiębiorców.