Prezydent przyparty do muru ws. emerytur stażowych. Znów będzie opowiadał nam bajki?
Emerytury stażowe to de facto kolejna obniżka wieku emerytalnego, na którą nas nie stać. Prezydent obiecywał ją jednak dwukrotnie: raz jako nie-prezydent w 2015 r., drugi raz w ostatniej kampanii wyborczej. Za drugim razem przyznał jednak, że to niemożliwe do wprowadzenia. Choć nie przeszkadzało mu to dalej emerytur stażowych obiecywać. Ponoć liczył, jak to zrobić, żeby system nie upadł. Tak długo liczył, że zwolennicy „stażówek” stracili cierpliwość.
Na biurko prezydenta trafiła petycja, by wprowadzić emerytury stażowe. Więcej, do petycji załączony jest gotowy projekt ustawy, która zakłada, że:
- kobiety mogłyby przechodzić na emeryturę po 35 latach pracy i osiągnięciu 55. roku życia;
- mężczyźni zaś po 40 latach pracy i ukończeniu 60 lat;
- dodatkowo emerytura stażowa nie mogłaby być niższa niż ta minimalna, która wynosi obecnie 1200 zł brutto, a więc 1026 zł na rękę.
I najciekawsze jest to, że projekt ten jest bardzo podobny do tego, o którym w kampanii wyborczej mówił Andrzej Duda, dodając jednocześnie, że jest on niemożliwy do zrealizowania.
Prezydent Andrzej Duda składa obietnice bez pokrycia
Przypomnę, że kilka miesięcy temu prezydent wspominał, że chciałby, by kobiety miały możliwość przechodzić na emeryturę po 35 latach pracy, ale nie wcześniej niż w wieku 53 lat, a mężczyźni w wieku 58, czyli po 40 latach pracy.
Tylko że wówczas było to bajanie. Była kampania, prezydent musiał ludziom naobiecywać, partia jednak nie pozostawiała wątpliwości, że emerytury stażowe to pomysł nierealny, bo za drogi. Ba! Przyznawał to nawet prezydent, że wie, że to niemożliwe, ale obiecywał dalej.
„(…) podchodzę do tego poważnie, wielokrotnie już rozmawiałem na ten temat i z minister rodziny, i z prezes ZUS Gertrudą Uścińską, i z panem premierem. Te kwestie są liczone, bo postulat, żeby to był 40-letni okres pracy jest postulatem bardzo trudnym do spełnienia. Z punktu widzenia systemu ubezpieczeń społecznych w zasadzie niemożliwym i dlatego szukamy tutaj innych rozwiązań”
– mówił wówczas Andrzej Duda.
I chyba liczył, że wszyscy o tym zapomną, szczególnie, że pandemia, są tysiące innych spraw na głowie.
Ale nie zapomnieli. Widocznie zwolennicy emerytur stażowych stracili cierpliwość, że prezydent ciągle liczy i sami napisali projekt ustawy.
Co zrobi z nim teraz prezydent? Będzie musiał wrócić do opowiadania bajek.
Obecnie zbierana jest napływająca korespondencja, w której podnoszone są uwagi i propozycje zawierające rozwiązania legislacyjne. Kancelaria pozostaje też w kontakcie z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych
– wyjaśnili „Faktowi” urzędnicy prezydenta.
A gazeta wyciąga z tego wniosek: „być może projekt ustawy jeszcze w tym roku trafi do Sejmu”.
Otóż, założę się, że nie trafi. Odpowiedź prezydenckich urzędników zupełnie nic nie oznacza, tylko tyle, że owszem, prezydent odebrał list”.
Dramatycznie rośnie liczba głodowych emerytur
Emerytury stażowe to emerytury głodowe. A i bez tego system nam się sypie. Według szacunków ZUS stopa zastąpienia, a więc relacja przeciętnej emerytury do pensji spadnie z obecnych 53,8 proc. do 32 proc. w 2045 r., a w 2080 r. do 23,1 proc.
Dziś ponad 300 tys. emerytów musi przeżyć za mniej niż 1026 zł miesięcznie, bo nie zapracowali nawet na emeryturę minimalną. Przypomnę, że przysługuje ona kobietom, które przepracowały co najmniej 20 lat i mężczyznom, którzy przepracowali 25 lat, niezależnie od tego, czy przez ten czas odprowadzali składki.
Najgorzej, że takich osób błyskawicznie przybywa. Tylko w ciągu dziewięciu miesięcy tego roku liczba emerytów otrzymujących świadczenie niższe od minimalnego wzrosła o 40 tys. osób. A jeszcze pięć lat temu, w 2015 r. takich ludzi w Polsce było zaledwie 76 tys.
To są ludzie, którzy żyją w nędzy. Wprowadzenie emerytur stażowych tylko powiększy to grono. I prezydent doskonale o tym wie. A jeszcze lepiej wie o tym Sejm, który z pewnością nie pozwoli na wprowadzenie takiego rozwiązania, nawet gdyby prezydentowi przyszło do głowy kolejny raz zgrywanie superbohatera i złożenie odpowiedniego projektu ustawy w Sejmie.
I tak wszyscy wiedzą, że to się nie wydarzy, ale teatrzyk przed wyborcami trzeba odegrać.