Od „Jakiej to melodii” po Netfliksa i kluby na Majorce. O lampy z Gdańska zabiega już cały świat
Przed laty postawili wszystko na jedną kartę i zaczęli produkować oryginalne, piękne lampy. Dziś walczą z podróbkami z Chin i skutkami koronawirusa, który zamknął koncerty i masowe wydarzenia.

Portman Lights projektuje i produkuje oświetlenie sceniczne. Lista miejsc, gdzie wykorzystywane są ich lampy jest bardzo długa. Zawiera mnóstwo koncertów i teledysków artystów takich, jak Kamil Bednarek, Paweł Domagała, CNCO czy The Coronas. Lampy można spotkać w studio BBC TV, BBC radio, British Got Talent czy X-Factora. Towarzyszyły rozdaniu nagród Grammy, dokumentom Netfliksa i finałom Eurowizji.
O tajnikach prowadzenie firmy, właściwościach lamp i najciekawszych historiach z prowadzenia biznesu rozmawiam szefem Portman Lights Dominikiem Zimakowskim (na zdj. po lewej).
Jak to się wszystko zaczęło?
Dominik Zimakowski, Portman Lights: Dość niewinnie. Łukasz i Krzysztof pracowali jako realizatorzy światła na scenach koncertowych, festiwalowych i klubowych, a także jeździli w trasy koncertowe z zespołami. To oni w piwnicy jednej z kamienic w Nowym Porcie w Gdańsku opracowali pierwszy prototyp lampy. Ładnej, pięknie świecącej żarowym światłem.
Ty nie byłeś z branży?
Nie. I właśnie dlatego zadawałem dziesiątki pytań. Nie wierzyłem, że takich lamp nie ma na rynku.
Faktycznie nie było?
Było bardzo niewiele urządzeń dekoracyjnych, które ładnie wyglądają obok artysty. Na rynku trwał wyścig między największymi producentami o to, kto zrobi szybszą, mocniejszą, lepiej świecącą… kosmiczniejszą głowę ruchomą.
Ruchome głowy kojarzą mi się z feerią barw na koncertach. Wy poszliście w innym kierunku.
Postawiliśmy na design i hipnotyzujące światło żarowe.
Postawiliście też wszystko na jedną kartę?
Zaangażowaliśmy się na 100 procent. Założyliśmy spółkę i zaplanowaliśmy półroczną walidację. Już po trzech miesiącach złapaliśmy trakcję.
Jaki był wasz przepis na sukces?
Bardzo dużo pracy i trochę szczęścia. Nie ukrywamy tego, że mieliśmy wiele sprzyjających okoliczności. Znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, z odpowiednim produktem, ale samo też się nic nie dzieje.
Dzisiaj jest to nie do powtórzenia. Bariera wejścia jest dość wysoka. Zresztą tak działają nisze.
Rynek jest dzisiaj w innym miejscu. Macie sporo naśladowców w Chinach.
Jest to jedna ze zmor globalizacji, która dotyka wielu branż. Staramy się walczyć z podróbkami, chroniąc rynek nasz i klientów. Klienci sami podsyłają nam informacje o podróbkach, oczekując reakcji z naszej strony.
Jak to się kończy?
Na polu lokalnym w Europie czy w Stanach Zjednoczonych mamy sporo sukcesów. Udało się zniszczyć kilkaset podrobionych lamp, naruszających nasz wzór. Zrobiliśmy szereg szkoleń dla celników, którzy potencjalne mogą być w stanie zatrzymywać podróbki na granicy UE. Wysyłamy dość jasny sygnał do rynku, że nie ma z naszej strony przyzwolenia na dystrybucję i wykorzystywanie podróbek. Większość osób z branży już o tym dobrze wie.
Jak jest z jakością podróbek?
Jest znacznie niższa. Poważne podmioty na rynku nie rozważają zakupu chińskiego sprzętu.
Czym się konkretnie różnią podróbki?
Produkty chińskie są wykonane z czarnej stali – cięższej i szybko rdzewiejącej. Jak chcesz coś szybko i tanio wykonać, to robisz to z czarnej stali. Dodatkowo często nie mają uziemienia i innych wymaganych zabezpieczeń. Przed rokiem zaczęliśmy współpracę z kancelarią w Chinach. Będziemy walczyć u źródła. Chiny są znane z podróbek, więc nie będzie to łatwe.
Wy projektujecie swoje lampy od zera?
Tak. Prototypujemy, opracowujemy elektronikę oraz źródła światła, a później testujemy. Wszystkie wzory przemysłowe są nasze i są rejestrowane międzynarodowo. Wiele rozwiązań, związanych z działaniem elektroniki też jest nasza, autorska. Późniejszą produkcję, czyli gięcie blaszek i maszynowe wytwarzanie elektroniki zlecamy podmiotom w okolicy Trójmiasta. Wiele komponentów sami kupujemy i wydajemy je podwykonawcom.
Co jest najtrudniejszego w produkcji?
Najdłuższy i najbardziej kosztowny proces to projektowanie i prototypowanie. Trwa od kilku do kilkunastu miesięcy (na jeden produkt). Powstaje wtedy sporo złomu.
Staramy się dopieszczać każdy detal i myśleć o różnych aspektach użytkowania. Urządzenie musi spełniać założenia związane ze sceną. Musi być w miarę lekkie, łatwo dawać się transportować, szybko montować i demontować. Musi być bezpieczne i spełniać normy w UE oraz innych krajach.
Wiemy, że niektóre rozwiązania mogą być tańsze – na tym korzystają podrabiacze – jednak nam nie o to chodzi. Szanujemy swoich klientów, którzy muszą mieć solidne urządzenia na lata.
Jak na razie to procentuje. A kto właściwie kupuje od was lampy?
To głównie firmy wynajmujące sprzęt na różne wydarzenia oraz studia. Kupują nasze produkty za pośrednictwem sieci dystrybucyjnej w 42 krajach.
I to właśnie oni później wynajmują lampy na koncerty?
Dokładnie. Rosnącą grupą są też DJ-e, którzy przestają powoli kupować zamienniki i zaczynają inwestować w markowy, porządny i bezpieczny sprzęt z gwarancją. Mogą się wyróżnić i oferować dodatkową wartość.
Czasem sami jeździmy na instalacje. Klient z Majorki, z którym się zaprzyjaźniliśmy, poprosili nas kiedyś o przyjazd i nadzorowanie instalacji kilkudziesięciu lamp w klubie. Przy okazji zrobiliśmy im pokaz możliwości. Właściciele wzięli krzesełka, siedli przed ścianą wypełnioną lampami i oglądali je bez słowa z uśmiechniętymi buziami. Nie spodziewali się takiego efektu i nie wiedzieli, co właściwie kupują.
Wasze lampy stały się też dość medialne. Często można je spotkać telewizji.
Cały czas dostajemy materiały od naszych klientów z różnych wydarzeń. Z najnowszych show z wiosennej ramówki to m.in. Big Brother Celebrities w Kanadzie, a w Polsce „Jaka to melodia”. Właśnie dostarczyliśmy nowe lampy do telewizji we Włoszech, Finlandii, Belgii i Francji. W ostatnich miesiącach lampy były wykorzystywane do realizacji koncertów online, reklamówek i teledysków dużych marek jak Fender, McDonald’s, Bentley, Ferrari czy Levi’s. Widzieliśmy je też w jednej produkcji Netflixa.
Szeroko.
Prawda – od wydarzeń na żywo, online, konferencji, koncertów, po studia TV. Rynek wtórny raczej nie istnieje dla tych produktów. Jak ktoś kupuje nasze lampy za X, to potem wynajmuje je za Y na jedno wydarzenie. W związku z tym, że lampy cały czas pracują na różnych wydarzeniach, to już dawno się zwróciły i zarabiają na siebie.
Kiedy przestają się wynajmować, są sprzedawane, żeby zwolnić miejsce w magazynie na coś nowego.
Jakich nowych lamp można się od was spodziewać w przyszłości?
Nasz dział projektowania i konstrukcji pracuje przede wszystkim nad nowymi produktami na scenę i to one już niedługo się pojawią na rynku. Pandemia i totalne zamknięcie branży eventowej spowodowało, że zaczęliśmy myśleć o jakiś innych pokrewnych dziedzinach związanych ze światłem.
Zostaliśmy dystrybutorem marki Goldensea UV, która produkuje urządzenia do dezynfekcji światłem UVC, i właśnie prowadzamy te produkty do jednej z największych sieci sprzedaży ze sprzętem elektronicznym w kraju. Chcąc poznać zagadnienie światła UVC, sami projektujemy też własne urządzenie i przeprowadziliśmy z różnymi ośrodkami badawczymi badania, żeby sprawdzić czy to światło faktycznie zabija mikroorganizmy.
Będziemy też budować nogę oświetlenia dekoracyjnego do wnętrz.