REKLAMA

Polskim Ładem w maluchy. Premier tak zadbał o dzieci, że aż mnie boli. Mógłby już dać sobie spokój

Z polityką prorodzinną PiS jest jak ze strzyżeniem świni: dużo kwiku, mało wełny. A przy okazji Polskiego Ładu wyszło nawet jeszcze gorzej, bo nie dość, że wełny jest mało, to jeszcze premier Morawiecki zaciął pacjenta kilka razy maszynką.

polski-lad-rodziny-zastepcze
REKLAMA
REKLAMA

Nie jestem pewny, czy szef polskiego rządu wiedział w połowie stycznia o sytuacji rodzin zastępczych. Może nie wiedział, bo gdyby wiedział, to zorientowałby się, że jego słowa brzmią bardzo niefortunnie. Oznaczałyby bowiem, że:

  • rodziny zastępcze nie są zwykłymi polskimi rodzinami
  • rząd wcale na nie nie patrzy

Jedno i drugie nie wygląda najlepiej. A o co właściwie chodzi? „Dziennik Gazeta Prawna” przyjrzał się skutkom, jakie Polski Ład niesie dla rodzin zastępczych.

Rodzin, które ratują dzieci przed piekłem domów dziecka

Zawodowe rodziny zastępcze dostają od państwa pieniądze na podstawie umowy zlecenia. Rząd nie uwzględnił takich form współpracy w tzw. uldze dla klasy średniej więc zastępczy rodzice mogą teraz dostać po kieszeni. I to wcale nie takie małe pieniądze, bo z 1580 zł netto (minimalna kwota wsparcia od państwa) miesięcznie robi im się 1400 zł do ręki. To prawie dwie stówy. Mnóstwo pieniędzy, że przytoczę tu znowu na moment pana premiera:

Po raz kolejny wyszło na to, że w Polsce jeśli być dzieckiem, to najlepiej nienarodzonym. Nawiasem mówiąc jeżeli jest dorośliśmy to optymalnym punktem życia jest stan śpiączki lub śmierci klinicznej. Wtedy Polacy, ich dobrostan, opieka, warunki bytowe interesują polityków najbardziej.

W ciemno obstawiam, że żadna organizacja prolife nie przegapiłaby zmian legislacyjnych, które ułatwiałyby aborcję. Wrzask niósłby się po prawicowych mediach, fejsbukach i na Wiejskiej od Sejmu do Senatu i z powrotem. Niestety, poszło o warunki życia dzieci, które żyją. No i klops. Tego nikt tak wnikliwie już nie analizuje. Tak samo zresztą jak ich opiekunów, co nie jest w sumie dziwne, bo przecież stoją prosto na nogach i zachowują świadomość.

Można się też zresztą zastanawiać, czy te pieniądze rzeczywiście są rodzicom zastępczym potrzebne. Pomyślmy – opieka nad dzieckiem nie wyklucza przecież pracy zarobkowej. Minister Jacek Sasin rzucił nawet swego czasu mówiąc o polityce kadrowej spółek Skarbu Państwa, że Zjednoczona Prawica postawiła rodzinę w centrum.

Państwo to silne rodziny, fundamentem państwa są właśnie silne rodziny i to się udaje rzeczywiście doskonale pogodzić, to można pogodzić. Spółki Skarbu Państwa dają tutaj przykład, pokazują, że tak właśnie rzeczywiście może być

– tłumaczył wicepremier.

Młodzi ludzie nie muszą już drżeć o to, że zostaną posądzeni o bycie dziećmi swoich rodziców. Bardziej doświadczeni pracownicy wiedzą, że mogą powierzyć ważne stanowiska swoich pociechom bez oskarżeń o nepotyzm.

REKLAMA

Spółki Skarbu Państwa to dziś jeden wielki prorodzinny raj. Może zamiast wprowadzać kolejne łaty do Polskiego Ładu i komplikować reformę jeszcze bardziej, warto zastanowić się nad zatrudnianiem rodziców zastępczych w firmach z większościowym udziałem państwa?

Oczywiście tylko tych kompetentnych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA