REKLAMA

Za ten podatek Polacy znienawidzą Polski Ład. Wszyscy bez wyjątku, nie tylko przedsiębiorcy

Wojna o podniesienie akcyzy na piwo od dawna toczy się pomiędzy branżą piwowarską a spirytusową. I wygląda na to, że ci od wódki mogą ją wygrać. Budżet potrzebuje pieniędzy, szczególnie że politycy ugięli się nieco pod naciskiem przedsiębiorców i poluzowali im śrubę w Polskim Ładzie. A poniesienie akcyzy na piwo mogłoby przynieść do budżetu 4-5 mld zł dodatkowych wpływów. Kuszące, prawda? Ponoć zarówno minister Niedzielski, jak i szef Komisji Finansów Publicznych są „za”.

Za ten podatek Polacy znienawidzą Polski Ład. Wszyscy, nie tylko przedsiębiorcy
REKLAMA

Obok krzyków, że Polski Ład to zamach na przedsiębiorców i narzędzie do ściągnięcia z Polaków większych podatków warto jednak odnotować, że to „ściąganie” wcale nie zwiększy wpływów do budżetu. Przeciwnie.

REKLAMA

Jeszcze w czerwcu wiceminister finansów Piotr Patkowski na antenie Polskiego Radia 24 wyliczał, że reforma będzie kosztować budżet 22,5 mld zł. Teraz pewnie więcej, bo przecież w międzyczasie rząd odpuścił trochę przedsiębiorcom, w efekcie czego zrzucą się mniej na zdrowie niż pierwotnie zakładał plan.

A pieniędzy NFZ potrzebuje, powstał więc nowy plan, by znaleźć je w wyższej akcyzie na piwo.

Wyższa akcyza zamiast wyższej składki zdrowotnej

To ma sens mniej więcej taki jak podatek cukrowy. I słusznie. Polak statystycznie spożywa 194 puszki lub butelki piwa rocznie, wliczając w to również niemowlaki. Czy to jest dla nas zdrowe? Średnio. Opodatkujmy więc wyżej piwo, żeby za te pieniądze leczyć choroby wywołane nadmiernym spożywaniem alkoholu. To w warstwie ideologicznej.

Za tym jednak kryje się tocząca od dawna wojna przemysłu piwowarskiego z przemysłem spirytusowym. Bo ci od mocnych alkoholi płacą akcyzę od zawartości alkoholu w produkcie, ci od piwa nie. Akcyza na piwo naliczana jest zupełnie inaczej i jest niższa niż w przypadku np. wódki. Branża spirytusowa walczy więc, żeby piwowarzy płacili akcyzę tak samo. Po co? Wiadomo, droższe piwo byłoby mniej atrakcyjną alternatywą dla ich wyrobów. Zwykła walka o rynek.

Aż tu w środek tej wojny wchodzi polityka i potrzeby budżetowe. Bo gdyby akcyzę od piwa liczyć na tych samych zasadach co od wódki, więc od zawartości alkoholu, to mogłoby przynieść budżetowi dodatkowe 4-5 mld zł rocznie.

Z nieoficjalnych informacji money.pl. wynika, że politycy uśmiechają się już do tych pieniędzy, minister zdrowia Adam Niedzielski już jest na „tak”, jeśli chodzi o pomysł zmiany naliczania akcyzy na piwo. Podobnie Henryk Kowalczyk, szef sejmowej Komisji Finansów Publicznych.

Tymczasem branża zaczyna siać panikę, że przez to puszka piwa w sklepie będzie kosztowała 10 zł za. Czy na pewno? Obawiam się, że to lobbing w tej zaciętej wojnie branżowej.

Dowalmy tylko tanim i mocnym piwom

Zresztą rozsądne propozycje składał niedawno w tej sprawie senator Marek Borowski w rozmowie z Newserią. Senator skupia się bowiem na społecznych, nie ekonomicznych skutkach wyższej akcyzy na piwo, dlatego proponuje dociążyć podatkowo tylko te najtańsze piwa, które „nie są żadnym piwem, natomiast ułatwiają alkoholizowanie się”.

Z drugiej strony wyższa stawka akcyzy jego zdaniem powinna dotknąć również piwa o wysokiej zawartości alkoholu, powiedzmy od 7 do 10 proc. Argument za? Dokładnie ten sam co powyżej. 

Takie obciążenie akcyzą tylko poszczególnych segmentów piw uchroniłby przed podwyżkami zwykłych piwoszy.

REKLAMA

Co na to minister zdrowia? A jeszcze lepiej - co na to minister finansów? Pewnie wkrótce zobaczymy, czy wygra chęć łatania budżetu czy troska o zdrowie Polaków.

Tymczasem na deser dorzucę dane o rynku: wartość rynku napojów alkoholowych w Polsce wynosiła w ubiegłym roku 39 mld zł - podlicza Instytut Jagielloński. 46 proc. to piwo, 34 proc. to wódka.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA